Na zakończenie stycznia FC Barcelona rozegrała mecz z Osasuną Pampeluna. Była to dla gospodarzy szansa na poprawienie sytuacji w La Lidze. Niedawno stracili możliwość zdobycia Pucharu Króla oraz obronienia Superpucharu Hiszpanii. Na dodatek drużyna jest już świadoma, że po zakończeniu sezonu rozstanie się z trenerem Xavim. Pod wodzą byłego, znakomitego pomocnika może jeszcze powalczyć wiosną w La Lidze i w Lidze Mistrzów.
Osasuna zagrała w składzie różniącym się od tego, który zapowiadały hiszpańskie media. Goście ustawili się pięcioma obrońcami w linii i czekali na rozegrania przeciwnika. Po blisko czterech minutach wymieniania podań FC Barcelona oddała pierwsze uderzenie, ale próba zza pola karnego Joao Cancelo pozostawiała dużo do życzenia. Niewiele później był zablokowany strzał Roberta Lewandowskiego.
W meczu wcześnie polały się łzy. W 7. minucie kibice żegnali brawami zrozpaczonego i kontuzjowanego Ferrana Torresa, którego zmiennikiem był Fermin Lopez. Zmieniło się więc ofensywne trio FC Barcelony, w którym poza wspomnianym już Robertem Lewandowskim, zagrał Lamine Yamal. W 11. minucie raz jeszcze pokazał się Polak, który próbował strącić piłkę głową do bramki po wrzutce z rzutu wolnego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Po kilkunastu w miarę obiecujących minutach widowisko zaczęło nużyć, ponieważ oba zespoły nie oddawały strzałów celnych. Najgroźniejsi na boisku byli Robert Lewandowski oraz Fermin Lopez, ale trudno było powiedzieć, że siali postrach na połowie Osasuny. Cały czas obu zawodnikom brakowało wyczucia do wykorzystania sytuacji podbramkowych.
W 35. minucie ożywiła się widownia, ponieważ Jules Kounde nieznacznie spudłował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Poradził sobie w walce o dojście do piłki z Lucasem Torro, ale strzelił nad poprzeczką. W podobnych okolicznościach Ante Budimir mógł zdobyć prowadzenia dla Osasuny, ale zmarnował jej najlepszą szansę na gola w pierwszej połowie i strzelił niecelnie.
Niebawem nadeszła przerwa i stanęło na remisie 0:0. Portale statystyczne informowały optymistycznie o jednym strzale celnym, ale i to nie była krzepiąca liczba jak na 45 minut. Dokładność szwankowała po obu stronach.
Dobrym znakiem w 47. minucie było soczyste uderzenie celne Lamine'a Yamala, jednak trafił nim prosto w Aitora Fernandeza. FC Barcelona nieco przyspieszyła w porównaniu z pierwszą połową meczu, ale nie na tyle, żeby uniknąć pierwszych gwizdów z trybun po niespełna godzinie meczu.
W 62. minucie Vitor Roque zastąpił na boisku Fermina Lopeza, a FC Barcelona przeszła na ustawienie z dwoma klasycznymi napastnikami. Vitor Roque potrzebował minuty na strzelenie gola na 1:0. Akcja została rozegrana przez Frenkiego de Jonga oraz Joao Cancelo, a zmiennik wpakował piłkę z bliska do siatki po wrzutce reprezentanta Portugalii. W ten sposób gospodarze dobrali się do bramki zamurowanej przez Osasunę.
Goście niebawem sami zadali sobie drugi cios, ponieważ w 67. minucie Unai Garcia zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, co dodatkowo skomplikowało ratowanie wyniku. Osasuna miała jedną szansę na wyrównanie, ale płaskim strzałem chybił Raul Garcia. Po przeciwnej stronie boiska była z kolei nieuznana bramka Roberta Lewandowskiego i mecz zakończył się wynikiem 1:0.
FC Barcelona - Osasuna Pampeluna 1:0 (0:0)
1:0 - Vitor Roque 63'
Składy:
Barcelona: Inaki Pena - Jules Kounde, Ronald Araujo, Pau Cubarsi, Joao Cancelo - Ilkay Guendogan, Frenkie De Jong, Pedri (76' Oriol Romeu), - Lamine Yamal, Robert Lewandowski, Ferran Torres (7' Fermin Lopez, 62' Vitor Roque)
Osasuna: Aitor Fernandez - Jesus Areso, Unai Garcia, David Garcia, Jorge Herrando, Johan Mojica - Jon Moncayola (83' Kike Barja), Lucas Torro (83' Pablo Ibanez), Aimar Oroz (67' Raul Garcia) - Ante Budimir (67' Darko Brasanac), Jose Manuel Arnaiz (68' Ruben Garcia)
Żółte kartki: Pedri (Barcelona) oraz U. Garcia (Osasuna)
Czerwona kartka: Unai Garcia (Osasuna) /67' - za drugą żółtą/
Sędzia: Jorge Figueroa Vazquez
Tabela La Ligi:
Czytaj także: "Stworzysz historię". Wielkie słowa prezydenta Barcelony
Czytaj także: To im się udało. Barcelona oryginalnie nazwała Lewandowskiego