Co dalej z Mucim? Jasna deklaracja gwiazdy Legii

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Ernest Muci
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Ernest Muci

- Mam swoje ambicje i marzenia, ale w Warszawie cały czas mogę się rozwijać - mówi na łamach "Piłki Nożnej" Ernest Muci. Wschodząca gwiazda Legii Warszawa za kilka miesięcy stanie w transferowym oknie wystawowym, jakim będzie Euro 2024.

[b]

[/b]

Przychodził do Legii Warszawa z mianem wonderkida z Albanii. Ernest Muci potrzebował czasu, aby okrzepnąć w Polsce i staje się coraz ważniejszą postacią w ekipie wicemistrzów Polski.

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Jak długo zostaniesz w Legii?

Ernest Muci, piłkarz Legii Warszawa, reprezentant Albanii: W Warszawie cały czas mogę się rozwijać. Mam jednak swoje ambicje i marzenia, to normalne u każdego piłkarza, więc chciałbym kiedyś zagrać w jednej z najlepszych lig na świecie. Kiedy? Kiedy przyjdzie właściwy czas. Na razie jestem w Legii, dobrze się czuję, a to jest dla mnie najważniejsze.

Masz kontrakt jeszcze przez półtora roku. Przed chwilą odszedł Bartosz Slisz, który miał o pół roku krótszy.

Wiem, zobaczymy, co się wydarzy. Na razie w ogóle o tym nie myślę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych

Rozmawiacie już z klubem o nowym kontrakcie?

Jeszcze nie.

Runda jesienna tego sezonu była twoją najlepszą, odkąd trafiłeś do Polski?

Było sporo meczów, rozegrałem wiele minut i prezentowałem najlepszą moją formę w Legii. Wiem jednak, że mogę grać lepiej, bardziej pomagać drużynie. Dla nas priorytetem w tym sezonie jest mistrzostwo Polski.

Strata do lidera jest pokaźna.

Zdaję sobie z tego sprawę. Będzie trudno ją odrobić, ale nie jest to niemożliwe. Widzę, jaką mamy jakość i jeśli będziemy wygrywać te mecze, które powinniśmy wygrywać, to strata będzie się co chwilę zmniejszać.

Jesienią zagraliście 34 mecze. Czułeś się zmęczony?

Dla wielu z nas to było pierwsze podobne doświadczenie. Tak się jednak gra w Europie i taka sytuacja nas rozwija. Zebraliśmy bardzo dużo doświadczenia, ale w kilku spotkaniach zawiedliśmy, powinniśmy byli je wygrać. Mam na myśli mecze ligowe. Czy byłem zmęczony? Fizycznie czułem się bardzo dobrze, ale mentalnie dało się to odczuć. Graliśmy niemalże cały czas co trzy dni. Wracaliśmy z jednego meczu, mieliśmy dzień na regenerację, trening przedmeczowy i wyjazd na kolejny.

Jak opiszesz jesienną kampanię Legii w Europie?

To był szalony czas. Celem był awans do fazy grupowej i cały czas o tym myśleliśmy w trakcie eliminacji. Najpierw odrabialiśmy straty w Szymkencie, dokąd lecieliśmy prawie dziesięć godzin i doświadczyłem najwyższych temperatur w swoim życiu. Kiedy wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do autobusu, każdy zdejmował koszulkę bo nie dało się wytrzymać. Później przegraliśmy pierwszy mecz z Austrią Wiedeń, a rewanż był zwariowany. W Danii trzykrotnie goniliśmy wynik i wywalczyliśmy remis. Do tego na koniec doszła seria rzutów karnych z Midtjylland.

Ernest Muci pokazał się ze świetnej strony w Lidze Konferencji Europy
Ernest Muci pokazał się ze świetnej strony w Lidze Konferencji Europy

W meczu rewanżowym z Austrią byłeś bohaterem, strzelając gola w setnej minucie, który dał awans do czwartej rundy.

