Zalewski: Hleba znam od dziecka, ale wybrał reżim. Sabalenka? Poparła Łukaszenkę

Archiwum prywatne / Michaił Zalewski / Na zdjęciu: Michaił Zalewski
Archiwum prywatne / Michaił Zalewski / Na zdjęciu: Michaił Zalewski

Białorusin Michaił Zalewski, dyrektor sportowy Zagłębia Sosnowiec, jest opozycjonistą reżimu Alaksandra Łukaszenki. Pracuje w Polsce, bo powrót do ojczyzny nie wchodzi w grę. – Groziłoby mi więzienie, albo utrata życia – mówi w wywiadzie dla WP.

W Zagłębiu Sosnowiec, które walczy o utrzymanie w I Lidze, nastąpiły ostatnio duże zmiany. Miasto prywatyzuje klub i choć proces nie został jeszcze zakończony, to nastąpiła już mała rewolucja w pionie sportowym.

Nowym trenerem, co było bardzo zaskakujące, został znany w futbolowym świecie Białorusin Aleksandar Chackiewicz, były trener reprezentacji Białorusi i słynnego Dynama Kijów.

Z kolei rolę dyrektora sportowego przejął Michał Zalewski, jego rodak, znany z działalności w opozycji do reżimu Alaksandra Łukaszenki. Sytuacja klubu po jesieni jest bardzo trudna. Zagłębie jest ostatnie w tabeli i do bezpiecznej pozycji traci aż osiem punktów.

W obszernej rozmowie z WP SportoweFakty Zalewski tłumaczy, dlaczego przyjął ofertę z Sosnowca, opowiada też o ciężkim losie białoruskiej opozycji i dlaczego poróżnił się z Aleksandrem Hlebem, byłym piłkarzem Arsenalu i Barcelony, który w Polsce został uznany za persona non grata. Jak się okazuje, przyczyniły się do tego działania właśnie Zalewskiego.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydował się pan na pracę w Zagłębiu Sosnowiec? Kto panu to zaproponował?


Michaił Zalewski, dyrektor sportowy Zagłębia Sosnowiec: 
Zadzwonił trener Zagłębia, mój rodak Aleksander Chackiewicz. Spotkaliśmy się, opowiedział o celach. Zna moje kompetencje, doświadczenie i umiejętności biznesowe.

Znał pan Rafała Collinsa? To polski celebryta, który został niedawno akcjonariuszem klubu z Sosnowca.


Nie. Poznałem go po podpisaniu kontraktu.

Niewiele osób wierzy, że Zagłębie się utrzyma w lidze. Po co to panu?

Nie robię w życiu rzeczy, w które nie wierzę. Chcemy wiosną zacząć grać jak odnowiona drużyna. Zasada jest prosta: daj z siebie wszystko, intelekt, energię, czas i emocje, a co by się nie wydarzyło, to już jest wygrana.

Zatrudnienie Chackiewicza było dużą niespodzianką, bo to wielkie nazwisko jak na polską pierwszą ligę. Jak długo się znacie?


Od dawna. On pracował na bardzo wysokim poziomie i jego doświadczenie było dla mnie ważne. Było to szczególnie intensywne w czasie, kiedy byłem dyrektorem generalnym FK BATE Borysów. W 2021 roku przez dwa miesiące szkoliłem się u niego jako trener.

Sprowadziliście do Zagłębia kilku piłkarzy. Będą kolejni?


Może pozyskamy jeszcze jednego, dwóch graczy. Dodatkowo zaprosiliśmy dwóch z drugiej drużyny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu


Do Sosnowca trafił znany z występów w Legii Warszawa William Remy. Będą jeszcze jakieś inne głośne nazwiska?


Nasze możliwości są bardzo ograniczone, jeśli chodzi o transfery znanych zawodników. Ale spodziewam się, że będziemy w stanie sprowadzić dobrego zawodnika.

A jak pan sobie wyobraża budowę Zagłębia?


Od 35. roku życia staram się nie patrzeć daleko w przyszłość. Zresztą rewolucja w Białorusi i wojna w Ukrainie tylko utwierdziły mnie w tym podejściu. Człowiek nie zna swojej przyszłości i nie może zmienić przeszłości. Możemy tylko wpływać na teraźniejszość. Ja mam umowę lata i będziemy walczyć o zwycięstwa. Kształt tabeli interesuje nas dopiero po zakończeniu ligi.

Jak by pan porównał pracę w BATE z tą w Zagłębiu?


Pracowałem tam jako dyrektor generalny. Miałem szerszy zakres obowiązków, w tym obowiązki dyrektora sportowego. Ale w przeciwieństwie do Zagłębia, w BATE nie byłem członkiem sztabu trenerskiego.

