Po dwóch porażkach z rzędu, piłkarze Besiktasu Stambuł przystąpili do spotkania ligowego z Antalyasporem. Drużyna Adama Buksy sprawiła niespodziankę, wygrywając 2:1 w Stambule, a jedną z bramek zdobył właśnie polski napastnik.
W 11. minucie doliczonego czasu remis mógł uratować Milot Rashica. Zawodnik trafił do siatki z rzutu karnego, lecz sędzia słusznie zauważył, że oddając strzał miał dwa kontakty z piłką, w związku z czym gol nie został uznany. Fernando Santos miał nietęgą minę po końcowym gwizdku.
Kolejna przegrana w Super Lig spowodowała, że na byłego selekcjonera reprezentacji Polski spadła fala krytyki. Besiktas pod jego wodzą znajduje się dopiero na czwartej pozycji w tabeli. 69-latek najprawdopodobniej nie wypełni kontraktu obowiązującego do końca przyszłych rozgrywek.
Istotne informacje na temat przyszłości Santosa przekazał Sercan Dikme. Dziennikarz jest przekonany, że dni Portugalczyka w Stambule są już policzone.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Xavi trenuje syna. "Lepszy od Ronaldo"
- Prezes Hasan Arat nie chce zmiany przed ostatnią kolejką, żeby tej grupie piłkarzy nie dokładać "jeszcze jednej głowy". Prowadzone będą poszukiwania trenera, ale decyzja zapadnie po sezonie. Santos dokończy sezon - wyjaśnił Dikme na antenie "Sports Digitale".
Od ponad dwóch miesięcy Santos jest odpowiedzialny za wyniki Besiktasu. Ku zaskoczeniu polskich kibiców, w Turcji był przywitany z wielkim entuzjazmem.
- Mam nadzieję, że odejście Fernando Santosa nie spowoduje dużego obciążenia finansowego dla Besiktasu. To moje jedyne życzenie - dodał Dikme.
Sam Santos na konferencji prasowej przekazał, że nie zamierza podawać się do dymisji: - Pracowałem w swojej karierze w trudniejszych sytuacjach. Myśl o rezygnacji nawet nie przychodzi mi teraz do głowy.
Czytaj więcej:
Jednostronny mecz w Lens. Frankowski nie sprostał drużynie Bułki
Lazio odpowiedziało na trzęsienie ziemi w klubie