Po pierwszym meczu wiedziałem, że zawiedliśmy, ale cały czas byłem świadomy, że mamy szansę wyeliminować rywala. Austria nie była od nas lepsza w Warszawie, była skuteczniejsza. Pojechaliśmy do Wiednia jak po swoje. Co do gola, kiedy zobaczyłem, że obrońca do mnie wyskakuje i będzie próbował zablokować strzał, pomyślałem, aby tylko zamarkować uderzenie, przełożyć go i dopiero zdecydować się na strzał. Zresztą, uderzenie z pierwszej piłki w tej sytuacji byłoby trudne. Kiedy futbolówka wpadła do siatki, zobaczyłem euforię kolegów, trenerów i kibiców. Ta chwila zostanie ze mną na zawsze. Po spotkaniu moje media społecznościowe zwariowały. Ludzie mnie wszędzie oznaczali, wrzucali zdjęcia, wideo z tej akcji. Czułem się znakomicie. Dla obcokrajowca docenienie przez kibiców z innego kraju smakuje wyjątkowo.

Mecz z Aston Villą przy Łazienkowskiej był twoim najlepszym występem w barwach Legii?

Nie wiem, nie myślałem o tym. Z reguły staramy się utrzymywać przy piłce, w tym spotkaniu mieliśmy ją rzadziej niż rywal, ale to normalne. Wygraliśmy 3:2, strzeliłem dwa gole i generalnie był to jeden z najlepszych występów Legii w ostatnim czasie. Byliśmy skuteczni, graliśmy zgodnie z planem. Szybko objęliśmy prowadzenie, rywale błyskawicznie odpowiedzieli. Kiedy zdobyłem pierwszą bramkę, na 2:1, na trybunach zapanowała euforia. Nie było już szans, abyśmy przegrali spotkanie. Już wiedziałem, że będzie to magiczny wieczór.

Magiczny wieczór, po którym UEFA nominowała ciebie do tytułu najlepszego piłkarza pierwszej kolejki fazy grupowej LKE.

Kilka godzin po meczu najbliżsi podsyłali mi linki z tym głosowaniem. Nie wygrałem, ale najważniejsze, że drużyna wygrała w tym spotkaniu. Mogło być tak, że strzeliłbym dwa gole, a my byśmy zremisowali czy przegrali. Wtedy bym był rozczarowany.

Jesteś szczęśliwy w Legii?

Właśnie zaczął się mój czwarty rok w Legii, czuję się tutaj bardzo dobrze. Moja rodzina też ma same pozytywne odczucia - do Warszawy często przyjeżdża moja dziewczyna oraz rodzice. Nie lubię zbyt długo przebywać sam. W dodatku w drużynie jest też Juergen Celhaka, z którym funkcjonujemy trochę jak bracia. Znamy się od wielu lat.

Pamiętasz swoje pierwsze dni w Polsce?

Tak, bardzo dobrze. Dla mnie to było duże wyzwanie i chęć zdobycia nowego doświadczenia. Po raz pierwszy wyjechałem z Albanii, a miałem zaledwie dziewiętnaście lat. Byłem z daleka od rodziny, w lidze, która w moim kraju nie była zbyt znana. Ludzie wiedzą, że jest taki klub jak Legia, ale ligi polskiej raczej nie oglądają. Wiedziałem jednak, że jest to miejsce, gdzie będę mógł się rozwijać, postawić kolejne kroki w karierze, powalczyć o najwyższe cele oraz zaprezentować się w Europie. Po pierwszych pięciu miesiącach poczułem, że w pełni zaaklimatyzowałem się w nowym otoczeniu i przyzwyczaiłem się do tej zmiany. Wiedziałem, że od początku nie będę kluczowym zawodnikiem. Byłem za młody. Pierwszy sezon zakończył się mistrzostwem, rok później walczyliśmy o utrzymanie. To był bardzo trudny czas, przecież kilka lat wcześniej Legia grała w Lidze Mistrzów, w tamtym sezonie awansowała do Ligi Europy, a w Ekstraklasie kompletnie zawodziliśmy. Takie sytuacje uczą pokory. Tamten czas sprawił, że dzisiaj jestem silniejszy mentalnie. Każdy z nas coś wyciągnął z tej lekcji.

