Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział, że 1.FC Union Berlin zakwalifikuje się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, zostałby uznany za przesadnego optymistę lub po prostu wariata. Żadną niespodzianką nie jest fakt, że w grupie C z Realem Madryt, SSC Napoli i SC Braga niemiecka drużyna uzbierała jak dotąd tylko jeden punkt. Sytuacja stołecznego klubu w Bundeslidze wygląda naprawdę nieciekawie.
Union jest zamieszany w walkę o utrzymanie i zajmuje obecnie przedostatnie miejsce w ligowej stawce. Trudno nie odnieść wrażenia, że Urs Fischer padł ofiarą własnego sukcesu z poprzedniego sezonu. Szwajcar po wielu latach pożegnał się z klubem, a misję ratunkową powierzono Nenadowi Bjelicy. Z całą pewnością tej postaci polskim kibicom nie trzeba przedstawiać.
W Poznaniu zabrakło trofeów
Fani Lecha Poznań mają słodko-gorzkie wspomnienia związane z kadencją tego szkoleniowca przy Bułgarskiej w latach 2016-2018. Drużyna osiągała dobre wyniki, natomiast Chorwat do klubowej gabloty nic nie wstawił. "Kolejorz" dwukrotnie uplasował się na najniższym stopniu podium ekstraklasowej tabeli i w dodatku poniósł sensacyjną porażkę w finale krajowego pucharu z Arką Gdynia.
Dobry trener, tylko bez wyników? Niektórzy mogli go zapamiętać ze słów "cirkus" i "skandaloza", których używał, kiedy w swoim stylu zgłaszał pretensje do sędziów. Niemniej jednak sam Bjelica uważa swój pobyt w Poznaniu za udany. Zresztą potem jego kariera trenerska tak naprawdę nabrała rozpędu. Jeśli spojrzymy na CV byłego kolegi Wojciecha Kowalczyka z Realu Betis, prawie w każdym miejscu był twórcą długofalowego projektu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: latający Manuel Neuer. To robi wrażenie!
Po odejściu z Lecha bardzo szybko znalazł otrzymał angaż w Dinamie Zagrzeb. Najlepszy chorwacki zespół poprowadził dokładnie w 100 spotkaniach. Właśnie z Dinamem odnosił największe i w zasadzie jedyne sukcesy w dotychczasowej karierze. Dwukrotnie wygrał mistrzostwo, zdobył też Puchar i Superpuchar. Miał okazję zasiąść na ławce trenerskiej w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Dużym zaskoczeniem był fakt, że po sukcesach z Dinamem zaliczył pewien regres. Otóż w 2020 roku zakotwiczył w NK Osijek, gdzie pracował przez dwa kolejne lata. To ligowy przeciętniak. Bjelica osiągał przyzwoite wyniki, natomiast chorwacka czołówka była poza zasięgiem.
Trener po okresie spędzonym w Osijeku powiedział "stop" i postanowił zrobić sobie kilkumiesięczną przerwę od futbolu. Na horyzoncie pojawiały się kolejne propozycje, lecz sam zainteresowany nie chciał pochopnie podejmować decyzji. Na żadną z nich się nie zdecydował. Zawahał się w momencie, w którym zaczęło się mówić o możliwości powrotu nad Wisłę.
Polska? Coś było na rzeczy
Pomimo awansu do 1/8 finału mistrzostw świata PZPN nie przedłużył kontraktu z Czesławem Michniewiczem. Selekcjoner odszedł w kontrowersyjnych okolicznościach, a prezes Cezary Kulesza chciał postawić na zagraniczną myśl szkoleniową. W gronie kandydatów na prestiżowe stanowisko znalazł się Bjelica. Jego atutem był fakt, że porozumiewa się w naszym języku i dobrze zna polskie realia.
W rozmowie z WP SportoweFakty przyznał, że pytali o niego między innymi włoscy i tureccy działacze (więcej TUTAJ). Tajemnicą poliszynela jest, że ten temat przewijał się w gabinetach polskiej federacji. W "finałowej trójce" jednak znaleźli się wtedy Fernando Santos, Vladimir Petković i Paulo Bento.
- Porozmawiam z każdym, kto jest mną zainteresowany, nie mam z tym problemu. Na razie nie było żadnego kontaktu. Zobaczymy, co mogłaby zaproponować federacja. Wtedy podejmę decyzję, jednak na razie są to jedynie spekulacje - przekonywał Bjelica w wywiadzie dla TVP Sport.
Wybór padł na Santosa, czego Kulesza później żałował, zgodnie z powiedzeniem z powiedzeniem "Polak mądry po szkodzie". Można gdybać, że jeśli szansę dostałby Bjelica, drużyna narodowa mogła być teraz w zupełnie innym miejscu.
Od kwietnia do października tego roku był zatrudniony w Trabzonsporze. Turkom zabrakło cierpliwości i Bjelica zaledwie 16 razy zasiadł na ławce. Dwa tygodnie po rozstaniu z tym klubem otrzymał wielką szansę.
Biorąc pod uwagę ostatnie lata, Bjelica to jedyny trener, który po pracy w Ekstraklasie otrzymał angaż w jednej z pięciu czołowych lig (spoza swojego kraju). To tylko pokazuje, jak bardzo rozwinął się po wyjeździe z Poznania.
Jako trener Unionu zadebiutuje w środowym spotkaniu wyjazdowym z SC Braga. Przed końcem roku kalendarzowego podopieczni Bjelicy zmierzą się jeszcze między innymi z takimi markami jak Bayern Monachium, Borussia M'gladbach czy Real Madryt.
Czytaj więcej:
Podrzucali, ale zapomnieli złapać. Union Berlin zwolnił legendarnego trenera
Manchester United straci Ligę Mistrzów? Przepisy są nieubłagane