Przed meczem trenerzy Simone Inzaghi i Diego Simeone wyściskali się serdecznie. W przeszłości dzielili oni szatnię Lazio, którego Inzaghi był napastnikiem, a Simeone środkowym pomocnikiem. Dwaj podopieczni Svena-Gorana Erikssona spotkali się w fazie pucharowej, a ich kluby zmierzyły się w Lidze Mistrzów po raz pierwszy w historii. Dlatego też Argentyńczykowi można było wybaczyć, że przed pierwszym gwizdkiem poszedł przez pomyłkę w kierunku ławki gospodarzy.
Trudno było wskazać faworyta dwumeczu. Łatwo było z kolei znaleźć argumenty za obiema drużynami. Inter od początku roku tylko zwyciężał i w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów był w finale. Atletico potrafi być niewygodne dla faworytów, w tym sezonie potrafiło choćby wyeliminować Real Madryt z Pucharu Króla, a jesienią było najlepsze w grupie Ligi Mistrzów i rozstawione w losowaniu.
Powiedzieć, że początek meczu nie porwał, to nic nie powiedzieć. Nużące wymiany podań nie pozwalały drużynom zdobywać przestrzeni. Ataki obu jedenastek nie kończyły się strzałami, a bramkarze Yann Sommer i Jan Oblak nudzili się między słupkami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Dopiero w 32. minucie coś ciekawego zdziałali napastnicy Interu, którzy sieją spustoszenie we włoskiej piłce. Marcus Thuram wygrał pojedynek w powietrzu i strącił futbolówkę pod nogi Lautaro Martineza. Argentyńczyk nie szukał już trudnego rozwiązania i postraszył Jana Oblaka niecelnym strzałem zza pola karnego. W 36. minucie była poprawka Lautaro Martineza, po wrzutce Nicolo Barelli, ale prosto w Słoweńca.
Jeden zryw Interu, w kwadransie przed przerwą, to zdecydowanie za mało, żeby zachwycać się poziomem meczu. Była gorąca atmosfera na wypełnionych kibicami trybunach, był teatr trenerów przy ławkach, ale sytuacji podbramkowych prawie nie było.
Przed drugą częścią od razu zmiany w obu zespołach. W Interze zniknął duet Lautaro - Thuram, ponieważ kontuzjowanego Francuza zastąpił Marko Arnautović. Z kolei do obrony Atletico dołączył doświadczony Stefan Savić zamiast Jose Marii Gimeneza. Wprowadzenie Austriaka miało duże znaczenie w meczu.
Sytuacja z 49. minuty zapowiadała odważniejszą ofensywę po przerwie. Marko Arnautović mógł strzelić gola natychmiast po pojawieniu się na boisku, jednak spudłował po dośrodkowaniu Federico Dimarco.
W 63. minucie kolejna szansa na gola otworzyła się przed Marko Arnautoviciem. Akcja Austriaka wyglądała niemal idealnie, ale tylko do momentu strzału. Marko Arnautović wymienił podania z Hakanem Calhanoglu oraz Lautaro Martinezem, jednak po raz drugi huknął ponad poprzeczką.
W 79. minucie Marko Arnautović wykorzystał trzecią możliwość zdobycia prowadzenia 1:0 i zrehabilitował się za pudła. Tym razem napastnik Interu już nie mógł się pomylić i wykonał dobitkę uderzenia Lautaro Martineza. Na stadionie w Mediolanie wybuchła wrzawa, ponieważ gospodarze przebili się przez mur Atletico po długich problemach. Goście interweniowali rozpaczliwie nawet na linii bramkowej, ale piłka znalazła się w ich siatce. W ten sposób lider Serie A zdobył zaliczkę.
Rewanż 13 marca na Estadio Wanda Metropolitano w Madrycie.
Inter Mediolan - Atletico Madryt 1:0 (0:0)
1:0 - Marko Arnautović 79'
Składy:
Inter: Yann Sommer - Benjamin Pavard, Stefan De Vrij, Alessandro Bastoni - Matteo Darmian (70' Denzel Dumfries), Nicolo Barella, Hakan Calhanoglu, Henrich Mchitarjan (72' Davide Frattesi), Federico Dimarco (70' Carlos Augusto) - Marcus Thuram (46' Marko Arnautović), Lautaro Martinez (88' Alexis Sanchez)
Atletico: Jan Oblak - Nahuel Molina (68' Pablo Barrios), Axel Witsel, Jose Maria Gimenez (46' Stefan Savić), Mario Hermoso (68' Reinildo Mandava), Samuel Lino - Rodrigo De Paul, Koke, Saul Niguez (54' Alvaro Morata) - Marcos Llorente, Antoine Griezmann (78' Angel Correa)
Żółte kartki: Frattesi, Augusto (Inter) oraz Hermoso, Savić, Morata, Koke (Atletico)
Sędzia: Istvan Kovacs (Rumunia)
Czytaj także: UEFA wymierzyła kary gigantom. Największa dla PSG
Czytaj także: Reforma Ligi Mistrzów. UEFA uzgodniła detale