Piast w pierwszych fragmentach starcia we Wrocławiu prezentował się przyzwoicie. Gliwiczanie próbowali atakować i nie dopuszczali do większego zagrożenia pod własną bramką. - Trzy minuty ustawiły to spotkanie. Myślę, że do utraty pierwszego gola wyglądaliśmy dość dobrze. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że prowadziliśmy grę. Później popełniliśmy dwa błędy i nasza sytuacja stała się bardzo trudna, a Śląsk mógł kontrolować przebieg meczu - wyjaśnił defensor Piasta, Łukasz Krzycki.
Prowadzenie Śląska wcale nie wynikało z dobrej gry wrocławian. - Sami sobie skomplikowaliśmy sytuację. Mecz ułożył się źle i nie pozostało nam nic innego, jak tylko gonić wynik, ale nie udało nam się doprowadzić do wyrównania - zauważył obrońca Piastunek.
25-letni zawodnik niebiesko-czerwonych był tym, który wpisał się na listę strzelców w starciu ze Śląskiem, ale jego trafienie pozwoliło jedynie zmniejszyć rozmiary porażki. - Daniel Chylaszek zacentrował piłkę w pole karne, Kamil Glik uderzył, a ja dobiłem. Jeżeli chodzi o naszą grę w drugiej połowie, to była ona konsekwencją tej z pierwszych fragmentów meczu. Udokumentowaliśmy ją niestety tylko jedną bramką. Na strzelenie drugiej zabrakło już czasu - zauważył "Krzyniu".
Dla obrońcy Piasta było to drugie trafienie w ekstraklasie. W poprzednim sezonie Krzycki pokonał bramkarza Legii Warszawa. - Przeanalizowałem sobie to wszystko. To moja druga bramka w ekstraklasie i znowu w przegranym meczu. Przykre to, ale co zrobić. Strzeliliśmy o jedną bramkę mniej od rywala i nikt nam za to punktów nie dopisze - powiedział piłkarz.