Historyczny sukces reprezentacji Polski. "Nie mam kompleksów"

Getty Images / Mateusz Slodkowski / Na zdjęciu: Nina Patalon
Getty Images / Mateusz Slodkowski / Na zdjęciu: Nina Patalon

Dzięki wygranej swojej grupy w dywizji B w Lidze Narodów reprezentacja Polski piłkarek jest blisko uzyskania awansu na Euro 2025. - Ten format jest bardziej wymagający niż w męskiej piłce - mówi trener reprezentacji Polski Nina Patalon.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Paweł Gołaszewski, Piłka nożna: Jest pani zadowolona po premierowym występie Polek w Lidze Narodów?[/b]

Nina Patalon, trenerka reprezentacja Polski piłkarek: Dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna i nigdy nie powiem, że jestem z czegoś w stu procentach zadowolona. W najgorszym przypadku zakładaliśmy, że zajmiemy co najmniej drugie miejsce, ale od początku mierzyłyśmy w wygranie grupy i bezpośredni awans do Dywizji A. Cel udało się zrealizować, a to było niezwykle ważne, aby ułatwić sobie drogę do elity. Wicemistrzowie grup będą rozgrywać jeszcze mecze barażowe.

Pięć zwycięstw i remis - takie wyniki pokazują, że awans przyszedł dość łatwo.

Może z zewnątrz to tak wygląda, ale biorąc pod uwagę okoliczności, na pewno nie powiem, że awansowałyśmy bez większego wysiłku. Trafiłyśmy na rywalki z najwyższych miejsc w poszczególnych koszykach, więc poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko.

Jak się pani podoba pomysł reorganizacji walki o Euro i idea Ligi Narodów? Te mecze są chyba bardziej pożyteczne niż sparingi.

Gramy cały czas o coś, ale dla mnie każde spotkanie reprezentacji Polski takowym jest, niezależnie czy walczymy o punkty, czy mierzymy się z kimś towarzysko. W przypadku kobiecej Ligi Narodów jest trochę inaczej niż w męskiej. Dla nas te rozgrywki są jednocześnie kwalifikacjami mistrzostw Europy. Mistrzowie i wicemistrzowie grup kolejnej LN uzyskają awans na turniej finałowy, a pozostałe zespoły trafią do dwustopniowych baraży.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy

Awans do Dywizji A sprawia, że mamy już pewne miejsce w play-offach. Ten format jest bardziej wymagający niż w męskiej piłce. Mnie ten pomysł się podoba, choć pytanie, czy w przyszłości nie będzie ewoluował. Z czasem na pewno dojdzie do zmian, ponieważ niektóre drużyny są pozbawione gry z elitą, a to rywalizacja z czołówką pokazuje ci, w którym miejscu jest twoja reprezentacja. Są ekipy, które się rozwijają i potrzebują kontaktu z najlepszymi, a przy braku meczów towarzyskich będzie to niemożliwe. Zapewne za kilka lat wrócimy do tej dyskusji, kiedy poziom trochę się wyrówna.

Droga na Euro jest dzisiaj krótsza niż przy poprzednim formacie eliminacji?

Jest ciekawsza i… dłuższa. Miesiąc w futbolu to szmat czasu. W piłce kobiecej jest bardzo wysoki procent kontuzji, a to w dużej części determinuje rywalizację na najwyższym poziomie. Nie traktuję jednak walki o Euro w kategoriach łatwiej czy trudniej. Jeśli na coś nie mam wpływu, muszę się dostosować i sobie poradzić w konkretnej sytuacji. Cieszę się więc, że te półtora roku na razie układa się po naszej myśli.

Jest pani zadowolona z miejsca, w którym obecnie jest reprezentacja Polski?

Zawsze można coś zrobić lepiej. Dalej widzę obszary, w których zespół może się rozwijać. Nie popadam w huraoptymizm, ale też nie jestem typem człowieka, który przy kilku porażkach wpada w depresję. Staram się wszystko racjonalizować. Na początku mojej kadencji zanotowałyśmy przecież kilka porażek z zespołami niżej notowanymi, ale wierzyłam w ten projekt i ze sztabem debatowaliśmy nad tym cały czas. Chcemy, aby drużyna grała ofensywnie, odważnie, a to wymagało zmian. To wszystko wiąże się z tym, że trzeba podejmować więcej ryzyka i zawodniczki muszą mieć to w głowie.

Przecież to nie jest oczywiste, że dziewczyny dostały swobodę w popełnianiu błędów. Uczenie ludzi, że mają się tego nie obawiać brzmi trochę jak banał, ale my od tego zaczęliśmy. To była podstawa działania. Widzę jeszcze trochę aspektów, nawet pozaboiskowych, które musimy poprawić, choć udało nam się wiele rzeczy wprowadzić i stworzyć z drużyną kilka nowych pomysłów. Najważniejsze, że mamy zgraną grupę ludzi, która chce się cały czas rozwijać. Kiedy na początku przegrywałyśmy, powtarzałam zawodniczkom, że porażki są częścią sukcesu i to jest coś normalnego, ale najważniejsze, abyśmy wytrwały.

Nie można co chwilę wszystkiego zmieniać, ponieważ wtedy praca traci sens i nie widzisz, co i czego jest efektem. Rok 2022 był trudny, ten mijający też wymagał wielu poświęceń, ale był już lepszy. Był etap uczenia się, wiemy, kiedy rozpoczął się moment oczekiwań, staramy się w te etapy wchodzić oraz przyzwyczajać do tego dziewczyny.

Jak długo przekonywała pani zawodniczki do odważnego myślenia i działania na boisku?

Ten proces cały czas trwa, nie da się go wypracować z dnia na dzień. Nie jest prawdą, że pewność siebie budujesz tylko poprzez zwycięstwa. Generalnie, budowanie pewności siebie nie powinno odbywać się na podstawie wyników. To, że szybciej pobiegłeś czy dalej skoczyłeś nie oznacza, że jesteś lepszy. Człowiek, który wygrywa, też ma swoje blokady i kluczem jest, aby je cały czas przełamywać i nie obawiać się, że z czymś sobie nie poradzi.

Dlatego wyznaję zasadę, że pewność siebie trzeba budować na bieżąco, aby te elementy, nad którymi pracujemy, jak najczęściej się powtarzały. Ja wolę, aby zawodniczka zagrała do przodu i straciła piłkę, zakładając, że przeciwnik to przeczytał czy po prostu jakość podania była kiepska, niż podawała do tyłu i grała zachowawczo. Małymi krokami to zmienialiśmy, do każdej trafialiśmy w inny sposób, ale nie jest to nic nadzwyczajnego, ponieważ każdy inaczej się uczy.

Naszym zadaniem jest, aby rozszyfrować, w jaki sposób każda z piłkarek przyswaja wiedzę, gdyż dopiero wtedy możemy im ją komunikować w odpowiedni sposób. Nie jestem jeszcze mistrzynią komunikacji, sama cały czas się tego uczę. Mamy nową generację ludzi, która jest bardziej wrażliwa niż poprzednia. Dzisiaj młodzież inaczej przeżywa porażki niż dwadzieścia lat temu. Nie mogę mówić: podaj do przodu, a jak coś nie pójdzie, biorę to na siebie. To nie zadziała. Drużyna musi czuć współodpowiedzialność za to, co dzieje się i piłkarki też muszą czasami podejmować ważne decyzje beze mnie. To one przejmują w niektórych momentach kierownicę.

A jak pani się zmieniła przez te blisko trzy lata?

Gdybym musiała zrobić konkretną analizę, musielibyśmy zastanowić się, jaka byłam kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałam pracę w roli trenerki. To byłby punkt wyjścia. W 2011 roku byłam zupełnie innym człowiekiem niż w momencie, w którym obejmowałam drużynę narodową. W kwietniu miną mi trzy lata z reprezentacją, przez ten czas wiele się nauczyłam, na niektóre sprawy patrzę zupełnie inaczej niż wcześniej. Przede wszystkim uczą mnie ludzie: współpracownicy, byli współpracownicy, otoczenie, krytycy.

