W 2. kolejce Ligi Mistrzów FC Barcelona straciła Roberta Lewandowskiego, ale mimo to zdołała pokonać skromnie FC Porto (1:0). Z kolei w kolejnej serii spotkań Barca radziła sobie bez polskiego napastnika i również jednym golem więcej zakończyła mecz z Szachtarem Donieck (2:1).
Tym samym mimo wszystko Duma Katalonii miała na koncie komplet zwycięstw i do Hamburga pojechała po to, by zapewnić sobie awans do 1/8 finału LM. Tam jednak zaprezentowała się fatalnie, a miała już w swoim zestawieniu "Lewego". Jednak nikt nie był w stanie odmienić losów rywalizacji.
Niechlubna seria
Jeżeli chodzi o samego Polaka, to po kontuzji wciąż spisuje się poniżej oczekiwań. Był to już szósty mecz z rzędu z jego udziałem, w którym nie zdołał znaleźć drogi do bramki. Ostatni raz taka seria przydarzyła mu się w sezonie... 2010/11, wówczas bronił barw Borussii Dortmund i przez dziesięć spotkań nie zdołał zdobyć gola.
ZOBACZ WIDEO: Leo Messi dla WP o Barcelonie z Lewandowskim: To świetna mieszanka
Co prawda Lewandowski zaprezentował się słabo, ale nie było piłkarza Barcelony, który wyróżniał się na tle swoich kolegów z drużyny. Ponadto, co zauważył kataloński "Sport", nie otrzymał żadnej czystej piłki. Trudno więc było mu zrobić coś więcej, gdy reszta ekipy nie była mu w stanie pomóc.
Z jednym trafieniem w fazie grupowej polski napastnik zajmuje obecnie odległe, 33. miejsce w klasyfikacji strzelców w LM. Niespodziewanie na czele znalazł się Alvarto Morata, który na ten moment zanotował pięć bramek, czyli o cztery więcej niż "Lewy".
Barcelona musi mieć się na baczności, bo w grupie LM wciąż w grze o awans są trzy kluby, a jej przewaga nad Szachtarem to tylko trzy punkty. Biorąc pod uwagę dyspozycję mistrza Hiszpanii, a przede wszystkim króla strzelców poprzedniego sezonu La Ligi, powoli mogą pojawiać się obawy w kontekście kolejnego blamażu w Europie. Tym byłbym brak awansu do 1/8 finału elitarnych rozgrywek.
Zerowa aktywność
Wpadkę zanotowało także SSC Napoli, czyli klub Piotra Zielińskiego. Remis z 1.FC Union Berlin (1:1) sprawił, że sprawa awansu wciąż jest otwarta. Na ten moment pewny gry w kolejnej fazie jest tylko Real Madryt.
Co do samego spotkania, kolejny raz w tym sezonie mistrz Włoch miał inicjatywę, ale nie potrafił tego wykorzystać. Sam Polak nie był jednak zbyt aktywny, co zauważyły media w Italii.
Tym samym zarówno Zieliński, jak i Lewandowski będą chcieli jak najszybciej wymazać z pamięci swój występ w 4. kolejce LM. Nie dość, że obaj spisali się zdecydowanie poniżej oczekiwań, to ich drużyny straciły punkty i nie wykorzystały okazji, by zapewnić sobie miejsce w kolejnej fazy rozgrywek.
Zatrzymał Manchester United
W starciu FC Kopenhagi z Manchesterem United działo się dużo od samego początku. Angielski klub już po 28. minutach prowadził 2:0, ale przy obu bramkach trudno było oczekiwać czegoś więcej od Kamila Grabary.
Jednak jeszcze przed przerwą gospodarze doprowadzili do remisu. Duży wpływ na to miała czerwona kartka dla Marcusa Rashforda, która mocno rozpędziła duński zespół. W bramce nie zawodził polski golkiper, co pozwoliło na konstrukcję ataków.
Ostatecznie Grabara w drugiej części został pokonany po raz trzeci. Mimo to i tak udało mu się zanotować kilka udanych interwencji, które pomogły Kopenhadze w triumfie. W końcu to do niej należał decydujący cios o wartości kompletu punktów zdobytych w starciu z angielską ekipą.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)