FC Barcelona w styczniu notowała fatalne wyniki. Podopieczni Xaviego przegrali aż 1:4 w finale Superpucharu Hiszpanii z Realem Madryt. Do tego doszły porażki w Pucharze Króla z Athletikiem Bilbao (2:4) oraz z Villarreal CF w lidze (3:5).
Ponadto trener poinformował, że na koniec sezonu odejdzie z drużyny, co było szokiem dla wielu piłkarzy katalońskiego klubu. Wobec tych wydarzeń gracze wzięli sprawy w swoje ręce.
"Mundo Deportivo" sugerowało, że gracze zjedzą wspólny posiłek w domu Roberta Lewandowskiego. I rzeczywiście, w poniedziałek (29 stycznia), doszło do takiego spotkania (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dwa strzały i za każdym razem okno. Popis piłkarza z Ekstraklasy
Od tego momentu nastąpił przełom. Katalończycy wygrali z Osasuną Pampeluna (1:0), a w sobotę z Deportivo Alaves (3:1). Przełamał się także Robert Lewandowski, który strzelił bramkę w ostatnim spotkaniu.
- Byliśmy w złym miejscu - powiedział w rozmowie z Eleven Sports Andreas Christensen. - Przeżywaliśmy ciężki okres, mieliśmy słabe wyniki. Musieliśmy spróbować czegoś nowego, odwrócić bieg zdarzeń - dodał.
Duńczyk odniósł się do poniedziałkowego spotkania w domu Roberta Lewandowskiego. Jest zdania, że był to ważny moment dla całego zespołu.
- Teraz mamy za sobą dwie wygrane z rzędu, a graliśmy z trudnymi rywalami i to były wymagające spotkania. Zrobiliśmy krok naprzód. Teraz musimy się upewnić, że nie zrobimy dwóch do tyłu. Myślę, że to dla nas punkt zwrotny - zakończył Christensen.
O trzecie z rzędu zwycięstwo Katalończycy powalczą w niedzielę, 11 lutego o godz. 21:00. Tego dnia podejmować będą Granada CF.
Czytaj także:
- Czerwień, ale za co? Ogromna kontrowersja w meczu Barcelony
- "Lewy" w końcu skomentował decyzję Xaviego. "Nie chcę o tym nawet myśleć"