Do tego dramatycznego zdarzenia doszło 15 grudnia na przedmieściach Melbourne. Dwudziestoletni kapitan rezerw Berwick City SC dostał na boisku ataku serca i zmarł pomimo szybkiej reakcji służb medycznych.
Nagła śmierć Jeremiasa Sprague wstrząsnęła piłkarską społecznością. To był sportowiec, który miał ogromny talent i wielkie marzenia. Dążył do tego, żeby pewnego dnia zadebiutować w australijskiej kadrze.
Sprague zdobywał również cenne doświadczenie za granicą, grając m.in. w Hiszpanii i Tajlandii. To człowiek, który żył i oddychał piłką nożną.
- To był wspaniały dzieciak. On "jadł" i "pił" futbol, a swoją postawą przyciągał do siebie ludzi - powiedział trener Randal Ward, cytowany przez australijski dziennik "Herald Sun".
Młodego zawodnika pożegnało również Berwick City SC, które opublikowało w mediach społecznościowych wzruszające oświadczenie.
"Jem był nie tylko utalentowanym graczem na boisku, ale także cenionym członkiem drużyny i przyjacielem wielu osób. Kiedy będziemy godzić się z tą wielką stratą, pamiętajmy o radości i koleżeństwie, które wniósł do naszego życia. W tym niezwykle trudnym czasie nasze myśli i najgłębsze współczucie kierujemy do jego rodziny i bliskich" - czytamy.
Dodatkowo, aby pomóc jego pogrążonym w żałobie bliskim - rodzicom oraz czterem siostrom, utworzono w sieci zbiórkę. W kilka dni zebrano ponad 12 tysięcy dolarów.
Czytaj także:
Włoski futbol pogrążony w żałobie
"Pojawiały się głosy, by przełożyć mecz". Trener zdradził, jak zespół uhonoruje Filipiaka