Chcieliśmy pokazać charakter - komentarze po meczu GKP Gorzów Wlkp. - MKS Kluczbork

Podział punktów nie zadowalał żadnej z drużyn, a zwłaszcza ekipy gości, która w końcówce spotkania mogła przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Obie strony zgodnie twierdzą, że najważniejszym punktem meczu była czerwona kartka dla zawodnika GKP, Pawła Wojciechowskiego.

Adam Topolski (trener GKP): Pierwsza bramka była do uniknięcia. W drugiej połowie szybko dostaliśmy czerwoną kartę. Uważam, że należała się tylko żółta. Nie będę oceniał pracy sędziów. Nie mieliśmy nic do stracenia, zaczęliśmy otwarcie grać i wyrównaliśmy. Trzeba przyznać, że Kluczbork rozegrał bardzo dobre spotkanie. W końcówce mógł nas dobić, stwarzając sobie kilka dogodnych sytuacji. Widocznie tak musiało być. Jestem zadowolony z gry dziesięciu zawodników zwłaszcza w drugiej połowie. Dali z siebie wszystko.

Grzegorz Kowalski (trener MKS-u): W tym roku wszystko oddaje Gorzowowi. Można powiedzieć, że ten mecz także. Uważam, że dzisiaj byliśmy bliżej zwycięstwa. Dla nas najgorszą sytuacją była czerwona kartka dla Wojciechowskiego. Mamy poukładany mecz, kontrolujemy go, realizujemy swoją taktykę, a w tym momencie czerwonej kartki robi się bałagan. Zawodnicy mieli więcej miejsca i nie musieli odpowiadać za swoja grę bardziej konsekwentnie. Kiedyś było założenie, że jeśli wygramy trzy razy z rzędu rzucę palenie. Niestety, gramy na przemian zwycięstwo-remis. Zawodnicy chyba nie chcą abym rzucił, to teraz będę palił przez cała zimę.

Adrian Łuszkiewicz (GKP): Chcieliśmy pokazać charakter. Jednak trzeba przyznać, że czerwona kartka podcięła nam trochę skrzydła. Chcieliśmy wygrać, lecz udało nam się tylko zremisować. W pierwszej połowie brakowało takiego kolektywu. Przed meczem planowaliśmy dziesięć, piętnaście minut wejścia w grę. Pod koniec zabrakło mi może troszeczkę sił. W końcu przez blisko półtora miesiąca byłem bez gry. Mam nadzieję, że w miarę pozytywnie wyglądał mój występ.

David Topolski (GKP): Ogólnie arbitrów się nie ocenia, jednak gdy puszczają takie bramki, gdzie zawodnik ewidentnie mnie pcha z tyłu upadam i pada bramka. Czy to są zapasy? Gdzie w tym momencie był sędzia boczny? Limit nerwów się wyczerpał. W zeszłej kolejce sędzia nie uznaje nam prawidłowo zdobytej bramki. Przez to tracimy punkty, które odbijają się na naszej pozycji w tabeli. Nie wiem, czy arbitrzy tego nie widza, nie widzą jak się sędziuje? Ja po prostu jestem sfrustrowany!

Rafał Niziołek (MKS): Uważam, że ten remis jest dla nas jak porażka. W końcówce mieliśmy taką sytuację, której nie dało się nie strzelić. Niestety, piłka jest okrutna. Przebyliśmy tak długą drogę i mamy tylko jeden punkt. Rywale oddali jeden celny strzał i padła bramka. Szkoda głupio straconych punktów. Dla naszego zespołu to nawet lepiej, że mecze z wiosny rozgrywamy teraz. Jesteśmy na fali, a po przerwie nikt nie wie jak będzie.

Kamil Nitkiewicz (MKS): W końcówce miałem super okazję. Na treningu na pewno trafiłbym za każdym razem. Nie wiem, co stało się dzisiaj w meczu. Mimo że miałem asystę, nie wystarczyło to do wygrania tego spotkania. To ja byłem faulowany przy kontrze, rywal wchodził wyprostowanymi nogami. Chyba sędzia powinien zareagować na to, że goście popychali mnie bez piłki. Ciężko ustać na nogach jak ktoś atakuje łokciem. Czerwona kartka była dla nas minusem. Po tym incydencie gorzowianie zdecydowanie ruszyli do przodu.

Komentarze (0)