Czujesz się gwiazdą drużyny?

Każdy, kto mnie zna, nigdy nie powie, że jestem gwiazdą. Jestem raczej spokojną osobą, która lubi pracę w ciszy. To nie w moim stylu, by czuć się większym niż inni. Mam zaledwie 22 lata, wiem, że przede mną jeszcze wiele różnych chwil. Chcę się rozwijać, stać mnie na więcej. W Ekstraklasie też mogę prezentować się jeszcze lepiej. Chcę to robić. To nie jest łatwa liga, choć z boku może na taką wyglądać. Drużyny grają fizycznie, agresywnie, trzeba się w tym odnaleźć. W meczach z Legią rywale ustawiają się raczej z tyłu, głównie bronią, nie ma zbyt wiele miejsca pod polem karnym przeciwnika. Na przestrzeni trzech lat mogę powiedzieć, że Ekstraklasa zrobiła postęp. Drużyny dokonują coraz ciekawszych transferów, inwestują, rośnie infrastruktura, a do tego polskie zespoły w ostatnich latach co roku grają w Europie.

Pokazałeś się w Ekstraklasie, Lidze Konferencji, a za chwilę będzie szansa na występy w mistrzostwach Europy.

Wygraliśmy grupę, choć po losowaniu wiele osób mówiło, że o pierwsze miejsce będą walczyć Polska i Czechy. Niektórzy nas lekceważyli, ale nie miałem z tym problemu. Wiedziałem, że jesteśmy w stanie potwierdzić swoją wartość na boisku. Nawet łatwiej się gra w roli underdoga. Pamiętam pierwszy mecz w eliminacjach. Graliśmy w Warszawie z Polską, przegraliśmy 0:1, a mnie nie było wtedy w kadrze. Przyszedłem na stadion jako kibic. Byliśmy jednak chwilę po zmianie trenera, który poznawał zespół, dokonywał zmian. W czerwcu już zostałem powołany do drużyny narodowej i zauważyłem, że selekcjoner sporo zmieniał, jeśli chodzi o nasze nastawienie czy sam trening. Dzisiaj relacje pomiędzy zawodnikami w reprezentacji są znacznie lepsze niż wcześniej. Niezależnie, kto wychodzi w składzie, każdy chce wygrać i pracuje dla drużyny. W defensywie jesteśmy lepiej zorganizowani, wiemy, co mamy robić. Stadion przy okazji meczów domowych wypełnia się po brzegi, ludzie są z nas dumni i zagramy na wielkim turnieju. Dopiero drugi raz w historii.

Na zdjęciu: Ernest Muci
Na zdjęciu: Ernest Muci

Z czego wynika umiejętność znakomitych strzałów z dystansu u albańskich piłkarzy?

Mamy kilku niezłych zawodników, którzy potrafią to robić. To jest nasza silna strona, bo uderzenia spoza pola karnego mogą zaskoczyć rywali, a kiedy potrafi to robić kilku zawodników, to przeciwnik musi być zawsze czujny. Łatwiej jest blokować jednego takiego piłkarza niż trzech. Oczywiście, każdy z nas nad tym pracuje na treningach, ale do tego też trzeba mieć talent.

Portal goal.com po eliminacjach Euro 2024 umieścił was na jedenastym miejscu wśród faworytów do zwycięstwa w turnieju. Po losowaniu jednak spadliście o dziesięć pozycji…

Grupa jest bardzo trudna. Zagramy z Hiszpanią, Chorwacją i Włochami, więc z faworytami nie tyle w naszej grupie, co zespołami, które mogą wygrać cały turniej. W eliminacjach też jednak nie byliśmy na początku uważani za zespół, który może wyjść z grupy. Jako underdog postaramy się sprawić niespodziankę.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty