Nie mamy czego żałować. Gabriel Slonina nie podbija Europy

Gabriel Slonina wybrał grę dla reprezentacji USA, a nie Polski. I nie mamy czego żałować, jeśli spojrzymy na obecną formę 19-latka.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Gabriel Slonina Getty Images / Isosport/MB Media / Na zdjęciu: Gabriel Slonina
Kwiecień 2022. Ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz wybrał się do USA, m.in. po to, żeby namówić Gabriela Sloninę na grę dla biało-czerwonych.

On sam początkowo deklarował, że przyjmie powołanie, na jego nazwisko były już wykupione bilety do Polski. Miał przyjechać na zgrupowanie, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Następnie wydał specjalne oświadczenie, z którego mogliśmy się dowiedzieć, że Slonina wybrał grę dla USA. - Ameryka jest moim domem i to właśnie ją będę reprezentował - przekazał.

Klamka zapadła i nie ma sensu tego roztrząsać, natomiast przyjrzeliśmy się, co słychać u Sloniny i czy Polska faktycznie ma czego żałować. Wszak mówimy o sporym talencie, który latem 2022 roku podpisał długi kontrakt z Chelsea (do 2028 roku). Fabrizio Romano informował o kwocie odstępnego w wysokości 15 milionów dolarów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"

W drużynie "The Blues" był jednak dopiero od stycznia 2023 roku. Wcześniej został jeszcze na pół roku wypożyczony do Chicago Fire. Miał dokończyć sezon i pomóc drużynie w realizacji celów.

Od stycznia trenował już pod okiem trenerów Chelsea, ale debiutu w Premier League się nie doczekał. Wystąpił jedynie w ośmiu meczach drugiej drużyny.

Szału nie robi

Latem został wypożyczony do belgijskiego KAS Eupen. Mówiąc bardzo delikatnie... nie jest to potentat. Po 21 kolejkach drużyna zajmowała 14. miejsce w ligowej tabeli i jest realnie zagrożona spadkiem. W dodatku straciła aż 43 gole, co jest drugim najgorszym wynikiem w lidze (więcej - 44 - stracił tylko ostatni w tabeli KV Kortrijk).

Slonina wystąpił w dziewiętnastu spotkaniach w Jupiler Pro League i jednym pucharowym. Wpuścił łącznie 43 gole. Szczególnie bolesny był dla niego debiut, gdy jego zespół przegrał z FC Brugge 0:5. Oczywiście nie można go winić za każdą straconą bramkę, bo obrona też potrafiła dołożyć swoje.

- To drużyna totalnie z dołu tabeli, główny kandydat do spadku. Tydzień temu wygrali, ale wcześniej prezentowali się dramatycznie i utrzymanie się będzie wielkim sukcesem. Slonina ma tam bardzo dużo pracy, ale nie przypominam sobie, żeby jakoś bardzo się wyróżniał. W słabszych klubach bramkarze często są wartością dodaną, rywale oddają w ich kierunku dużo strzałów, mogą się wykazać. A z nim tak nie jest. Nie jest to bramkarz, który rzuca na kolana swoimi interwencjami. Gdyby miał być takim kozakiem, to by się wyróżniał - mówi nam Mariusz Moński, który na co dzień obserwuje ligę belgijską.

Nie ma czego żałować

Było w Polsce wielkie oburzenie, że Slonina wybrał USA, a nie Polskę. Cóż, miał do tego prawo.

Jednak czy możemy żałować, że tak się stało? Nie chodzi już nawet o aktualną formę 19-latka. W lidze belgijskiej może pochwalić się skutecznością interwencji na poziomie 67 proc., czyli nie jest to wynik - delikatnie rzecz ujmując - wybitny.

Trzeba dodać też fakt, że... przecież Polska bramkarzami stoi.

Wojciech Szczęsny jest co prawda bliżej niż dalej zakończenia kariery, natomiast ostatnio błyszczy m.in. Marcin Bułka. Do tego jest Kamil Grabara na porównywalnym poziomie. Bramka reprezentacji wydaje się pozycją zabetonowaną przynajmniej na następną dekadę.

Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×