[b]
[/b]
Marek Papszun był najpoważniejszym kontrkandydatem Michała Probierza na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski, ale - jak przyznaje - z perspektywy czasu się nim nie czuje. - To nie była rywalizacja. Brałem udział w czymś, co de facto nie istniało, dlatego nie czuję się przegrany. Prezes podjął decyzję już przed spotkaniem ze mną, że selekcjonerem zostanie Michał Probierz - mówi "Piłce Nożnej" Papszun.
- Takie jego prawo. Ale wybierał trenera najważniejszej drużyny w Polsce, więc naturalnie za tę decyzję ponosi odpowiedzialność. Zwłaszcza że nie pierwszy raz wybierał selekcjonera drużyny narodowej, a do jakich wyników te wybory doprowadziły, widzimy. Nie wyszliśmy ze słabiutkiej grupy i tylko dzięki przedziwnemu regulaminowi mamy szansę na awans - dodaje 49-latek, który po raz czwarty z rzędu wygrał plebiscyt "Piłki Nożnej" w swojej kategorii.
Przemysław Pawlak: Gdyby zamienił się pan z "Piłką Nozną" miejscami, kogo wybrałby pan Trenerem Roku? Nie ukrywam, mieliśmy w redakcji dylemat, ponieważ w 2023 roku jako szkoleniowiec pracował pan tylko przez kilka miesięcy.
Marek Papszun: Nie jestem zdziwiony waszymi rozterkami, mieliście trudny wybór, niemniej trzeba spojrzeć na jeszcze jedną kwestię - mistrzostwo Polski mistrzostwu Polski nierówne. Ważne bowiem, w jakich warunkach, w jakim klubie je zdobywasz. Kontekst jest istotny. Zdobyć mistrzostwo z Rakowem Częstochowa i zdobyć mistrzostwo z Legią Warszawa czy Lechem Poznań to inna skala osiągnięcia. Raków jeszcze siedem lat temu występował w drugiej lidze, pięć lat temu - w pierwszej. Patrząc z perspektywy 2017 roku, zdobycie przez Raków mistrzostwa Polski w 2023 roku było niemożliwe. A jednak w tak krótkim czasie tego dokonaliśmy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu
Ale kogo by pan wskazał?
Na pewno jako bardzo poważnego konkurenta dla mnie postrzegałbym Maćka Skorżę. Zresztą, w 2022 roku również rywalizowaliśmy o miano Trenera Roku.
Wtedy Skorża był w o tyle trudnej sytuacji, że po zdobyciu mistrzostwa Polski z Lechem, przestał pracować, jak pan w 2023 roku.
I właśnie o to chodzi, zważyć mistrzostwo Lecha i Rakowa nie sposób. Lech obchodził stulecie klubu, to napędzało zespół, w dodatku o tytuł rywalizował właśnie z Rakowem, a my dysponowaliśmy budżetem na dużo niższym poziomie niż klub z Poznania. Nie mówiąc o infrastrukturze, akademii. Zresztą, wystarczy przeanalizować skład Rakowa z tamtego sezonu i zobaczyć, gdzie grają dziś niektórzy piłkarze. A mimo tego rzuciliśmy rękawicę Lechowi. Proszę mnie źle nie zrozumieć, każdy tytuł ma swoją wymowę, jest sukcesem także trenera, natomiast takiemu klubowi jak Lech jest łatwiej sięgnąć po mistrzostwo, niż takiemu klubowi jak Raków. Raków zrobił coś ponad stan. Co nie zmienia faktu, że gdybyście teraz czy poprzednio Trenerem Roku mianowali Maćka, również byłoby to zasadne. Bo w 2023 roku osiągnął konkretny sukces. Jest jakiś inny trener w polskiej piłce, o którym można to powiedzieć? Wiem, że redakcja wybiera Trenera Roku tylko z polskich szkoleniowców, ale ja mówiąc o naszym futbolu, biorę pod uwagę również obcokrajowców w nim pracujących.
Kosta Runjaic zdobył Puchar Polski.
Pamiętam. Jeśli pracując w klubie o takich możliwościach zdobycie pucharu jest sukcesem, to tak. I proszę tego nie traktować jako przytyk do Kosty, to dobry trener, mamy dobre relacje. Jeśli chodzi natomiast o skuteczność trenera, powinniśmy patrzeć szerzej niż tylko na wynik, choć on też jest istotny. Bardzo ważne są warunki pracy, postęp zespołu i graczy, wpływ trenera na rozwój klubu jako całej organizacji. I przede wszystkim - czy potrafi wykorzystać potencjał, którym dysponuje.
Zdecydowałby się pan na obecnym etapie wejść drugi raz w podobny projekt jak Raków, ponownie zacząć budowę klubu?
Może nie z poziomu drugiej ligi, ale zapytania były. Nie jestem zainteresowany. W ogóle na ten moment nie patrzę na nasz rynek w kontekście pracy. W polskiej piłce klubowej osiągnąłem maksimum, chciałbym spróbować sił gdzieś indziej. Odchodząc z Rakowa, miałem myśl, że zrobię sobie rok przerwy, ale gdyby pojawiła się propozycja nie do odrzucenia, zamierzałem podjąć nowe wyzwanie z marszu. Dziś już wiem, że to było niewłaściwe myślenie.
Nie byłem w ogóle gotowy do podjęcia pracy w klubie zagranicznym. Nie chodzi tylko o kwestie odpoczynku, zadbania o siebie, mówię o wielu innych obszarach. Wchodząc do klubu zagranicznego, musisz być przygotowany. A ja nie byłem gotowy nawet na proces rekrutacji. Nie wiedziałem jak wygląda, nie miałem menadżera. Nie posiadałem też odpowiedniej dokumentacji. A jeszcze trzeba nauczyć się, jak swoją koncepcję przedstawić możliwie krótko i zrozumiale dla pracodawcy. Także w kontekście moich oczekiwań względem klubu. Dziś jest już inaczej, dobrze wykorzystałem ten czas, mocno zainwestowałem w siebie. Przygotowuję się do nowego wyzwania, pod tym względem jestem już na zupełnie innym poziomie.
Ile realnych tematów pojawiło się przez te miesiące?
To zależy, jak rozumieć słowo: realnych. Ofert było sporo, ale o części byłem informowany dopiero po fakcie, bo z góry agent wiedział, że nie będą wystarczająco satysfakcjonujące. Odebrałem też bardzo dużo telefonów od innych menadżerów, którzy podpytywali czy nie byłbym zainteresowany jakimś kierunkiem, gdzie akurat powstał wakat. To jednak bardzo trudny temat do finalizacji.
Dlaczego?
Porządne kluby tak nie szukają trenerów, czego też się nauczyłem. Porządne kluby w momencie zwolnienia szkoleniowca już mają przygotowanego następcę, ewentualnie krótką listę kandydatów. Jeśli mam zostać trenerem w danym miejscu, muszę być tam na miejscu pierwszym lub drugim, gdy jeszcze szkoleniowiec, którego zastępujesz, pracuje. Wtedy można mówić o realnych szansach na pracę, bo gdy jesteś na liście na piątym miejscu do danego klubu, jakie jest prawdopodobieństwo, że czterech przed tobą nie przyjmie oferty?
I zagranicą zwraca się uwagę na potencjał - jakie wyniki notował zespół prowadzony przez danego trenera względem posiadanego potencjału sportowego, czy robił więcej niż wskazywałyby na to umiejętności zawodników, czy trener ma wiedzę w innych obszarach? Zwłaszcza w krótkim okresie poważne kluby nie patrzą tylko na suchy wynik, świat piłki dziś tak nie działa. Natomiast rozmów, w których ja brałem udział, widziałem się z ludźmi, przeprowadziłem dotychczas kilka. Chodzi o kierunki zagraniczne. Tyle że te rozmowy dochodziły do różnych etapów. W dwóch przypadkach byliśmy w momencie, w którym decyzja była już po mojej stronie - albo wchodzę, albo nie.
Dlaczego pan nie wszedł?
Może gdyby rzecz z tymi pracodawcami działa się za kilka miesięcy, decyzja byłaby inna. Na obecnym etapie uznałem jednak, że jeszcze zaczekam. Nie ma się co spieszyć. Zwłaszcza że nie muszę nerwowo patrzeć w telefon, czy coś się dzieje. Przeciwnie, zainteresowanie moją osobą wciąż jest spore, nawet jeśli liga polska nie pomaga, nie jest znacząca w Europie i jako polscy trenerzy nie istniejemy na rynkach zagranicznych. Zachowuję spokój. Także ze względu na profesjonalizm klubów, które poszukują trenerów. Nie boję się, że nie będę mieć pracy. To ogromny komfort.
