Polska bez problemu awansowała do finału baraży o awans do Euro 2024. Biało-Czerwoni w półfinale nie dali szans Estonii (5:1). Czwartkowy mecz nie dał jednak Michałowi Probierzowi wielu odpowiedzi przed spotkaniem o wszystko z Walią w Cardiff.
- Jak zobaczyłem, jak Walia gra przeciwko Finlandii, która była dużo silniejszym przeciwnikiem niż Estonia, i widziałem, jak Walijczycy biegają, jak są zdeterminowani, żeby pojechać na Euro, to tam nie będzie przestrzeni na głupstwa - mówi nam Jacek Bednarz, były reprezentant Polski, uczestnik Ligi Mistrzów z Legią Warszawa.
Rafał Szymański, WP Sportowe Fakty: Czy po meczu z Estonią można wyciągnąć daleko idące wnioski na temat reprezentacji Polski?
Jacek Bednarz, były reprezentant Polski (1993-1996) i uczestnik Ligi Mistrzów: Odważę się powiedzieć tylko to, co zobaczyłem jako kibic. Małą wiedzę mam na temat tego, jak należy spojrzeć na pewne rzeczy z punktu widzenia kogoś, kto jest w środku. Na jesieni drużyna rozczarowywała, teraz dużo lepszy zespół zagrał przeciwko dużo słabszemu, miał wszystkie atuty w ręku i je wykorzystał.
Od początku było widać, że wszystko to, co składa się na sukces, czyli jakość, bieganie i determinacja, było po naszej stronie. Szybko zdobyliśmy przewagę i zaczęliśmy ją dokumentować bramkami. Nie powinniśmy jednak zachłystywać się meczem z Estonią. Dysproporcja była duża. Nasza drużyna teraz była lepsza od zespołów, z którymi przegrała rywalizację i musiała grać w barażach. Wtedy nie była w stanie tego pokazać. Tutaj, mówiąc w dużym uproszczeniu, należy się szacunek. Zagrali jak faworyci i wygrali zasłużenie.
ZOBACZ WIDEO: To oni będą naszą tajną bronią na mecz z Walią? Padają dwa nazwiska
Czy nie martwi pana fakt, że nawet mając wyraźną przewagę, straciliśmy bramkę, której można było uniknąć?
Martwi mnie duża euforia, jaką słyszałem u komentujących. Ta łyżka dziegciu polega na tym, że w sytuacji, gdzie przeciwnik był kompletnie rozbity, już na kolanach i czekał na koniec meczu, to podobnie jak w meczach w grupie, głupio straciliśmy bramkę. To jest zły sygnał, bo to znaczy, że może ukąsić nas nawet słaby przeciwnik jak na chwilę spadnie z nas poczucie odpowiedzialności za to, że gramy i że każda minuta w meczu jest ważna.
W taki sposób gola nie powinniśmy stracić. To niepokojący sygnał. Mimo że obrona wydaje się być złożona z bardzo dobrych zawodników, to gola nie tracimy dlatego, że przeciwnik wspiął się na mega jakość, tylko po prostu dlatego, że - może się mylę - komuś nie chciało się zrobić swojej roboty, bo ma komfort polegający na tym, że strzeliliśmy pięć goli, przeciwnik jest słaby i na pewno nic nam nie zrobi.
Mówiąc wprost, Bednarek powinien skrócić dystans do strzelającego, nie odwracać się do niego tyłem, nie lekceważyć takiej sytuacji. On robił tak jesienią i widzę, że znowu to robi. To jest coś, co mi się nie podoba. To jest policzek dla obrony i drużyny takiej, jaką potencjalnie mamy. Cały czas powtarzam słowo "potencjalnie". Potencjalnie nie powinniśmy sobie dać nic im zrobić. Nawet jak ich było jedenastu, to bez urazy dla Estończyków, zagrali na tyle, na ile byli w stanie.
Na pewno nie przeszli obok meczu, starali się, natomiast mieliśmy dużo atutów. Nie wolno komuś na takim poziomie pozwolić sobie na tego rodzaju wpadki czy błędy. Nie mówię o tym dlatego, żeby się nad kimś pastwić. Jak zobaczyłem jak Walia gra przeciwko Finlandii, która była dużo silniejszym przeciwnikiem niż Estonia i widziałem jak ci Walijczycy biegają, jacy są zdeterminowani, żeby pojechać na Euro, to tam nie będzie przestrzeni na takie głupstwa.
Czy momencie, w którym teraz jesteśmy, moglibyśmy pozwolić sobie na zmiany w wyjściowym składzie?
Nie mam takiej pychy w sobie, żeby wchodzić w buty selekcjonera. Za mało wiem, ale to jest bardzo dobre pytanie - możemy podywagować. Mamy ciekawych obrońców. Dobrym pomysłem jest granie trzema stoperami w sytuacji, w której na skrzydłach mamy bardzo ofensywnych zawodników.
