W Boże Narodzenie wojna ustała. Szokujący powód

Getty Images / Tom Stoddart / Na zdjęciu: Krzyż stojący na Polu, gdzie odbył się mecz podczas Rozejmu 1914
Getty Images / Tom Stoddart / Na zdjęciu: Krzyż stojący na Polu, gdzie odbył się mecz podczas Rozejmu 1914

Boże Narodzenie 1914 roku przebiegało w cieniu I wojny światowej. Na chwilę jednak wymiana ognia między żołnierzami w okopach ustała. Wszystkiemu winien był sport.

Wszystko zaczęło się na froncie zachodnim w okolicach belgijskiego miasta Ypres. Przestano strzelać i zapadła niespodziewana cisza. W noc wigilijną zaczęły bratać się pierwsze oddziały obu stron konfliktu. Słychać było śmiechy i muzykę. Nie nastąpił upragniony koniec wojny, ale doszło przynajmniej do tymczasowego rozejmu. Na chwilę walczący żołnierze przestali być maszynami do zabijania. Stali się znów ludźmi. Zaczęli wychodzić z okopów i szczerze witać się ze swoimi wrogami. Wymieniali się podarkami, składali sobie świąteczne życzenia. Niemieccy żołnierze zaczęli również przyozdabiać swoje okopy w świątecznym stylu.

Nie wszyscy do końca rozumieli, co się tam wyprawia. W niektórych miejscach frontu rozejm nie został uznany i prowadzono dalej walki. Brytyjski kapitan CI Stockwell, chcąc zignorować dobry nastrój Niemców, próbował desperacko wykonywać wydane rozkazy. Zmienił jednak zdanie, kiedy jego sierżant poinformował go, że wrogowie wyszli z okopów, są nieuzbrojeni i znajdują się idealnie na celowniku. Nie strzelajcie, nie chcemy już dzisiaj walczyć. Przyślemy wam trochę piwa - krzyczeli żołnierze jednego z saksońskich pułków. Obie strony ustaliły także, iż pochowane zostaną ciała żołnierzy, które znajdowały się na ziemi niczyjej.

"W dzień Bożego Narodzenia Niemcy postanowili, że nie zostanie oddany już żaden strzał. Byli już zmęczeni wojną. Przysłali mi paczkę cygar i pudełko papierosów. W zamian za niemiecką gazetę dałem im kopię naszego Le Petit Parisien" -  głosi fragment listu jednego z francuskich żołnierzy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy

Do tego typu wymian doszło jeszcze wielokrotnie. Na ziemi niczyjej zdecydowano się do tego rozegrać mecz piłki nożnej.

"Futbol! Futbol na ziemi niczyjej na litość boską! Uwierzylibyście? Nie mieliśmy najlepszego boiska, ale to musiało się wydarzyć. Mieliśmy dwie bramki, piłkę i dwa zespoły. Czy potrzeba było czegoś jeszcze?" - pytał w swoich wspomnieniach żołnierz walczący po stronie niemieckiej.

Rozpoczął się mecz. Jak podkreślali żołnierze, był to dziwny jak i piękny widok. Śmiertelni wrogowie stali się na jakiś czas przyjaciółmi. Rozegrali bardziej mecz towarzyski niż baraż o awans na mistrzostwa świata. Uczestnicy się uśmiechali. Zapomnieli o wojnie i o tym, jaki jest ich cel. Liczyły się święta i okrągły przedmiot.

"Nie było łatwo grać na zamarzniętym błocie, ale kontynuowaliśmy grę. Nie mieliśmy sędziego" - opisywał mecz kolejny z niemieckich żołnierzy.

Chociaż większość graczy nie była w stanie się komunikować, bo mówili w różnych językach, to udało im się znaleźć ten wspólny dzięki futbolowi. Nie zagrały ze sobą dwie jedenastki. W spotkaniu wzięło udział 70 Niemców i 50 Anglików, a zmagania odbywały się wzdłuż całej linii frontu. Mecz dobiegł końca, kiedy piłka przebiła się na wystającym drucie kolczastym.

1 stycznia 1915 roku anonimowy major poinformował brytyjskie "The Times", że Niemcy zwyciężyli 3:2. Rezultat potwierdzono jeszcze w relacjach wielu żołnierzy. Wobec bardzo rozległego placu gry, taka zgodność może trochę dziwić. Sugeruje się, że wszystkie wspomnienia uczestników mogą odnosić się jednak do mitycznego meczu, który nigdy nie miał miejsca. Mity są jednak dużo silniejsze niż fakty.

Po latach sami Anglicy bardzo chętnie wracają wspomnieniami do tamtych dni i świętują to wydarzenie. Robią to pomimo tego, że bardzo nie lubią wracać do jakichkolwiek porażek z Niemcami. Tu liczy się jednak zupełnie co innego, bo jest to wyjątkowa to historia. W niektórych miejscach frontu rozejm trwał aż do 3 stycznia. Do końca I wojny światowej nie doszło już niestety do tego typu wydarzeń. W setną rocznicę rozejmu bożonarodzeniowego UEFA postanowiła upamiętnić tę historię specjalnym filmem. Wzięły w nim udział takie postacie jak: Michel Platini, Sir Bobby Charlton, Didier Deshamps, Gareth Bale, Philip Lahm czy też Wayne Rooney. Starsi piłkarze wcielili się w rolę narratorów, a młodsi przeczytali listy żołnierzy, które cytowane są w tym tekście.

Mateusz Sztukowski, RetroFurbol

Czytaj więcej:
Co z przyszłością Kosty Runjaicia? Jasny sygnał z Legii w sprawie trenera

Źródło artykułu: RetroFutbol