Łomża zatopiona w Gdyni (relacja)

Arka, pod wodzą Roberta Jończyka, powtórzyła sukces sprzed tygodnia i wygrała drugi mecz z rzędu w stosunku 4:0. W odróżnieniu od meczu ze Stalą, rozmiary zwycięstwa są bardziej wynikiem odważnej taktyki ŁKS-u Łomża niż różnicy klas różniącej obie ekipy.

Mateusz Lis
Mateusz Lis

Już pierwsze minuty meczu pokazały, że porażka lidera Lechii Gdańsk w Łomży nie była przypadkiem. Podopieczni Czesława Jakołcewicza bardzo umiejętnie uwalniali się spod opieki przeciwnika i kilkoma zagraniami z pierwszej piłki potrafili przerzucić ciężar gry pod bramkę Arki, a ponieważ gospodarze za wszelką cenę próbowali przejąć inicjatywę i stwarzać zagrożenie pod bramką Pronaja, kibice byli świadkami interesującego, stojącego na niezłym poziomie widowiska, głównie w pierwszej połowie. W drugiej być może byłoby podobnie, gdyby nad boiskiem nie pojawiła gęsta mgła w praktyce uniemożliwiająca normalne oglądanie meczu. Trzy bramki, które Arka zdobyła w ostatnich siedmiu minutach meczu mieli okazję zobaczyć jedynie sami piłkarze i grupa kibiców siedzących najbliżej łomżyńskiej bramki.

Pierwszego gola wszyscy widzieli jednak dokładnie. W 16. min. stojąc tyłem do bramki, w jej światło uderzył najlepszy w tym sezonie piłkarz gospodarzy Marcin Wachowicz, nogę do piłki przystawił jeszcze Piotr Bazler i piłka wylądowała w siatce. Ten sam piłkarz miał szansę podwyższyć rezultat jeszcze przed przerwą, dokładnie w 37. minucie, gdy wybiegł zza pleców obrońców, minął bramkarza, ale z ostrego kąta strzelił już dość słabo, co umożliwiło skuteczną interwencję nadbiegającemu Jurgielewiczowi.
Po zmianie stron inicjatywa należała do gości. Częściej byli przy piłce, próbowali skonstruować groźną akcję pod bramką Witkowskiego, ale strzałów nie oddawali. Jakołcewicz postanowił postawić wszystko na jedną kartę i wprowadził na plac gry trzeciego napastnika. Na taki obrót sprawy natychmiast zareagował Jończyk przeprowadzając zmiany także w swojej drużynie, licząc na wykorzystanie odkrytych tyłów u przyjezdnych i jak się okazało, nie pomylił się.

W 83. minucie drugą asystę zaliczył Wachowicz, który najpierw wykorzystał swoją ogromną szybkość, a potem precyzyjnie dośrodkował wprost na głowę Nawrocika, który efektownym szczupakiem podwyższył na 2:0.

Pomimo, że wynik był już raczej przesądzony, łomżanie bardzo ambitnie dążyli do zdobycia bramki. Bezwzględnie znów wykorzystali to gospodarze. Wachowicz dwukrotnie uderzył zza pola karnego i w ten sposób zaliczył kolejne dwa trafienia na drugoligowym froncie, co pozwala mu na utrzymanie kontaktu z liderującym w klasyfikacji strzelców Lewandowskim ze Znicza Pruszków.

ŁKS przegrał wysoko, ale pokazał, że grać w piłkę potrafi i z pewnością jeszcze niejednemu faworytowi punkty odbierze, a wtedy nie powinien mieć kłopotów z utrzymaniem się na zapleczu ekstraklasy. Arka z kolei potwierdziła, że pod wodzą Jończyka wie jak wygrywać i jak zagrać „na zero” z tyłu. Teraz swoją dyspozycję musi potwierdzić na wyjeździe, bo limit możliwych wpadek wykorzystali już dużo wcześniej.

Arka Gdynia - ŁKS Łomża 4:0 (1:0)
1:0 - Bazler 16'
2:0 - Nawrocik 81'
3:0 - Wachowicz 88'
4:0 - Wachowicz 90'

Składy:

Arka Gdynia:
Witkowski - Baster, Weinar, Łabędzki, Kowalski, Bazler (66' Nawrocik), Ulanowski, Ława, Moskalewicz, Wachowicz, Niciński (76' Chmiest).

ŁKS Łomża: Pronaj - Galiński, Janicki, Jurgielewicz, Stefańczyk, Kęska (81' Ogrodowicz), Sędrowski, Dereżyński (75' Raus), Gołębiewski (72' Siara), Bzdęga, Bizhev.

Żółte kartki: Bazler, Ulanowski (Arka) oraz Galiński, Bzdęga, Dereżyński (ŁKS).

Najlepszy piłkarz Arki: Marcin Wachowicz

Najlepszy piłkarz ŁKS-u: Tomasz Bzdęga

Najlepszy piłkarz meczu: Marcin Wachowicz

Autor: Arkadiusz Skubek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×