Trudno dziś napisać cokolwiek pozytywnego w temacie Legii Warszawa. Przed sezonem były szumne zapowiedzi, chęć walki o mistrzostwo, a gdy przyszło co do czego, to 11 grudnia drużyna jest w totalnym kryzysie.
Legia nie gra już w Pucharze Polski, w Ekstraklasie jest na miejscu spadkowym, a w Lidze Konferencji... no cóż, jest bardzo prawdopodobne, że lada moment zakończy swój udział.
I - co najważniejsze - Legia nie ma dziś trenera. To znaczy niby ma, bo jest Inaki Astiz, ale to opcja rezerwowa do momentu, gdy przyjdzie Marek Papszun. Tyle tylko, że to stanie się dopiero po rundzie.
Fakty: Legia z Astizem na ławce nie wygrała żadnego spotkania (bilans Hiszpana to 0-3-4). Ostatni triumf Legii w ogóle? 23 października. Później dziewięć spotkań bez zwycięstwa.
- Oni mają teraz straszne prądy. Piłkarze boją się grać. Mają tak duże ciśnienie, że to przeradza się w strach przed przyjęciem piłki, oddaniem strzału. Pewność siebie jest na zerowym poziomie. Każda drużyna prędzej czy później wpadnie w kryzys, ale drużyna pokroju Legii nie powinna wpaść w aż taki głęboki dół. Można być na piątym czy szóstym miejscu po kilku słabszych wynikach. Ale nie na spadkowym - grzmi były zawodnik Legii Jacek Kazimierski w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Astiz to facet bez charyzmy - dodał bramkarz, który w Legii rozegrał 271 spotkań.
ZOBACZ WIDEO: Huknął jak z armaty! Bramkarz nie miał żadnych szans
NIE DA SIĘ TEGO OGLĄDAĆ
Nie starczyłoby czasu, żeby wymienić rzeczy, które w Legii nie funkcjonują. Tam nie zgadza się absolutnie nic. - Przegrywasz jeden mecz, drugi. Widzisz, że nie idzie. I jest prawo serii - mówi Kazimierski.
I trudno się z nim nie zgodzić. Przegrywasz jeden mecz, drugi. Nie wychodzi. Mówisz sobie, że w kolejnym już będzie lepiej, ale i tam nie wychodzi. I historia zatacza koło. W kryzys jest wpaść bardzo łatwo, ale wyjść z niego? Tu już potrzeba kozaków.
- Może to kwestia jednego wygranego meczu, nawet na farcie. Nie można przecież wszystkiego przegrywać. Chociaż ci piłkarze wyglądają, jakby poddali się już przed pierwszym gwizdkiem - mówi Kazimierski.
Jak wspomnieliśmy, w Ekstraklasie Legia jest dziś w strefie spadkowej.
- Nie wyobrażam sobie, by Legia mogła spaść. To by była katastrofa. Dobrze, że zbliża się przerwa zimowa, może zawodnicy się ogarną, bo teraz są w potężnym kryzysie. Ja rozumiem, że można przegrać mecz, ale nie w takim stylu. Gra Legii to dramat. Bez flaszki tego nie obejrzysz. Włączyłem mecz w Gliwicach, obejrzałem 10 minut i wyłączyłem. Tego się nie dało oglądać - mówi zrezygnowany Kazimierski.
OCZEKIWANIE NA PAPSZUNA. I TRANSFERY?
Wiemy już, że pomysł z Astizem na ławce nie wypalił i z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej.
Można odnieść wrażenie, że w Warszawie trwa obecnie nerwowe oczekiwanie na trenera Papszuna. Zresztą, sugerował to ostatnio Rafał Augustyniak przed kamerą Canal+.
- Niech ten rok się kończy. Nie wiem, tu potrzeba zmian, bo ja tego nie widzę. To wygląda coraz gorzej - mówił Augustyniak.
- Czy Papszun to ogarnie? Nie wiem. Ogarnął Raków, ale Legia to trochę inny klub. Uważam, że gorzej na pewno nie będzie, choć z drugiej strony trudno, by było jeszcze gorzej. Nie da się. Musimy jednak pamiętać, że to piłka nożna, a w niej niczego nie da się przewidzieć - zauważa Kazimierski.
Przy okazji wystosował swego rodzaju apel do właściciela klubu - Dariusza Mioduskiego.
- Mam dla niego radę: powinien zatrudnić trzeciego dyrektora sportowego. Może wtedy Legia zacznie grać. Na pierwszym miejscu wskazałbym selekcję piłkarzy. Trener może coś podpowiedzieć, ale na koniec to piłkarze wychodzą na boisko. Na bazie umiejętności piłkarzy trener może budować zespół. I tu nie wystarczy jeden transfer. Potrzeba czterech albo pięciu kozaków do wyjściowej jedenastki - mówi Kazimierski.
Początek meczu Noa Erewan - Legia Warszawa w czwartek o godz. 18.45.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty