Eliminacje do Euro 2024 to dla reprezentacji Polski istna droga przez mękę. W siedmiu meczach Biało-Czerwoni wywalczyli tylko 10 punktów. Obecnie w swojej grupie zajmują trzecie miejsce i mają bardzo małe szanse, by wywalczyć bezpośredni awans na turniej. Już w piątek będzie ostatnia okazja na to, by podreperować dorobek punktowy. Jeśli jeszcze marzymy o uniknięciu baraży, to trzeba pokonać Czechów.
W tym spotkaniu na pewno na boisku nie zobaczymy Arkadiusza Milika. Ważna postać kadry ostatnich lat nie została nawet powołana na zgrupowanie przez selekcjonera Michała Probierza. To o tyle zaskakujące, że jeszcze w październiku szkoleniowiec bronił napastnika, kiedy ten był krytykowany za słabe występy w koszulce z orzełkiem na piersi.
- Widać, że trener Probierz ma swoje zasady. Oliwy do ognia dodał fakt, że gdy Milik przyjeżdżał na reprezentację i grał, to nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia. Skoro w klubie gra tylko "ogony", to dla Probierza to znak, żeby zawodnika odstawić. Mimo wszystko uważam, że jeżeli jest taka możliwość, to trzeba takich graczy jak Milik wykorzystywać, nawet wpuszczając go z ławki rezerwowych. Włoskie media piszą, iż to piłkarz z wielkimi umiejętnościami, ale w kadrze tego swojego potencjału od pewnego czasu nie sprzedaje. To sprawia, że zwolenników Milika jest coraz mniej - mówi nam Piotr Czachowski, były reprezentant Polski, komentator włoskiej Serie A w Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaliśmy bramkę roku?! Fenomenalny gol piłkarki
- Być może w przypadku wejścia z ławki rezerwowych Milik ocknął by się, dałby jakiś impuls, jakiego nie widzieliśmy u niego wcześniej. To najczęściej robi w Juventusie. Natomiast Probierz podjął taką, a nie inną decyzję i trzeba mieć w zespole zawodników, którzy mogą dać więcej niż Milik - dodaje Czachowski.
Defensywa? Można złapać się za głowę
Obecnie, gdy myśli się o polskiej kadrze, to najwięcej pytań rodzi formacja defensywna. Jest grupa piłkarzy, która mało gra w swoich klubach, a w samej reprezentacji popełnia błędy. Jeszcze na dodatek kolejną kontuzję złapał Paweł Dawidowicz, który prezentował solidny poziom we włoskiej Serie A. Być może, gdyby był zdrowy, to aspirowałby do podstawowego składu zespołu Probierza.
- Linia obrony pozostawia największe zmartwienia Probierzowi i piłkarzom. Oni to doskonale czują. Defensywa przede wszystkim nie jest w formie. I sprawdźmy też, co się dzieje przy powołaniach. Bednarek nie tak dawno grał fatalnie w reprezentacji, później nie został powołany na październikowe zgrupowanie, ale teraz ma rytm gry w klubie i znów dostanie szansę w kadrze. To taka deska ratunku dla selekcjonera - ocenia Czachowski.
- W defensywie sprawa wygląda o tyle źle, że od pewnego czasu nie ma tam lidera z prawdziwego zdarzenia. Kiedyś był nim Kamil Glik, ale obecnie nie widzę nawet kandydata do tej roli. To smutne - dodaje nasz rozmówca.
Czachowski widzi problem nie tylko w obronie, lecz na wielu pozycjach. Dokonuje też porównania mentalności obecnej kadry do tej, która kilka lat temu osiągała bardzo dobre rezultaty.
- Muszę podzielić się smutnym spostrzeżeniem. Od udanego Euro 2016 jest przestój. Nie ma ludzi, którzy mogliby konkurować z tymi, którzy tworzyli wspaniałą reprezentację podczas tamtego turnieju. Część zawodników z ówczesnej kadry nadal gra i na miarę możliwości stara się dać klubom czy drużynie narodowej jak najwięcej. Natomiast czasu się nie cofnie. Drużyna sprzed siedmiu lat miała w sobie ogień, chęć wygrywania. A teraz naszym największym problemem jest to, że nie ma zespołu. Nie ma jedności. I w dodatku nie widać na horyzoncie wartościowych zmienników dla uznanych postaci kadry. To olbrzymi problem - alarmuje.
- Podejrzewam, że w najbliższych latach będziemy takimi kibicami coraz bardziej sfrustrowanymi. Nawet przez pryzmat ostatnich lat można się pogubić. Brzęczek rzadko przegrywał mecze, triumfował w grupie eliminacyjnej, lecz zarzucano mu brak stylu. Z Sousą zajęliśmy ostatnie miejsce w fazie grupowej Euro. Z Michniewiczem opieraliśmy się na defensywie i w zasadzie tylko mecz ze Szwecją nam wyszedł. A później Santos nie zrobił nic. Zachowywał się, jakby nie chciał tych chłopaków poznawać. I tak zmieniamy trenerów, a też trzeba zwrócić mocno uwagę na problem wśród piłkarzy, gdzie brakuje wartościowej świeżej krwi - podkreśla.
Wynikowa mizeria
Gdyby ktoś obecnie zapytał polskiego kibica, czy kadra zasłużyła na bezpośredni awans na Euro, to odpowiedź nie byłaby zapewne twierdząca. Nasza reprezentacja zdobyła zaledwie punkt w dwumeczu z Mołdawią. Przegrała aż trzy wyjazdowe spotkania. Miała szansę, by mieć wszystko w swoich rękach, ale to właśnie z Mołdawią nie potrafiła zwyciężyć nawet na własnym stadionie.
Tymczasem ostatnie spotkanie z Czechami może nas pogrążyć. Nigdy nie grało nam się dobrze z tym rywalem, a w pierwszym starciu w tych eliminacjach przegraliśmy 1:3.
- Nie czarujmy się. Mecz z Czechami będzie bardzo trudny. Nawet nie mamy wszystkiego w swoich rękach. To spotkanie o zachowanie nadziei, a ta umiera ostatnia. Trudno jednak wierzyć, żebyśmy awansowali na Euro bezpośrednio z grupy. Jeszcze jakiś czas temu nikt takiego scenariusza nie zakładał. Zapowiada się na to, iż w przyszłości będziemy średniakiem, który do różnych eliminacji będzie losowany z trzeciego czy czwartego koszyka - zakończył Czachowski.
Oby Polacy wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i dobrym akcentem zakończyli rozgrywki grupowe w eliminacjach. Mecz z Czechami rozpocznie się o godz. 20:45. Trzy dni później rozegramy mecz towarzyski z Łotwą.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Koszmar Polski. "94 proc. szans"