Mam to szczęście, że od zawsze podchodziłam do wszystkich spraw z pewnym dystansem. Nie narzucam na siebie presji, jestem racjonalnym człowiekiem, ale dzisiaj na pewno bardziej słucham innych niż w przeszłości. Rozwiązania często leżą obok, mamy je pod ręką. Umiejętności słuchania i zarządzania są kluczowe. Kiedy zostałam selekcjonerką reprezentacji Polski, ja także rozpoczęłam współpracę z psychologiem oraz bussines coachem. To są ludzie, którzy pomagają mi dostrzegać wszelkie deficyty we mnie, a to przekłada się na to, że mogę być lepszą trenerką i porządniejszym człowiekiem.

Chcę dbać, aby opanowanie emocji i podchodzenie do wszystkiego na chłodno były na najwyższym poziomie. To właśnie odróżnia wybitne jednostki od innych, najlepsi w najtrudniejszych momentach zawsze zachowują spokój, dzięki czemu widzą więcej. Do takich rzeczy trzeba dojrzeć. Lubię dbać o detale. Jako trenerka nigdy nie miałam kompleksów co do mojej wiedzy, spojrzenia na piłkę, wizji gry czy stylu. Może to zbudowało moją pewność siebie? Do swojego zawodu podchodzę na zasadzie, że najpierw mam być dobrym człowiekiem, a dopiero w kolejnym etapie mam się bronić kompetencjami trenerskimi.

Nie przekonasz do siebie ludzi, jeśli będziesz ich bombardować tylko wiedzą, a nie będziesz o nich dbać i będziesz ich źle traktować. Nikogo nie obchodzi jak dobrym jesteś szkoleniowcem, jeżeli nie potrafisz pokazać ludziom, że zależy ci na nich i chcesz ich rozwijać. Niektórzy takie cechy posiadają od urodzenia, inni potrzebują lat, aby je wypracować, ale można to zrobić! W moim przypadku empatia rozwija się z wiekiem. Do tego dochodzi właściwe zbudowanie sztabu, inne osoby muszą zmniejszać deficyty pierwszego trenera.

Kluczowe jest, aby wśród członków sztabu mieć ludzi, którzy nie będą bali się powiedzieć, że na pewną rzecz patrzą inaczej. No i trzeba znać swoje deficyty, ponieważ jeśli będziesz nad nimi pracować, będziesz się rozwijać. Nie jest wstydem przyznać się, że czegoś nie umiesz. W Polsce czasami podchodzimy do trenera w taki sposób, że musi być alfą i omegą, a jeśli czegoś nie wie, jest to oznaka słabości. To tak nie działa. Rozwijanie siebie jest najważniejsze. Człowiek, który szybko się uczy i ma otwartą głowę na nowe rzeczy potrafi więcej wnieść niż ten, który ma duże doświadczenie, ale jest zamknięty.

Cały czas jest pani jedyną kobietą w Polsce z licencją UEFA Pro. Z czego to wynika?

Zachęcam kandydatki, aby poszły na kurs i zdobywały wyższe uprawnienia. Czemu ich wciąż nie ma? Nie wiem. Żartuję, że nie muszę być The Only One, wystarczy bym była The Special One.

Może za pewien czas pójdzie pani drogą jednej z francuskich trenerek i wyląduje w męskiej piłce?

Nie zamykam się na takie rozwiązanie, bo nie mam kompleksów związanych z tym co robię, jak pracuję i jak patrzę na futbol. Kobiety w polskim świecie futbolu nie są głównymi decydentkami, a wiadomo, że to są swego rodzaju bariery. Kiedy zaczynałam grać w piłkę, czułam się jedyna na świecie, bo rywalizowałam z chłopcami. Dopiero później znalazłam informację, że są drużyny dla dziewczynek.

Kiedy zostawałam trenerką, miałam podobne wrażenie – że moi koledzy z pierwszych kursów dziwnie na mnie patrzyli i zastanawiali się, co ja tam robię. Nie sądzę, aby wtedy ktoś mnie traktował poważnie. Podchodzę jednak do tego tak, że najpierw cię ośmieszają, później próbują złamać, a na koniec muszą cię zaakceptować i idą razem z tobą. W każdym razie, wydaje mi się, że nie będę pierwszą kobietą w Polsce, która obejmie męski zespół seniorski i poprowadzi go w pierwszej, drugiej czy trzeciej lidze.

Czytaj więcej:
Media: znamy następców Jakuba Kwiatkowskiego w kadrze i PZPN

Komentarze (0)