Nie tak Raków Częstochowa wyobrażał sobie rywalizację w Lidze Europy. Mimo że trafił do ciężkiej grupy z Atalantą Bergamo, Sportingiem Lizbona i Sturmem Graz, to i tak liczył na więcej, niż udało się osiągnąć.
Mistrz Polski zdobył zaledwie cztery punkty za sprawą remisu ze Sportingiem i wygranej ze Sturmem. Przed ostatnią kolejką miał szansę zająć trzecie miejsce gwarantujące grę w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy, ale nie udało się tego osiągnąć. W spotkaniu z Atalantą Raków był bezradny i przegrał aż 0:4.
- Cztery bramki stracone, więc samo nasuwa się, że wpływ miała gra w obronie. Ja byłem zaskoczony po pierwszej straconej bramce. Liczyłem, że Raków nie straci bramki i wygra 1:0, więc nie przewidziałem wyniku. Gra nie była tak zła, jak ten wynik - powiedział Andrzej Niewulis, który występował w barwach "Medalików" w latach 2017-2023 w rozmowie z Kanałem Sportowym.
Nie mogło również zabraknąć wspomnienia niewykorzystanych okazji przez Raków. - Brakowało też skuteczności, bo Atalanta też popełniała błędy. Ta pierwsza sytuacja Zwolińskiego, to bardzo szkoda, ale i reszta sytuacji. No i pewnym momencie bramka dawała awans - zauważył obecny piłkarz Miedzi Legnica.
Jednak według Niewulisa problemem częstochowian nie było przemęczenie, który dało się zauważyć w przegranym 2:4 spotkaniu ligowym z Jagiellonią Białystok. Obrońca pokusił się o stwierdzenie, że wpływ na to mogły mieć kontuzje podstawowych zawodników. Ci okazali się nie do zastąpienia, mimo szerokiej kadry.
Przeczytaj także:
"Jaja". Eksperci bezlitośni dla Rakowa Częstochowa
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy