W drugim, sobotnim meczu w lidze włoskiej faworytami byli gospodarze. Juventus FC został niespełna tydzień temu liderem. Pokonał 3:0 US Lecce i wykorzystał nieobecność w kraju Interu Mediolan, który walczył z powodzeniem o Superpuchar Włoch. Z kolei przedostatnie w tabeli Empoli FC broni się przed spadkiem.
Drużyna z Toskanii miała małe powody do optymizmu przed meczem w Turynie. Empoli przełamało się w poprzedniej kolejce i rozbiło 3:0 Monzę. Ponadto w ostatnich pięciu spotkaniach, przeciwko Juventusowi, odniosło dwa zwycięstwa. Nawet biorąc pod uwagę zapaść Bianconerich, niewiele zespołów mogło pochwalić się równie niezłym bilansem.
Częściowo potwierdziły się zapowiedzi mediów, które przewidywały grę od pierwszego gwizdka czterech Polaków. I faktycznie, tylu pojawiło się w jedenastkach, chociaż mocniej spodziewany był Bartosz Bereszyński niż Arkadiusz Milik. Ostatecznie napastnik Juventusu dostał możliwość pokazania się od Massimiliano Allegrego, a na ławce rezerwowych Empoli zasiadł Bartosz Bereszyński. Poza Milikiem wystąpili od początku Wojciech Szczęsny, Sebastian Walukiewicz oraz Szymon Żurkowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Inna sprawa, że już w 18. minucie Arkadiusza Milika nie było na boisku. Kandydat do reprezentacji Polski zobaczył czerwoną kartkę za brutalny atak wślizgiem w nogi Alberto Cerrego. Wejście wyprostowaną nogą, na wysokości piszczela, zostało najpierw wycenione na napomnienie, ale interweniował VAR. W ten sposób żółta kartka została wymieniona na czerwoną i Milika zabraknie również w derbach Italii w następnej kolejce.
Juventus rozgrywał na początku meczu i próbował rozbroić defensywę gości stłoczonych w jedenastu na własnej połowie. W pierwszym kwadransie więcej pracy miał Elia Caprile, który poradził sobie ze strzałami Dusana Vlahovicia oraz Andrei Cambiaso. Z kolei Wojciech Szczęsny zmierzył się z jednym uderzeniem ostrzegawczym.
Po czerwonej kartce mecz zaczął wyglądać dziwnie i do końca pierwszej połowy widownia prawie nie zobaczyła sytuacji podbramkowych. Tak jakby drużyny czekały na manewry taktyczne w przerwie. Juventus nie chciał odsłonić się, a Empoli nie wiedziało, jak przekuć w gola przewagę liczebną. Była jedna szansa na bramkę w doliczonym czasie, ale nie wykorzystał jej Fabio Miretti z Juventusu po błędzie Emmanuela Gyasiego.
Dziesięciu zawodników Juventusu zdołało strzelić gola jedenastu przeciwnikom w 50. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka odbiła się od Federico Gattego oraz Sebastiano Luperto, po czym zaskoczyła Ardiana Ismajliego. Nie zaskoczyła natomiast Dusana Vlahovicia, który oddał sytuacyjne uderzenie z bliska na 1:0.
Przy wyniku 1:0 było wiadomo, jak będzie wyglądać spotkanie. Juventus skupiał się na bronieniu pomimo osłabienia. Z kolei Empoli szukało sposobu na pokonanie Wojciecha Szczęsnego. W 70. minucie goście doprowadzili do remisu 1:1. Tommaso Baldanzi pokonał Polaka precyzyjnym strzałem po ziemi w sam narożnik. Nie zdążył z blokiem Manuel Locatelli, prawie nie zareagował bramkarz Juventusu i gospodarze musieli zapomnieć o zaliczce.
Drużyny zremisowały po raz pierwszy od 16 lat. Juventus nie wykorzystał prowadzenia, a Empoli przewagi zawodnika w polu przez ponad 70 minut.
Juventus FC - Empoli FC 1:1 (0:0)
1:0 - Dusan Vlahović 50'
1:1 - Tommaso Baldanzi 70'
Składy:
Juventus: Wojciech Szczęsny - Federico Gatti, Bremer, Alex Sandro - Andrea Cambiaso (78' Samuel Illing-Junior), Weston McKennie, Manuel Locatelli, Fabio Miretti (59' Timothy Weah), Filip Kostić (78' Kenan Yildiz) - Dusan Vlahović, Arkadiusz Milik
Empoli: Elia Caprile - Ardian Ismajli, Sebastian Walukiewicz, Sebastiano Luperto - Emmanuel Gyasi, Szymon Żurkowski (90' Jacopo Fazzini), Alberto Grassi (56' Matteo Cancellieri), Youssef Maleh, Liberato Cacace - Alberto Cerri (56' Tommaso Baldanzi), Nicolo Cambiaghi (90' Razvan Marin)
Żółte kartki: Weah (Juventus) oraz Walukiewicz (Empoli)
Czerwona kartka: Arkadiusz Milik (Juventus) /18' - za faul/
Sędzia: Luca Marinelli
Tabela Serie A:
Czytaj także: Mogło dojść do sensacyjnego transferu Messiego? Namawiali go przez 10 dni
Czytaj także: Co za słowa o Skorupskim! Polak w pogoni za legendami