Na Białorusi pracował pan też jako milicjant. Wiadomo o tym dzięki wideo, które pan nagrał, kiedy protestując przeciwko użyciu siły względem obywateli wrzucił pan mundur do kosza.


Tak, zajmowałem się przestępstwami podatkowymi i finansowymi. W 2012 roku rozpocząłem natomiast pracę w banku komercyjnym jako dyrektor departamentu. W 2017 roku zostałem wiceprezesem banku, rozwijaliśmy sektor cyfrowy, byłem na stażu w Polsce w mBanku. Równolegle działałem w FC Mińsk na zasadzie pro bono. Od trenera drużyny kobiet po doradcę prezesa klubu.

Podpisaliśmy wtedy na przykład Gvilię, potem kupiło go BATE, aż w końcu trafił do Polski, do Górnika, Legii i Rakowa. W 2019 roku zdobyłem drugie wyższe wykształcenie jako trener piłkarski. Kiedy pojawiła się oferta z BATE, nie mogłem nie skorzystać mimo, że praca w banku była długoterminowa i korzystniejsza finansowo.

Michaił Zalewski z Andrijem Szewczenką
Michaił Zalewski z Andrijem Szewczenką


Jest pan w opozycji do reżimu Łukaszenki. Czy po przyjeździe do Polski władze Białorusi dały panu spokój, czy czuje się pan inwigilowany?


Jestem zastępcą Pawła Łatuszki, byłego ambasadora Białorusi w Polsce, w Zjednoczonym Gabinecie Tymczasowym (rząd cieni utworzony przez Swiatłanę Cichanouską - przyp. red.), doradcą w Stowarzyszeniu Białoruskiego Biznesu za Granicą (ABBA), angażuję się w działania na rzecz praw człowieka, uczestniczę w spotkaniach na wysokich szczeblach państwowych i dyplomatycznych, jestem wolontariuszem, wspieram Ukrainę. A takie działania reżim Łukaszenki uważa za działalność ekstremistyczną mającą na celu zamach stanu. Osobiście nie potrzebuję władzy. Nie uważam się za polityka.

Obecnie w Białorusi ludzie mogą trafić do więzienia choćby za danie „like” na Instagramie, noszenie biało-czerwonych barw lub za wspieranie Ukrainy w różnych formach. Mam w Mińsku starszych, niepełnosprawnych rodziców. W ich domu odbywają się przeszukiwania policyjne, są wzywani na przesłuchania. A nie mam możliwości zabrać ich do Polski.

W Polsce pomaga pan rodakom na różnych frontach.

Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że bardzo doceniamy głębokie zrozumienie sytuacji w Białorusi i białoruskiego demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego ze strony polskich władz. Na przykład po inwazji Rosji na Ukrainę Międzynarodowy Komitet Olimpijski nałożył całkowity zakaz na wszystkich Białorusinów, zrównując ich z Rosjanami.

Jednak białoruskie społeczeństwo bardzo różni się od rosyjskiego. W Białorusi absolutna większość jest przeciwko Łukaszence i wspiera Ukrainę. W Rosji większość jest za Putinem i wspiera wojnę w Ukrainie. Jednocześnie Rosja nie widziała nawet tych skali represji, w których Białorusini żyją już trzeci rok z powodu swojej demokratycznej pozycji obywatelskiej.

Niektórzy sportowcy również.

Mówiąc dokładniej, za bycie sportowcami i specjalistami sportowymi, którzy mówią "nie" przemocy reżimu Łukaszenki i sfałszowanym wyborom, jest podwójna dyskryminacja. Z jednej strony taki dysydent sportowiec/specjalista jest dyskryminowany przez sam reżim - jest wykluczany z drużyn narodowych, zwalniany, umieszczany na czarnej liście (przypadek takich list w piłce nożnej jest obecnie szczególnie znany), czy nawet więziony. Z drugiej strony, sportowiec/specjalista jest wykluczany ze sportu międzynarodowego przez samą federację międzynarodową. Podobną dyskryminację stosuje się również wobec dzieci.

Zanim trafił do Zagłębia, Zalewski był związany z Legią
Zanim trafił do Zagłębia, Zalewski był związany z Legią


To, co pan sądzi o sankcjach sportowych dla Białorusi?


