W poniedziałek Daisuke Yokota podpisał kontrakt z belgijskim Gent do lata 2027 roku. Oznacza to, że Górnik Zabrze traci jednego ze swoich najlepszych graczy.
Z drugiej strony ten transfer to majstersztyk zabrzańskiego klubu, bo "stopa zwrotu" jest w tym przypadku imponująca.
O co chodzi? Jak już informowaliśmy wcześniej, Górnik pozyskał Yokotę za 30 tysięcy euro. W piłkarskim świecie to grosze.
A co jeszcze ciekawsze, ustalono że łotewski klub Valmiera, gdzie grał wcześniej Japończyk, dostanie zapłatę w… dwóch ratach, po 15 tysięcy euro!
Ryzyko Górnika było więc praktycznie zerowe. Łotysze też poszli va banque, oddając swojego czołowego piłkarza za bezcen, ale dziś można powiedzieć, że także zrobili dobry interes, zapewniając sobie 30 procent od kolejnego transferu japońskiego pomocnika.
A że "Yokocik" super się w Zabrzu rozwinął, to teraz jest się czym podzielić. Według naszych ustaleń Gent zapłacił za najlepszego strzelca Górnika (7 goli w tym sezonie) około 2,3 mln euro, a więc Valmiera dostanie nieco ponad 700 tysięcy. Z kolei kasę Górnika zasili 1,5 mln euro. To około 50 razy więcej niż Górnik zainwestował w sprowadzenie tego piłkarza.
Sam Yokota jest bardzo zadowolony, że trafił do Belgii. W pierwszym wywiadzie po transferze, udzielonym WP SportoweFakty, podsumowuje pobyt w Zabrzu, zdradza z jakich krajów było nim zainteresowanie, mówi też o roli jaką w całej sprawie odegrał Lukas Podolski.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Jakie pierwsze wrażenia z pobytu w Gent?
Daisuke Yokota, były piłkarz Górnika Zabrze, obecnie Gent:
Bardzo dobre. Obejrzałem stadion, byłem w centrum treningowym. Wszystko nowoczesne, bardzo dobrze to pod tym względem wygląda. I dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałem. Bo powiem szczerze: miałem kilka innych opcji… Może nie konkretnych ofert, ale było mocne zainteresowanie. Kiedy jednak usłyszałem "Gent", to od razu pomyślałem, że to będzie super klub dla mnie.
Mówisz o zainteresowaniu innych klubów. O jakie konkretnie chodziło?
Nazw nie wypada mi zdradzić, ale mogę powiedzieć, że to były kluby z Niemiec i Szkocji.
A jak będziesz wspominał Górnika?
Z ogromnym sentymentem. Nigdy nie zapomnę tego klubu, bo spotkały mnie w nim same dobre rzeczy. Od kibiców, przez ludzi pracujących w środku, po stadion, po zespół. Czułem się tam znakomicie pod każdym względem. OK, to był dość krótki czas, ale bardzo pozytywny. I jedną rzecz chcę mocno podkreślić. Dziękuję klubowi Górnik Zabrze, że nie zablokował mojego odejścia. Że usiadł do stołu, podjął negocjacje i pozwolił mi odejść. Dla mnie Gent to duża szansa na spełnienie kolejnego piłkarskiego marzenia. Górnik dał mi możliwość jego realizacji. I to też zawsze będę pamiętał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Cofnijmy się jeszcze do momentu, gdy podpisałeś kontrakt z Górnikiem. Jaką rolę odegrał w tym Lukas Podolski? Bo słyszałem, że niemałą…
"Niemałą" to złe słowo. Odegrał ogromną rolę.
To prawda, że dzwonił do ciebie, gdy byłeś w Austrii i czekałeś już tylko na podpisanie umowy z Altach?
Było trochę inaczej. Lukas zaczął do mnie dzwonić jeszcze, gdy byłem w Japonii. Dzwonił codziennie i namawiał na przejście do Górnika. Ja już miałem wtedy wykupiony bilet lotniczy do Austrii i byłem zdecydowany na podpisanie tam kontraktu. I do tej Austrii poleciałem.
Zagrałeś nawet w sparingu…
Dokładnie. Ale Podolski wciąż dzwonił. Co więcej, przysyłał mi filmiki związane z Górnikiem. A to pokazujące fanów, stadion, atmosferę, historię tego klubu. Cały czas mnie naciskał i przekonywał. Aż w końcu mu się udało. Zdecydowałem się na Górnika i teraz mogę powiedzieć tak: gdyby nie Lukas Podolski, Bartosch Gaul i jego asystent, to pewnie do Zabrza bym nie przyszedł.