Upływający czas nie spowoduje, że temperatura pana nazwiska zacznie spadać?
Nie rusza mnie to. Zidane też już długo nie pracuje. Oczywiście - to inna półka. Ale ja na swojej półce też coś znaczę. To nie jest tak, że za pół roku nikt nie będzie pamiętał, kto to jest Papszun. Przynajmniej w Polsce. Daję sobie jednak czas. Jeśli do lata nie podejmę pracy, przyjdzie czas na zweryfikowanie swoich oczekiwań. Jestem w najlepszym do pracy wieku, to jest mój prime, trzeba to wykorzystać.
Funkcjonuje pan w środowisku jako człowiek lubiący mieć wpływ na każdy aspekt działalności klubu, sprawujący autorytarne rządy, może to błąd?
Nie uzurpuję sobie prawa do rządzenia i to jeszcze w sposób autorytarny. Pierwszy trener jest liderem i zarządza drużyną, ale gdyby taki był sposób dowodzenia, nie byłoby sukcesów Rakowa. Dziś nikt nie przetrwa dłużej niż sezon, jeśli nie jest graczem zespołowym. Wiem, że bezmyślnie kopiowane są głosy na mój temat o tej mitycznej zaborczości, bezkompromisowości. Najczęściej jednak takie informacje rozsiewają ludzie, którzy mnie nie znają, nierzadko nigdy ze mną nie rozmawiali lub byłem wobec nich wymagający, a oni z różnych względów nie podołali. Wiem, jak pracuję, jakimi wartościami się kieruję i wiedzą to też ludzie, na których mi zależy, bo też są wartościowi.
A dlaczego nie został pan selekcjonerem reprezentacji Polski, spotkał się pan przecież z prezesem federacji, Cezarym Kuleszą?
Z mojej perspektywy - nie miałem żadnych szans, to nie była rywalizacja. Brałem udział w czymś, co de facto nie istniało, dlatego nie czuję się przegrany. Prezes podjął decyzję już przed spotkaniem ze mną, że selekcjonerem zostanie Michał Probierz, absolutnie takie było jego prawo. Ale wybierał trenera najważniejszej drużyny w Polsce, więc naturalnie za tę decyzję ponosi odpowiedzialność. Zwłaszcza że nie pierwszy raz wybierał selekcjonera drużyny narodowej, a do jakich wyników te wybory doprowadziły, widzimy. Nie wyszliśmy ze słabiutkiej grupy i tylko dzięki przedziwnemu regulaminowi mamy szansę na awans. To nie jest prywatny klub, tylko dobro narodowe i jako kibice oczekujemy wykorzystania potencjału naszych piłkarzy. Temat dla mnie zamknięty.
W jakim rozumieniu zamknięty? Czysto hipotetycznie, gdyby Kulesza złożył panu teraz ofertę, nie przyjąłby jej pan?
Na reprezentację Polski nigdy się nie obrażę. Do pana Kuleszy też nic nie mam, nic mi nie zrobił, nie wykonał żadnego niedozwolonego ruchu. Wybrał określony sposób wyboru selekcjonera i postawił na innego trenera - jego sprawa. W każdym razie, było to dobre doświadczenie dla mnie, zobaczyłem, jak działa PZPN i jacy ludzie w nim pracują. To nie jest tak, że tylko bezwartościowi, ale ocenę pozostawię dla siebie.
Zrobiłby pan coś inaczej niż Probierz w październikowych i listopadowych meczach?
Oczywiście, bo każdy trener pracuje inaczej, podejmuje inne decyzje. Tym bardziej że selekcjoner reprezentacji Polski ma bardzo duże możliwości wyboru piłkarzy i wcale nie mówię tego w złym kontekście. Natomiast wyniki reprezentacji były fatalne i nie zgodzę się z tym, że mamy taki potencjał, bo on jest dużo większy niż to, co pokazaliśmy w eliminacjach. Skompromitowaliśmy się. Teraz mamy szansę na rehabilitację, pokazanie, że nie będziemy kadrą na poziomie Mołdawii, że nie wylądujemy na peryferiach futbolu na długie lata.