Gramy niezłą piłkę - rozmowa z Damianem Staniszewskim, napastnikiem Floty Świnoujście

Drużyna prowadzona przez Petra Nemca znów zajmuje miejsce w czołówce I ligi. Gdyby w sobotę Flota pokonała Motor Lublin, to zrównałaby się punktami z wiceliderem. Na łamach portalu SportoweFakty.pl 30-letni piłkarz drużyny Wyspiarzy analizuje postawę swojego zespołu w tym meczu.

Paweł Patyra: Po pierwszej połowie meczu z Motorem Lublin, choć bezbramkowej, wydawało się, że Flota dopnie swego i zwycięży. Mimo to zdobyliście tylko punkt. Cel był chyba ambitniejszy?

Damian Staniszewski: Przyjechaliśmy do Motoru po trzy punkty. Wiedzieliśmy, że rywal ma problemy ze zwycięstwami u siebie, a my ostatnio wygraliśmy w Bielsku-Białej z Podbeskidziem po bardzo ciężkim meczu i chcieliśmy zwyciężyć również w tym spotkaniu. Jednak jeden celny strzał w drugiej połowie oddał zawodnik Motoru i mecz skończył się remisem.

W pierwszej części gry tylko Flota oddawała celne strzały. Później stwarzaliście kolejne sytuacje, ale jedyna bramka dla was padła po rzucie karnym.

- My próbujemy grać kombinacyjną piłkę. W takich warunkach było o to bardzo ciężko, jednak stworzyliśmy sobie kilka sytuacji. Strzeliliśmy jedną bramkę z karnego, ale myślę, że jeszcze zabrakło zimnej krwi i skuteczności, a moglibyśmy rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść. Tak, jak powiedziałem, Motor oddał jeden strzał w drugiej połowie i nie było już czasu na to, żeby strzelić tę zwycięską bramkę.

Drugi raz przeciwko Flocie, a trzeci raz w życiu w I lidze zagrał bramkarz Mateusz Oszust. Chyba trzeba przyznać, że 17-latek rozwinął się od pierwszej kolejki?

- W pierwszym meczu, w Świnoujściu popełnił fatalny błąd i wtedy wygraliśmy bardzo pewnie 2:0. Teraz widać było, że ten zawodnik troszkę się podszkolił i podniósł swoje umiejętności. Jest pod okiem Roberta Mioduszewskiego, który jest dobrym fachowcem. Myślę, że z tego chłopaka jeszcze będą ludzie. Było widać, że bronił pewnie. Rzut karny to jest loteria i nie można obciążać go za bramkę, którą wpuścił.

Sędzia pokazał aż 11 żółtych kartek, z czego dwie to były już czwarte upomnienia w sezonie dla piłkarzy Floty...

- Myślę, że sędzia troszeczkę pochopnie dawał te kartki. Teren wymuszał walkę, warunki nie pozwalały na kombinacyjną grę. Sędzia też powinien zrozumieć to, że w takich warunkach jest tylko walka i powinien dać troszkę mniej kartek. Dał jednak tyle, ile dał. Niestety.

Staniszewski (w białym stroju) strzelił 5 bramek dla Floty.

Flota zgromadziła już 30 punktów, ale poza dobrym początkiem sezonu nie miała dłuższej zwycięskiej passy. Teraz w Lublinie zremisowaliście po dwóch wygranych. Dlaczego tak się dzieje?

- Brakuje nam troszeczkę szczęścia. Mecz z Motorem powinniśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Wygrywaliśmy 1:0 w ciężkich warunkach, kontrolowaliśmy grę i Motor w sumie nam nie zagrażał, nie dopuszczaliśmy go do sytuacji strzeleckich. Wydawało się, że pewnie wygramy, jednak jeden strzał zadecydował, że wywozimy punkt a nie trzy.

Obecnie Flota zajmuje 5. miejsce w tabeli. Drużynę stać na włączenie się do walki o awans, choć grono rywali jest spore?

- Tak. My gramy w każdym meczu o trzy punkty. Myślę, że miejsce, które zajmujemy w tabeli jest miejscem zasłużonym, bo gramy niezłą piłkę, było to widać w poprzednich meczach. Teraz jedziemy do Sandecji. To już trzeci ciężki wyjazd. Myślę, że tam powalczymy o jakieś punkty i zakończymy rundę w pierwszej piątce. A co będzie na wiosnę, to zobaczymy. Na pewno będziemy walczyć o to, żeby wygrywać w każdym meczu i żeby miejsce w tabeli było jak najlepsze. Może uda się dołączyć do czołówki i powalczyć o awans. Będzie o to na pewno bardzo ciężko, bo jest też kilka klasowych drużyn, które mają takie aspiracje. Ale piłka nożna jest taka, że każdy z każdym może wygrać na tym poziomie, co zresztą widać. Tu nie ma faworytów. Jeżeli ktoś podejdzie bardzo skoncentrowany i zdeterminowany do zawodów, to może wystarczyć na to, żeby zdobyć trzy punkty.

Te dalekie wyjazdy was nie zabiją?

- Każdy się dziwi, jak my możemy wychodzić na mecz i grać po takich podróżach. My już do tego przywykliśmy. Na pewno jest bardzo ciężko, ale mamy zawsze noc, którą możemy przespać i odpocząć, a na drugi dzień już nie widać tego zmęczenia. Chociaż we wcześniejszych meczach pierwsze minuty nie były najlepsze w naszym wykonaniu. Jednak podróż zostawia jakieś znaki w organizmie, to jest bardzo męczące. Jesteśmy tam, gdzie jesteśmy, więc te podróże zawsze będą i musimy się do tego przyzwyczaić.

Komentarze (0)