Zalewski i Frankowski są bardzo ciekawymi skrzydłowymi. To są wahadłowi, którzy w ustawieniu 3-5-2 przypominają mi bardziej wahadłowych z lat 90. niż wahadłowych z XXI wieku. Z Estonią, gdzie mamy dużą przewagę i komfort, to jest super. Trzeba piłkę przetrzymać trochę w środku i poczekać na dobry ruch Frankowskiego czy Zalewskiego, dograć im. Jak mają trochę przestrzeni, świetnie ją wykorzystują, robią zamieszanie, są groźni.
Ale jeśli role się odwrócą, oni muszą jednak być piątym obrońcą i od boku tam pracować, być odpowiedzialnym. Zrobią to tak, jak będą w stanie. Myślę, że ich główne atuty są w ofensywie, a nie w defensywie. To znaczy, że boczni stoperzy, w ogóle cała trójka obrońców, muszą być mega dobrzy. Przez cały mecz muszą pamiętać, że bronimy dostęp do bramki Wojtkiem Szczęsnym i nimi trzema.
Mogą być sytuacje, gdzie skrzydłowy nie zdąży, będzie ograny i oni nie mogą pozwolić sobie na to, że się zdrzemną, nie zaasekurują, nie skrócą dystansu. Ich rola jest bardzo ważna. Niewdzięczna, bo zwłaszcza w defensywie jest dużo pracy bez piłki, szybkiej reakcji między sobą.
Jan Bednarek jest jedną z najbardziej krytykowanych postaci w kadrze. Czy reprezentację stać na to, by móc z niego zrezygnować?
Podejrzewam, że Walijczycy będą groźniejsi niż Estończycy. Taki facet sam dla siebie może być zagrożeniem, bo przypominam, że Bednarkowi zdarzyło się to na przykład w Mołdawii, gdzie trzeba było dużo szybciej przerwać akcję. On się wycofał w swoją szesnastkę z napastnikiem, który mu sprzed nosa strzelił bramkę i ostatecznie ten mecz przegraliśmy. Jako kibic czego innego oczekuję.
Czy jego trzeba zmieniać? Nie wiem, bo on ma wszystko, żeby być świetnym obrońcą. Jest wysoki, silny, w piłkę gra nieźle, jak na ten wzrost jest w miarę mobilny. Z Estonią wystarczyło zrobić dwa czy nawet półtora kroku, nie odwracać się tyłem i pójść na rywala, żeby zablokować strzał.
Być może wystarczy mu to pokazać, porozmawiać z nim, powiedzieć: "słuchaj, ja na ciebie liczę i nie możesz mi takich rzeczy robić. Jak nam takie coś zrobisz w 15. minucie w Walii i będziemy przegrywali, to cały plan na mecz nam się obali". Tam nie będzie przestrzeni na błąd. To jest jeden mecz i raczej będziemy mieli taką sytuację, w której trybuny będą za gospodarzami, a nie za nami.
Czego spodziewa się pan po meczu z rywalem z dużo wyższej półki niż Estonia?
Walia, w przeciwieństwie do Estonii, będzie drużyną, która nie będzie czekała na to, co zrobimy. Jeśli dobrze zrozumiałem ich trenera, czują pewność siebie. W tym nie ma pychy. Wygrywają u siebie mecze, bo atakują, chcą kontrolować grę. Myślę, że spróbują w ten sposób zagrać. Nie jestem oczywiście ekspertem od reprezentacji Walii, więc proszę mi wybaczyć. Na początku meczu na pewno będzie dużo żywiołowości, biegania, presji na nas i szukania jak najszybciej drogi do bramki, co absolutnie nie jest złym pomysłem.
Wydaje mi się, że akurat tym nas można zaskoczyć, czyli jakimś penetrującym podaniem na napastnika między stoperów po to, żeby się trochę ścigać. Gdybym był trenerem walijskim, to powiedziałbym, że Polska ma bardzo fajną drużynę, gra 3-5-2, na bokach są ofensywne chłopaki, trzeba tych skrzydłowych trochę wyciągnąć i tam zrobi się miejsce, więc trzeba dać piłkę naszym skrzydłowym, żeby z Bednarkiem lub Kiwiorem próbowali coś zrobić. Jeśli Walia otworzy wynik, to myślę, że to taka drużyna, która do 90. minuty będzie trzymała wysokie tempo i intensywność gry, żeby szukać okazji przy ataku szybkim albo kombinowanym.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
***
Finał baraży o awans do Euro 2024 Walia - Polska odbędzie się we wtorek 26 marca. Pierwszy gwizdek o godz. 20:45 czasu polskiego. Transmisja w TVP Sport oraz TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO na WP SportoweFakty.
Czytaj więcej:
Kowalczyk ma obawy przed meczem z Walią. "Opinia publiczna go zniszczy"
"Zagrałby Kręcina". Ten ruch Probierza zaskoczył Bońka