Niedorzeczny protest. To Widzew chce grać w "Piłkarskiego pokera" (OPINIA)

PAP / Łukasz Gągulski / Widzew Łódź domaga się powtórzenia meczu
PAP / Łukasz Gągulski / Widzew Łódź domaga się powtórzenia meczu

Mecz Pucharu Polski Wisła Kraków - Widzew Łódź (2:1) zostanie powtórzony. Zaraz po tym, jak Jakub Błaszczykowski ponownie wykona rzut karny z Portugalią na Euro 2016, a Tomasz Łapiński wróci z Radomia. Polska piłka unosi się w oparach absurdu.

Mocno musiało zakołysać Łodzią, że komuś wpadł do głowy pomysł o domaganiu się powtórzenia meczu przez błąd sędziego. Widzewowi dwie doby zajęło złożenie protestu, który nie ma żadnych podstaw w obowiązującym w polskiej piłce porządku prawnym.

To roszczenie w stylu "madek", którym wbrew przyjętym normom prawnym i zwyczajowym "coś się wydaje". Tyle że ich widzimisię jest niegroźne. Szukają wsparcia na internetowych forach i jedyny skutek ich omamów są zajady od śmiechu wszystkich, którzy czytają. Aż dziwne, że działania Widzewa nie wywołują podobnych salw śmiechu w środowisku.

Wystarczą dwa kliknięcia, by znaleźć Regulamin rozgrywek o Puchar Polski w piłce nożnej na sezon 2023/24 (dla leniwych: TUTAJ), w którym stoi jak byk, że "ewentualne błędy sędziego, w tym ewentualne błędne decyzje podjęte z wykorzystaniem systemu VAR, NIE MOGĄ stanowić podstawy do jakichkolwiek roszczeń organizacyjnych i/lub finansowych, w tym w szczególności do żądania powtórzenia meczu".

ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia

Kibice podpisujący petycję, której celem było powtórzenie serii rzutów w karnych w ćwierćfinale Euro 2016 Polska - Portugalia, byli naiwni. Widzew natomiast zachowuje się niepoważnie. Przystąpił do rozgrywek o Puchar Polski i tym samym zaakceptował regulamin, który teraz ignoruje i próbuje obejść.

Mało tego, klub z Łodzi zaprzągł do tego machinę medialną. Prezes Michał Rydz odbył tournee po mediach, choć tak naprawdę powinien być zepchnięty na margines i traktowany jak płaskoziemiec. Jeszcze smutniejsze jest to, że w lobbing na rzecz sprawy Widzewa włączyli się znani dziennikarze największych redakcji sportowych w Polsce.

Przypomina to farsę z 2016 roku, kiedy dziennikarze Canal+ Sport lobbowali za rozegraniem barażowego meczu z udziałem Ruchu Chorzów i Podbeskidzia Bielsko-Biała, co było niezgodne z regulaminem rozgrywek Ekstraklasy i zwyczajnie zbędne. Więcej TUTAJ. W myśl bon motu "nie znam się, więc się wypowiem" działają zresztą też inni.

Bartłomiej Pawłowski, rocznik 1992, który czasy sportretowane w "Piłkarskim Pokerze" (1988) czy "niedziele cudów" sprzed ustawy o korupcji w sporcie (2003) może znać tylko z ustnych przekazów, majaczy na Twitterze coś o rzeczonym "Piłkarskim Pokerze". Zresztą, zdążył za to przeprosić. Więcej TUTAJ.

Kapitan Widzewa chyba nie zna klasyk polskiej kinematografii, do której się odnosi. W przywołanym przez niego filmie "drukarską" arcysztuczką sędziego Laguny i współpracującego z nim Jaskóły było właśnie doprowadzenie do powtórzenie meczu Powiśla z Kokonem. Jaskóła uznał bramkę, której nie powinien uznać, przez co spotkanie zostało rozegrane ponownie, a Laguna zagrał wszystkim na nosie.

Na czym opiera się Widzew, skoro nie na regulaminie rozgrywek? Chyba tylko na mitycznym "duchu gry". Tym samym, w imię którego komentatorzy domagali się kiedyś puszczania "minimalnych spalonych". Absurd.

Inspiracją dla łodzian była prawdopodobnie sytuacja z Belgii. Rozegrany 23 grudnia ubiegłego roku mecz Anderlecht - Genk (2:1) miał zostać powtórzony przez błąd VAR, tymczasem we wtorek Belgijski Sąd Arbitrażowy (BAS) orzekł, że nie ma do tego podstaw. Więcej TUTAJ. I Widzew ze swoim protestem został teraz jak Himilsbach z angielskim...

Komisja ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN - jak poinformował TVP Sport - zajęła się protestem Widzewa. Zajęła, bo musiała. Jest do tego zobligowana prze regulamin. Musi też działać w obrębie prawa, a to nie dopuszcza możliwości powtórzenia meczu przez błąd sędziego. Przyznaje to nawet Zbigniew Boniek, stary Widzewiak, i były prezes PZPN.

Każdy inny werdykt Komisji poza oddaleniem protestu Widzewa, będzie dużym zaskoczeniem. I zamachem na regulamin, który stworzy niebezpieczny precedens - każdy jego punkt mógłby w przyszłości być podważony, o ile wywrze się odpowiedni silny nacisk i wytworzy histerię w mediach.

Jeśli mecz Wisła - Widzew zostanie powtórzony, to tylko po tym, jak Jakub Błaszczykowski jeszcze raz wykona rzut karny w ćwierćfinale Euro 2016, a Biała Gwiazda rozegra rewanż z Panathinaikosem Ateny. Po tym wszystkim z Radomia wróci Tomasz Łapiński. Polska piłka unosi się w oparach absurdu, ale ten protest Widzewa jest egzotyczny nawet jak na to uniwersum.

Po co to wszystko Widzewowi? Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że to próba odwrócenia uwagi od urągającego cywilizacyjnym normom zachowania swoich kibiców na meczach wyjazdowych z ŁKS-em, Wisłą i Śląskiem. Ale nie jestem złośliwy.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty