Ta wiadomość gruchnęła, jak grom z jasnego nieba. Nie żyje Franz Beckenbauer. Legenda niemieckiej piłki od dłuższego czasu zmagała się z problemami zdrowotnymi.
O jego wielkości niech świadczy fakt, że nadano mu przydomek "Cesarz". I Jan Tomaszewski przyznał w "Super Expressie", że "trzeba oddać "Cesarzowi" to, co cesarskie".
- Sportowo wspominam go fatalnie, bo z nami wygrywał - wspomina Beckenbauera były bramkarz reprezentacji Polski. Najbardziej pamiętny mecz? Ten "na wodzie", czyli półfinał mistrzostw świata z 1974 roku.
Niemcy wygrali wtedy 1:0, a potem świętowali tytuł. - Beckenbauer potrafił swoje jestestwo poświęcić dla drużyny. Mecz piłki wodnej z nami jest idealnym przykładem. Choć lubił atakować, on wtedy nie przekroczył linii środkowej boiska, bo wystarczał im remis. Dla drużyny się poświęcił - wspomniał.
Tomaszewski mówi o legendzie niemieckiej piłki z wielkim uznaniem i szacunkiem. - Fenomenalny piłkarz i człowiek - przyznał wprost. - Był to fenomen. On po raz pierwszy wprowadził rolę libero w piłce nożnej. Grał w defensywie i ofensywie. Strzelał gole i świetnie bronił.
W opinii naszego byłego bramkarza to właśnie Beckenbauer obok Johana Cruyffa i Pele wprowadził piłkę nożną na salony.
- Sprawy piłkarskie miał w jednym małym palcu, co nie powiedział, to miał rację. Był dla niemieckiej piłki kimś taki, jak Kazimierz Górski dla naszego futbolu. Premierów, kanclerzy jest mnóstwo, a Beckenbauer był tylko jeden - zakończył.
Zobacz także:
Grzegorz Lato wspomina Franza Beckenbauera. "Ikona"
"Był najpiękniejszym z piłkarzy". Świat żegna Franza Beckenbauera
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!