Michał Probierz doszedł do wniosku, że obok Roberta Lewandowskiego powinien grać jeszcze jeden napastnik. Wybór padł na Karola Świderskiego, który znalazł się w podstawowym składzie na czwartkowe spotkanie z Estonią.
Przed własną publicznością reprezentacja Polski rozbiła 5:1 wyraźnie słabszego przeciwnika. Pomimo tego, że zawodnik Hellasu Werona tym razem nie wpisał się na listę strzelców, to jest wielce prawdopodobne, że dostanie szanse w finale baraży o Euro 2024 z Walią.
Serwis interia.pl cytował wypowiedź pomeczową Świderskiego, który przypomniał, że zdobył decydującą bramkę w ostatnim spotkaniu Polaków z Wyspiarzami (1:0). Niespełna dwa lata temu dzięki minimalnemu zwycięstwu w Cardiff Biało-Czerwoni utrzymali się w pierwszej dywizji Ligi Narodów.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski zadowolony po meczu z Estonią. "Dziś zrobiliśmy pierwszy krok"
- Strzeliłem gola w ostatnim spotkaniu w Cardiff. Mam to z tył głowy. Mam nadzieję, że teraz będzie tak samo - stwierdził Świderski.
Polski snajper zdaje sobie sprawę, że kadra Walii dysponuje dużo większym potencjałem niż estoński zespół. Świderski nie traci wiary w awans.
- Walijczycy lubią taki styl: długie podanie, zbierać drugą piłkę, powalczyć. Graliśmy tam niedawno, wiemy, czego się spodziewać. No na pewno będzie to mecz walki, drugiej piłki, a ta spokojniejsza głowa będzie po naszej stronie - zapewnił.
Czytaj więcej:
"Gdzie jest ten doping". Mocne słowa o polskich kibicach
Gwiazdor skrytykowany. "To był jeden ze słabszych piłkarzy na boisku"