A już na miejscu Podolski jakoś ci pomagał?
Bez Lukasa nie byłoby transferu ani do Górnika, ani do Gent.
W jakim sensie nie byłoby transferu do Gent?
Bo Podolski w Zabrzu bardzo mnie wspierał. I w sprawach piłkarskich, i poza boiskiem. Dzięki temu szybko się tam zaaklimatyzowałem, poczułem prawie jak u siebie. Mając takie wsparcie mogłem się skupić na grze, złapałem formę czego owocem jest transfer do Gent. Zresztą, cała drużyna mnie świetnie przyjęła…
Widać to po wpisach. Dani Pacheco, pomocnik Górnika, napisał w social mediach: "Będziemy za tobą tęsknić mój mały Japończyku. Idź dalej tą drogą". To świadczy o dużej sympatii..
Bo z Danim też miałem świetne relacje. Na szczęście mogę to w sumie powiedzieć o każdym piłkarzu Górnika.
A masz swój ulubiony mecz w jego barwach?
Nawet trzy. 1:0 z Lechem na wyjeździe, gdy zdobyłem pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Potem mecz z Rakowem, strzeliłem wtedy dwa gole. I ostatni mecz w barwach Górnika, z Wartą, gdy też trafiłem do siatki.
Mieszkając w Polsce miałeś z czymś trudności? Bo Polska i Japonia to odległe kraje. Nie tylko pod względem geograficznym…
W zasadzie jedyną trudnością było dla mnie to, że mało ludzi mówi tu po angielsku. Poza tym, wszystko było super. Bardzo polubiłem Polskę, trochę nawet pozwiedzałem. Kraków, Wrocław… Polska to bardzo fajny kraj pod wieloma względami.
A polskiego jedzenia zdążyłeś popróbować?
Tak. Najbardziej mi posmakowały pierogi. Może dlatego, że w Japonii też mamy coś podobnego. Nasze pierogi nazywają się gyoza.
W Polsce z kolei, jak zresztą w wielu innych krajach, popularne jest sushi. Przypomina to serwowane w Japonii, czy jednak to nie to samo?
Wybierałem się w Polsce na sushi i wszystko było w porządku. Nie było powodów do narzekań.
Wracając na boisko, a dokładniej na trybuny. Kibice Górnika są bardzo smutni, że odchodzisz. Bardzo cię polubili i doceniali…
Ja ich też bardzo polubiłem. Świetnie nas dopingowali, robili super atmosferę. Z jednej strony jestem szczęśliwy, że przeszedłem do lepszej ligi, do większego klubu, ale rozumiem smutek fanów Górnika. Na swój sposób też jestem smutny, bo gra dla tych fanów sprawiała mi wielką radość. Natomiast wiadomo… W życiu piłkarza tak to wygląda. Jeśli pojawia się dobra oferta, to trzeba iść dalej. Korzystając jednak z okazji, jeszcze raz chciałbym podziękować fanom Górnika. Jesteście świetni, trzymajcie tak dalej!
Myślisz, że z Gent będzie ci bliżej do reprezentacji Japonii?
Myślę, że tak. To jednak lepsza liga, bardziej rozpoznawalny w Europie klub. Mam nadzieję, że sztab kadry się mną zainteresuje. Tak jak to było z Kanji Okunukim, moim byłym kolegą z Górnika Zabrze. Okunuki poszedł z Zabrza do 2. Bundesligi, a niedawno zadebiutował w reprezentacji Japonii. Mam nadzieję, że ze mną będzie podobnie.
A poleciłbyś Górnika innym japońskim piłkarzom, albo innym zagranicznym graczom?
Zdecydowanie tak. To bardzo dobre miejsce, żeby się pokazać, a moja historia jest tego dobrym przykładem. Zresztą w ogóle uważam, że polska liga jest bardzo dobrym miejscem do wystartowania jeśli chodzi o Europę.
Jeszcze niedawno grałeś na Łotwie, w słabej lidze, gdzie na wasze mecze przychodziło…
Po 500 osób…
Dokładnie. Potem był Górnik, a teraz klub, którego aspiracje sięgają Ligi Mistrzów. Szybko poszło…
Bardzo szybko. Czasem sam jestem tym zaskoczony. To jak piękny sen, niech trwa jak najdłużej…
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty