Wielkie emocje na Maracanie. Poznaliśmy najlepszą drużynę Ameryki Południowej

PAP/EPA / Fabio Motta / Na zdjęciu: piłkarze Fluminense
PAP/EPA / Fabio Motta / Na zdjęciu: piłkarze Fluminense

W finale Copa Libertadores nie zabrakło gwiazd znanych z europejskich boisk. Fluminense Rio de Janeiro po dogrywce pokonało 2:1 i zdobyło pierwszy tytuł w historii.

W poprzedniej edycji rozgrywek triumfowało Flamengo, ale tym razem w wielkim finale zagrała druga ekipa z Rio de Janeiro. Na wypełnionej po brzegi Maracanie Fluminense zmierzyło się z argentyńskim Boca Juniors.

Na pierwszego gola kibice w Brazylii czekali do 36. minuty. Wtedy Keno ruszył prawą stroną boiska i świetnym podaniem wypatrzył w polu karnym Germana Cano. 35-letni snajper strzałem w lewy dolny róg pokonał bramkarza "Los Xeneizes".

W 72. minucie spotkania chwilę radości kibicom Boca Juniors dał Luis Advincula. Peruwiańczyk zszedł do środka boiska i precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego sprawił, że piłka była poza zasięgiem Fabio.

Mecz nie został rozstrzygnięty w regulaminowym czasie i sędzia zarządził dogrywkę. Do kuriozalnej sytuacji doszło w 99. minucie. John Kennedy huknął z krawędzi pola karnego, a bramkarz nie był w stanie zażegnać niebezpieczeństwa.

ZOBACZ WIDEO: Leo Messi dla WP o Barcelonie z Lewandowskim: To świetna mieszanka

Piłka wpadła do siatki, zaś sędzia po analizie VAR uznał, że w tym przypadku nie było spalonego. Korzystając z okazji, arbiter postanowił przyjrzeć zachowaniu Kennedy'ego. Strzelec gola został ukarany drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką za przesadną radość z kibicami.

Siły się wyrównały przed końcem pierwszej części dogrywki. Frank Fabra otwartą dłonią uderzył rywala w twarz i również został wyrzucony z boiska.

Fluminense Rio de Janeiro utrzymało wynik 2:1 z Boca Juniors i sięgnęło po Copa Libertadores. Klub odniósł pierwszy triumf w historii najważniejszych południowoamerykańskich rozgrywek klubowych.

Boca Juniors - Fluminense Rio de Janeiro 1:2 (0:1, 1:1, 1:2)
0:1 - German Cano 36'
1:1 - Luis Advincula 72'
1:2 - John Kennedy 99'

Czytaj więcej:
"Demonstracja siły". W Niemczech piszą tylko o jednym
Dawno nie widziałeś takiej sceny. Z Lewandowskim w roli głównej

Komentarze (0)