W wieku 35 lat Robert Lewandowski jest piłkarzem spełnionym. Z Bayernem Monachium sięgnął po wszystkie klubowe trofea, a w 2022 roku przeniósł się do FC Barcelony, z którą wywalczył już mistrzostwo Hiszpanii. Mimo tego zdarzały się mu gorsze okresy. Do takich na pewno należy zaliczyć ostatnie występy w reprezentacji Polski.
Krzysztof Stanowski z Kanału Zero był ostatnio gościem Tomasza Ćwiąkały z Canal+ Sport. W pewnym momencie rozmowa obu dziennikarzy zeszła na temat wizerunku "Lewego". Jak zauważył Stanowski, w tej sprawie osoby związane z piłkarzem popełniły liczne błędy.
- Budowanie wizerunku Lewandowskiego wydaje mi się dość nieudolne. Im bardziej chcą zbudować, tym bardziej przedobrzają. Efekt jest odwrotny od zamierzonego. Wydaje mi się też, że całe otoczenie Roberta - mówię tu o kibicach, dziennikarzach - wmawiało wszystkim naokoło, że wraz ze wzrostem liczby goli wzrasta też IQ. Gdyby Robert strzelił 10 goli, to niektórzy by uważali, że to prosty chłop. A jak strzeli 150, to spijają słowa z jego ust i mówią: "o kurczę, to ma rację, nie ma co polemizować" - powiedział założyciel Kanału Zero.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo imponuje formą. Pokazali, co zrobił na treningu
Stanowski dodał, że dokonania sportowe nie mają żadnego wpływu na inteligencję. - I nie chcę też, żeby to zabrzmiało, że uważam go za głupka. Uważam, że to zwykły, normalny chłopak i pozostał nim - dodał.
Ćwiąkała zapytał wówczas swojego rozmówce, czy dla Lewandowskiego nie jest problemem, że za bardzo kalkuluje, co ma powiedzieć. - Tak, moim zdaniem jest totalnie nienaturalny i nieszczery w wielu rzeczach - ocenił Stanowski.
Z czego to wynika? - Z obsesji doskonałości także w kwestii wizerunkowej - odpowiedział Stanowski.
Bardzo mocno nadszarpnęła wizerunek Lewandowskiego tzw. afera premiowa. Ówczesny premier Mateusz Morawiecki obiecał reprezentacji Polski co najmniej 30 mln złotych za wyjście z grupy podczas mistrzostw świata w Katarze w 2022 roku. O sprawie jako pierwsza napisała Wirtualna Polska (więcej tutaj).
- "Lewy" mi zbrzydł po tej aferze. Mam inne informacje na temat tego, co tam się działo niż te, które on głosi. Nie mogę tego powiedzieć. Osoby, które były w środku, być może przerwą to milczenie. Ale widzimy, jak się sypie cała ta konstrukcja - zauważył Stanowski.
- Dopiero co było tak, że w środku nocy była narada zwołana przez Michniewicza, żeby dzielić premie. Minęły dwa miesiące, okazało się, że narady jednak nie było, Potem było, że asystent Michniewicza chodził po pokojach, teraz się okazuje, że jednak nikt nie chodził, tylko były zbierane numery kont. Zaraz się okaże, że numery kont też nie były zbierane - dodał.
W tej sprawie piłkarze reprezentacji Polski nie mówią jednym głosem. Doszło nawet do sytuacji, że bramkarz Łukasz Skorupski podawał jedną wersję wydarzeń, a Lewandowski inną.
- Ale ludzie wierzą silniejszemu. Zawsze na koniec wierzą silniejszemu. Wolą wierzyć "Lewemu", bo go potrzebują na boisku. Wolą odpalić kogoś, kogo nie potrzebują - stwierdził Stanowski.
Czytaj także:
Media w szoku po kolejnej porażce Bayernu. Mówi się tylko o jednym
Potężna sensacja w meczu Bayernu Monachium