Mam z tym problem, bo, jak powiedziałem, nasze społeczeństwo przecież bardzo różni się od rosyjskiego, my w większości jesteśmy przeciwko Łukaszence i wspieramy Ukrainę. W opisanych powyżej okolicznościach polskie władze, przede wszystkim Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz PKOl, przezwyciężyły tak kompleksowy zakaz i dyskryminację na poziomie krajowym w Polsce. W tym celu Ministerstwo Sportu i Turystyki powołało specjalną komisję z udziałem przedstawicieli ministerstwa, PKOl, Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego i Białoruskiego Towarzystwa Demokratycznego. W wyniku pracy komisji przyjęto rekomendację w sprawie udziału Białorusinów w zawodach na terytorium Polski oraz opracowano akt normatywny. Udział w pracach komisji jako jej członek był dla mnie wielkim zaszczytem.

W oparciu o rekomendacje komisji doprowadziliśmy do przywrócenia praw białoruskich dzieci i sportowców-dysydentów, którzy bronią wartości olimpijskich i demokratycznych, do udziału w zawodach sportowych w Polsce. Dzięki tej pracy tacy odważni sportowcy mogli uczestniczyć w imprezach w waszym kraju. A oprócz tego udało nam się pomóc białoruskim sportowcom i specjalistom sportowym opuścić Białoruś i znaleźć ochronę w Polsce, w tym poprzez instrument wizy humanitarnej.

Z drugiej strony, przy wsparciu zespołu Pawła Latuszki, zwróciliśmy się do polskich władz o nałożenie zakazu wizowego na tych przedstawicieli sportu łukaszenkowskiego, którzy rażąco naruszają prawa człowieka lub stają się po prostu jego propagandzistami. Jest to ponad 30 przedstawicieli sportu łukaszenkowskiego.

Co pan myśli o Aleksandrze Hlebie, byłym piłkarzu Arsenalu i Barcelony, który przez polskie władze został uznany za persona non grata i ma zakaz przyjazdu do Polski?


Znam Saszę, od kiedy miałem 7 lat. Razem uczyliśmy się piłki nożnej w dziecięcej szkole Dinamo Mińsk. Moje umiejętności nie były wystarczające, aby zostać profesjonalnym piłkarzem, podczas gdy on osiągnął poziom Arsenalu i Barcelony. W ostatnich latach dużo się komunikowaliśmy, graliśmy razem w piłkę nożną, ale rok 2020 zmienił wszystko.

Skończyliśmy po różnych stronach barykady: ja z ludźmi, on z reżimem Łukaszenki. Kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, a on zaczął pojawiać się na zdjęciach z propagandystami Łukaszenki, sam stał się częścią propagandy. Dla mnie jest to przestępstwo. Zakaz wizowy nałożony przez polskie władze na Hleba i innych przedstawicieli sportu Łukaszenki jest właśnie częścią naszej pracy na rzecz przywrócenia sprawiedliwości w sporcie.

MKOL zezwala rosyjskim i białoruskim sportowcom na udział w igrzyskach olimpijskich, ale bez flagi i hymnu. Jak się pan na to zapatruje?

Pojawia się pytanie, jak skutecznie sprawdzić, czy sportowiec jest związany z departamentami wojskowymi. Ponadto sformułowanie "sportowiec nie może aktywnie wspierać wojny" budzi szereg wątpliwości. A co z tymi federacjami, jak na przykład zapaśniczą, które już dopuściły do kwalifikacji olimpijskiej wszystkich sportowców? Z kolei federacje lekkoatletyczne całkowicie zamknęły drzwi.

A jak pan ocenia postawę Sabalenki, głównej rywalki Igi Świątek?


Sabalenka poparła Łukaszenkę w 2020 roku. Nawet kiedy wybuchła wojna, nie mogła znaleźć w sobie siły, by zrobić coś godnego. Przynajmniej wyrazić empatię dla ludzi przechodzących przez nieludzkie męki i umierających w Ukrainie. Zamiast tego chodzi na kolacje z Łukaszenką, uczestniczy w różnego rodzaju ceremoniach reżimowych, a przy tym mieszkając w Miami publikuje zabawne zdjęcia na Instagramie. Gdyby Beckham wiedział o niej trochę więcej, jestem pewien, że nie dałby się z nią sfotografować.

Iga, jak rozumiem, zakończyła kontrakt z Huawei z powodu relacji Chin z Rosją w kontekście wojny na Ukrainie. Sport nie może być cenniejszy niż ludzkie życie. Dlatego dla mnie ważniejszy jest prawdziwy sportowiec, a nie medale i puchary.

Co by panu groziło, gdyby wrócił pan na Białoruś?


Mój przyjazd na Białoruś teraz oznaczałby więzienie, a może nawet ryzyko utraty życia.

A jaką Białoruś widziałby pan w przyszłości?


Chciałbym uwolnienia więźniów politycznych, suwerenności, uczciwych wyborów, niezależnych sądów, lustracji, integracji z Europą. I niezależnych mediów.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)