Michael Owen to legenda Liverpool FC (grał w barwach "The Reds" w latach 1996-2004) i reprezentacji Anglii (89 występów). Bronił także barw Realu Madryt, Newcastle United, Manchesteru United i Stoke City. Obecnie 44-latek jest cenionym ekspertem telewizyjnym.
Były napastnik ma czworo dzieci - trzy córki i syna Jamesa. I to właśnie o jego dramacie opowiedział angielskim mediom. 17-latek cierpi na chorobę Stargardta. To rzadka choroba genetyczna, która prowadzi do utraty wzroku.
U Jamesa zdiagnozowano ją, gdy miał osiem lat. Chłopiec marzył o pójściu w ślady ojca, ale to właśnie na boisku uwypukliły się jego problemy zdrowotne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"
"Był dobrym zawodnikiem, gdy był przy piłce, ale często nie śledził podań i nie zauważał ruchów zawodników w dalszej strefie boiska" - czytamy na bbc.com. James miał coraz większe problemy, gdy przyszło mu grać na dużych boiskach. Miał wrażenie, że wszystko dzieje się dla niego zbyt szybko.
Po wizycie u okulisty Owenowie usłyszeli straszliwą diagnozę. Michael przyznaje, że miał poczucie winy.
- Chciałbym się z nim zamienić. Gdybym mógł dać mu moje oczy, zrobiłbym to. Oddałbym wszystkie pieniądze, żeby James znów widział - wyznał Michael Owen w wywiadzie dla BBC.
James ma problemy z widzeniem centralnym ("Jest niewyraźne") oraz z widzeniem różnych kolorów i świateł. Ma za to dobre widzenie peryferyjne, czyli potrafi dostrzec obiekty, które nie znajdują się bezpośrednio przed nim.
- Staram się zauważyć, jakiego koloru jest sweter mojego taty. Jeśli więc wyjdę na zewnątrz, będę w stanie rozpoznać go po kolorze, a nie po twarzy, ponieważ mam problemy z dostrzeganiem szczegółów - powiedział syn legendy futbolu.
Czytaj także: "Ile mogą czekać?". Mocne słowa z Hiszpanii o Lewandowskim
Czytaj także: Kane może pobić rekord Lewandowskiego. Anglik przejdzie do historii?