- Fajnie weszliśmy w to spotkanie, dużo nam się układało na boisku. Każda akcja ofensywna, każdy strzał, były groźne. Pokazaliśmy też wysoką skuteczność. Prowadzenie do przerwy było zasłużone. W drugiej połowie rywal chciał nas zdominować, ale mamy teraz na tyle szeroką kadrę, że każdy piłkarz wchodzący z ławki jest w stanie pomóc drużynie. Dzięki temu nawet w trudniejszych momentach potrafiliśmy się wybronić - przyznał Mateusz Kupczak, który pojawił się na murawie właśnie w drugiej części.
Warta przełamała niemoc w Grodzisku Wlkp. i wygrała tam dopiero po raz drugi w sezonie 2023/2024 (wcześniej, w sierpniu ubiegłego roku, pokonała Górnika Zabrze 2:0).
- Poprawa tej statystyki jest ważna, ale chyba jeszcze istotniejsze było mocne wejście w rundę. Musimy zbierać punkty także u siebie, one w końcowym rozrachunku bardzo nam się przydadzą. Fajnie, że udało się wygrać z tak silnym przeciwnikiem, jednak żeby ten sukces miał większą moc, musimy przywieźć punkty również z wyjazdowego meczu z Ruchem Chorzów - zaznaczył doświadczony pomocnik.
- Sytuacja w tabeli była trudna, więc powiedzieliśmy sobie jasno, że niezależnie z kim zagramy, trzeba powiększyć dorobek - oznajmił Kupczak.
Pierwszego gola dla zielonych już w 3. minucie zdobył Kajetan Szmyt, który uderzał z dość trudnej pozycji, mimo to przymierzył idealnie przy dalszym słupku i Vladan Kovacević był bez szans. - Zebrałem drugą piłkę, a decyzja o strzale była natychmiastowa. Nie zastanawiałem się w ogóle - opowiada.
Kibice poznańskiej ekipy mogli zadrżeć w samej końcówce pierwszej połowy, gdy sędzia Bartosz Frankowski podyktował dla mistrza Polski rzut karny, który wykorzystał Bartosz Nowak.
- Ta jedenastka nie była ewidentna, doszło tam bardziej do skrobnięcia niż wyraźnego faulu. Przez to złapanie kontaktu rywale trochę zepchnęli nas do defensywy, ale nie daliśmy się. Wygrana to super informacja w kontekście walki o utrzymanie. Pokazaliśmy, że solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Mamy też szeroki skład i kto by nie wszedł z ławki, jakość na boisku nie spadnie - zakończył Szmyt.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu