Format turnieju piłkarskiego z 24 drużynami nie jest uznawany za doskonały i ma swoich krytyków. W końcu z grupy można wyjść nawet z trzeciego miejsca. Można nawet nie wygrać w tej fazie meczu, jak zrobiła to Portugalia podczas Euro 2016. W grupie (dodajmy, że dość przeciętnej, bo z Austrią, Islandią, Węgrami - przyp. red.) trzy razy zremisowała, by potem... sięgnąć po główne trofeum. Co więcej, wygrywając de facto raz w regulaminowych 90 minutach (w półfinale).
Los przyszłych mistrzów w rękach rywali
W Portugalii nikt nigdy nie powinien już więc narzekać na to, że z grupy wyjść mogą trzy zespoły. Tak samo będzie w Wybrzeżu Kości Słoniowej. W tegorocznym Pucharze Narodów Afryki z trzeciej pozycji do fazy pucharowej awansowała również reprezentacja tego kraju. Wprawdzie w grupie nie zremisowała ani razu, ale za to dwukrotnie przegrała, w tym dostając w trzeciej kolejce srogie lanie od Gwinei Równikowej (0:4).
Kibice byli wściekli na postawę piłkarzy. Wszyscy musieli drżeć, śledząc, jak układają się mecze w innych grupach. A przecież trzeba było pamiętać, że WKS zakończyło grę w pierwszej rundzie z ujemnym bilansem bramkowym. Czekano dwa dni na rozwój sytuacji w pozostałych grupach, by mieć szansę załapać się do grona czterech najlepszych ekip z trzecich miejsc.
Najpierw korzystnie ułożył się dla gospodarzy styczniowo-lutowej imprezy mecz Ghana - Mozambik (2:2) w Grupie B. Pierwsza z tych ekip prowadziła 2:0, by stracić dwa gole... w doliczonym czasie gry! W efekcie z turnieju odpali jedni i drudzy, ale to jeszcze nie był koniec nerwów. W Grupie F także musiały paść odpowiednie rozstrzygnięcia. Zambia musiała przegrać z Marokiem i to się wydarzyło (0:1), z kolei Tanzania nie mogła pokonać DR Konga. To również się wydarzyło i "Słonie" cudem przeszyły dalej.
Zwolnienie trenera i mozolne odrabianie strat
Zanim WKS przystąpiło do walki w fazie pucharowej, zwolniony został selekcjoner - Jean-Louis Gasset. Plotkowano, że federacja proponowała objęcie zespołu Herve Renardowi. Ostatecznie zadecydowano, że zespół poprowadzi asystent Gasseta - Emerse Fae. Przy takim zamieszaniu i przede wszystkim słabej postawie na boisku mało kto sądził, że podróż miejscowej kadry potrwa dłużej niż do dnia meczu 1/8 finału.
Ba, w niej Iworyjczycy trafili na Senegal, który w swojej grupie przejechał się po rywalach niczym walec. Faworyta do awansu wskazać było więc łatwo, tym bardziej że już w 4. minucie to on objął prowadzenie. Gospodarze bili głową w mur aż do 86. minuty, kiedy "jedenastkę" wykorzystał Franck Kessie. W dogrywce gole nie padły, więc o wszystkim decydowały rzuty karne. W nich WKS było bezbłędne, z kolei rywale pomylili się raz. Decydujący cios zadał Kessie.
Przed ćwierćfinałowym starciem z Mali także spekulowano, że to przeciwnik jest większym kandydatem, by przejść do dalszej fazy. W 16. minucie rywale WKS nie wykorzystali karnego, a od 43. minuty grali w przewadze po czerwonej kartce Odilona Kossounou. Na domiar złego w 71. rodacy Didiera Drogby stracili bramkę. Wyrównać udało się dopiero w 90. po strzale Simona Adingry. Tego samego piłkarza, którego faksem ściągnąć do siebie po porażce z Gwineą Równikową chciało Brighton, w którym pomocnik gra na co dzień. A gdy zapowiadało się na kolejną serię karnych, Iworyjczyków uszczęśliwił w 122. minucie Oumar Diakite. Szaleństwo było tak duże, że piłkarz ściągnął po zdobytym golu koszulkę, za co otrzymał żółtą kartkę, która... była jego drugą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu
Wyśniony scenariusz dla Hallera
Od półfinału zaczął się wspaniały sen Sebastiena Hallera. Losami napastnika Borussii Dortmund żył swego czasu cały piłkarski świat. W połowie 2022 roku zdiagnozowano u niego nowotwór jądra. Zawodnik musiał natychmiast podjąć się leczeniu. Wrócił do sportu po kilku miesiącach. W pojedynku z Demokratyczną Republiką Konga to on trafił jako jedyny do siatki, zapewniając WKS awans do decydującego meczu imprezy rozgrywanej w ojczyźnie.
Okazało się, że nie było to jego najważniejsze trafienie. Na drodze do pełni szczęścia stanęła Nigeria, z którą "Słonie" zdążyły przegrać w grupie (0:1). W 38. minucie "Super Orły" objęły prowadzenie, więc w trzecim spotkaniu części pucharowej Haller i spółka musieli odrabiać starty. I po raz trzeci je odrobili! Najpierw w 62. minucie wyrównał Kessie, a decydujący cios zadał Haller, pakując piłkę do siatki na 9 minut przed doliczonym czasem. Dodajmy, że przy obu bramkach asystował Adingra.
Haller nie grał w fazie grupowej z powodu problemów ze zdrowiem. Po powrocie nie wpisał się na listę strzelców aż do półfinału i finału. Jego jedyne trafienia w całych mistrzostwach okazały się więc wprost bezcenne. Przy okazji oba strzelone zostały w dość ekwilibristyczny sposób. Nie powstydziłby się ich na pewno sam Zlatan Ibrahimović.
Historia nie do powtórzenia?
Końcowy gwizdek sprawił, że na Stade Olympique Alassane Ouattara w Abidżanie i m.in. na przedmieściach Paryża zapanowała absolutna euforia. Uwierzyć w odniesiony właśnie sukces nie mógł dowodzący zespołem Fae. Podczas udzielania wywiadu wzruszony Haller popłakał się wspólnie z przeprowadzającym z nim wywiad reporterem. Droga do zwycięstwa była tak samo absurdalna, jak niesamowita. Wybrzeże Kości Słoniowej co najmniej kilkukrotnie w trakcie trwania mistrzostw było za burtą, ale za każdym razem utrzymało się w grze.
Nie brakuje głosów, że PNA 2023 to najdziwniejszy tego typu turniej, jaki kiedykolwiek miał miejsce. Skompromitowały się na nim choćby uznawane za czołowe drużyny Algieria, Ghana i Tunezja, nie wychodząc z grupy. Już w 1/8 finału odpadły uznawane za głównych kandydatów do złotego krążka - Maroko (czwarta drużyna ostatniego mundialu), Senegal (obrońca tytułu), a także Egipt, który w poprzedniej edycji afrykańskiego czempionatu dotarł do finału.
Iworyjczycy po główne trofeum na kontynencie sięgnęli po raz trzeci w historii. Poprzednio najlepsi na "Czarnym Lądzie" okazywali się w latach 1992 i 2015. Wówczas w obu przypadkach decydowały o zwycięstwie szalone konkursy rzutów karnych, wygrane odpowiednio: 11:10 i 9:8.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Zaskakujący kierunek dla Jose Mourinho? "Uczy się języka"
Niewiarygodny gol we Francji. Marcin Bułka mógł tylko podziwiać [WIDEO]