Pięć meczów i tylko jedno zwycięstwo. Bilans wiosennych meczów Legii Warszawa w PKO BP Ekstraklasie jest fatalny. Po niedzielnej porażce z Widzewem Łódź (0:1) można już z pełnym przekonaniem mówić o kryzysie w ekipie wicemistrza Polski, która może powoli zapomnieć o zdobyciu tytułu i skupić się jedynie na walce o miejsce dające awans do gry w europejskich pucharach.
Po stracie punktów przez Lecha Poznań (0:0 z Górnikiem Zabrze) i niespodziewanej porażce Pogoni Szczecin (0:2 z Zagłębiem Lubin) legioniści mieli kolejną w ostatnich tygodniach szansę na doskoczenie do ligowej czołówki. I po raz kolejny w niewytłumaczalny sposób ją zaprzepaścili.
W drugiej połowie klasyku z Widzewem zespół Kosty Runjaicia wyglądał apatycznie, jakby satysfakcjonował go remis. I w doliczonym czasie gry został skarcony przez Frana Alvareza. Legia przegrała z odwiecznym rywalem po raz pierwszy od 24 lat.
- Są w tej drużynie zawodnicy, którzy walczą i biegają, ale są też tacy, którzy chodzą i udają gwiazdy - przekonuje Roman Kosecki, były kapitan reprezentacji Polski i piłkarz Legii Warszawa (1989-1991, 1997). Jego zdaniem niektórym piłkarzom Wojskowych brakuje ambicji.
- Nie chcę rzucać nazwiskami, ale mądrzy ludzie zrozumieją, o czym mówię. Noszą arbuzy pod pachami, ale chwieją się na nogach jak drzewa na wietrze. A nie na tym to polega. Niektórym po prostu jest w tym klubie za dobrze i za wygodnie. Widać u niektórych takie samozadowolenie - dodaje.
Kosecki jest zwolennikiem stawiania na polskich piłkarzy. Jego zdaniem do PKO BP Ekstraklasy, w tym także do Legii, ściąganych jest zbyt wielu przeciętnych obcokrajowców, którzy nie podnoszą poziomu, a zabierają miejsce w kadrze jego rodakom.
- Od dawna powtarzam: promujmy polskich zawodników, a nie słabych obcokrajowców. Ściągajmy piłkarzy zagranicznych, ale takich, którzy zrobią różnicę, jak Miro Radović, Daniel Ljuboja czy Vadis Odjidja-Ofoe. A ja widzę, że niektórzy w tym klubie są, bo są. Szlag mnie na to trafia - denerwuje się były wiceprezes PZPN.
- Jest w PKO Ekstraklasie sporo klubów, w których widać młodych Polaków i ci chłopcy dają radę. Naprawdę, uwierzmy w nich i uwierzmy, że można. Nie mówmy też ciągle, że nie ma dobrych polskich trenerów czy systemu szkolenia. Bo u nas jak ktoś nie wie, co powiedzieć, to mówi o braku systemu szkolenia. A on jest - tłumaczy Kosecki.
ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia
Po porażce z Widzewem trener Legii Kosta Runjaić powiedział między innymi (cytat za legionisci.com): - Jesteśmy daleko od naszych oczekiwań, punktujemy teraz jak przeciętna drużyna (...) W Legii są duże wymagania i cele, ale tak było zawsze. Staliśmy się średniakiem.
Kosecki: - Nie rozumiem takich wypowiedzi. Nie mam nic do trenera Runjaicia, ale jeśli tak, to on też jest średniakiem. Przecież to on odpowiada za budowę drużyny, on sprowadza zawodników i nim zarządza. No chyba że nie ma wpływu na transfery. Po porażce trener powinien przeprosić, wziąć winę na siebie. Chyba że chce w ten sposób zmobilizować swoich piłkarzy. Wtedy jego słowa rozumiem i pewnie ma też w tym trochę racji.
Były reprezentant Polski jest zaskoczony wynikami Legii w ostatnich kolejkach. Tym bardziej, że zespół nie jest zmuszony do gry dwa razy w tygodniu. Wojskowi szybko odpadli z Ligi Konferencji Europy po dwóch porażkach z Molde (2:3 i 0:3), nie grają też już w Pucharze Polski.
- Drużyna wychodzi na mecz raz w tygodniu. Nie może tu być mowy o jakimkolwiek zmęczeniu. Mam wrażenie, że dla niektórych piłkarzy jest to bardzo wygodne. Mają spokój, wychodzą na boisko co tydzień. Tylko wtedy coraz bardziej odstajesz od najlepszych w Europie - dodaje.
Po 24. kolejkach Legia zajmuje dopiero szóste miejsce, ma na koncie zaledwie 38 punktów, do liderującej Jagiellonii traci siedem "oczek", ale do trzeciego w tabeli Lecha Poznań tylko trzy. Mimo kryzysu Kosecki twierdzi, że drużyna z Łazienkowskiej do końca będzie się liczyła w walce o czołowe lokaty.
- Mimo wszystko nie wierzę w brak kwalifikacji do europejskich pucharów. Dalej jest to zespół z dobrymi zawodnikami, który podobał mi się w wielu meczach jesienią, zwłaszcza w Lidze Konferencji, jednak po oczach bije brak stabilności. Widać gołym okiem, że coś tam nie gra na boisku. Martwi mnie, że w tym momencie Legia odstaje od czołówki i trudno będzie do niej doskoczyć. Oni muszą walczyć o puchary, po prostu muszą grać w Europie. Legia jest wielkim klubem, który ma wszystko - piłkarzy, kibiców, akademię, stadion. Tylko coś jest nie tak z wynikami. Żeby tylko nie skończyło się w ten sposób, że w razie niepowodzenia nie będzie winnego - mówi.
Po sezonie w klubie może dojść jednak do dużych zmian. Jednym z piłkarzy, którym kończą się kontrakty z Legią, obok m.in. Artura Jędrzejczyka, Thomasa Pekharta i Yuriego Ribeiro, jest Josue. Kapitan i największa gwiazda drużyny ma już 33 lata, nie brakuje głosów, że to jego ostatnie miesiące w Warszawie.
Kosecki widzi dla Josue miejsce w Legii, ale pod jednym warunkiem.
- Czy powinien zostać? Jeżeli będzie wnosił do Legii walkę i zaangażowanie, to tak. Widać, że mu zależy, ale przepraszam za wyrażenie: w tym klubie trzeba zapieprzać, a nie przechodzić obok meczu. Grałem za granicą i wiem co to znaczy. Widziałem piłkarzy pięć razy lepszych od niego, którzy jednak do umiejętności dokładali serce na boisku. Ja mu życzę jak najlepiej, nawet gry w Atletico Madryt - zakończył były piłkarz klubu ze stolicy Hiszpanii.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty