Ostre słowa Jacka Magiery! Chodzi o karę dla Śląska Wrocław

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jacek Magiera
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jacek Magiera

Kara dla Śląska Wrocław po ostatnim spotkaniu z Pogonią Szczecin (0:1) odbiła się szerokim echem. Jacek Magiera skomentował decyzję Komisji Ligi, której jak sam przyznał po prostu "nie rozumie". - To jest zabijanie sportu - stwierdził szkoleniowiec.

Niedzielny hit PKO Ekstraklasy pomiędzy Śląskiem Wrocław a Pogonią Szczecin na Tarczyński Arena (0:1) był szeroko komentowany także ze względu na sytuację, do której doszło w końcowej fazie spotkania. Z trybun gospodarzy w kierunku Valentina Cojocaru poleciała plastikowa butelka.

Można domniemywać, czy reakcja golkipera "Portowców" była uzasadniona. Natomiast całe zdarzenie bez dwóch nie powinno mieć miejsca. Już po zakończeniu spotkania Komisja Ligi podjęła decyzję o ukaraniu klubu z Dolnego Śląska - grzywną w wysokości 50 tys. złotych, zakazem organizacji wyjazdu kibiców na jeden mecz i obowiązkiem założenia siatki ochronnej za bramką.

Werdykt ligowego organu skomentował szkoleniowiec wrocławian Jacek Magiera. - Kara jest niewspółmierna do czynu. Jestem w piłce długo, widziałem wiele różnych gorszych rzeczy, po których kończyło się na karach finansowych i to znacznie niższych, niż dostał Śląsk - stwierdził podczas konferencji prasowej przed starciem ze Stalą Mielec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola

- Mamy najbezpieczniejszy stadion w ekstraklasie, nie działo się tu w ostatnich latach nic niepokojącego, a nagle jeden głupi wybryk pojedynczej osoby, która została zidentyfikowana i będzie ukarana i taka sankcja dla całego klubu. Nie rozumiem tego. (...) To jest zabijanie sportu, rywalizacji - dodał.

Jacek Magiera zapowiedział, że klub będzie odwoływać się od decyzji Komisji Ligi. Trener wicelidera PKO Ekstraklasy bierze też pod uwagę fakt, iż jego zespół w następnej kolejce stoczy bój przeciwko Lechowi Poznań przy ul. Bułgarskiej. Jeśli werdykt nie zostanie zmieniony, wrocławskich kibiców zabraknie na obiekcie.

- Na stadionie w Poznaniu będzie 40 tysięcy ludzi, a nasi kibice nie będą mogli tego zobaczyć, bo jedna osoba z dwóch tysięcy rzuciła butelkę. Ona i tak by na ten mecz nie pojechała. Zastosowano tutaj odpowiedzialność zbiorową, która jest pójściem na łatwiznę - ocenił trener Śląska.

- Taki wyjazd do Poznania to święto. Gra drużyna z drugiego miejsca z trzecią. Na dzień dobry ta z trzeciego jest w lepszej sytuacji, bo poleciała jedna butelka - dodał.

Jak cała sytuacja wpłynie na wrocławski zespół? Odpowiedź otrzymamy już w piątek (16:02). O godz. 20:30 Śląsk podejmie Stal Mielec w ramach 21. kolejki PKO Ekstraklasy.

Zobacz też:
Uderza w milionera. "Brak awansu będzie masakrą"
Białoruś zagra na wielkim turnieju FIFA. "To sprzeczne z prawem międzynarodowym"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty