[b]
Wojciech Szczęsny (8)[/b]. Można żałować, że jego przygoda z reprezentacją Polski wkrótce się zakończy. Świetny występ w Cardiff dawał dużo pewności siebie, a jego interwencja na początku drugiej połowy po strzale głową Moore'a? Klasa światowa. Do tego w pięknym stylu obronił decydujący rzut karny.
Jan Bednarek (4). Podobno jest chwalony za grę w Championship, ale w reprezentacji dalej jest - nazwijmy to łagodnie - dość przeciętnie. Był równie przestraszony w tym meczu, jak Bartosz Slisz na konferencji prasowej, gdy dziennikarz zapytał go o tytuł filmu, na który udali się kadrowicze. Bezsensownie wychodził ze swojej strefy, robił dziurę i później musiał desperacko wracać na pozycję. To nie była oaza spokoju. Gdyby nie minimalny spalony przy golu w 45. minucie, to byłby jednym z głównych winowajców. To była wyższa szkoła krycia na radar. Totalnie zagubiony, dlatego zupełnie nie dziwi, że został zmieniony.
Paweł Dawidowicz (6). Solidnie. W dogrywce sprokurował jeden rzut wolny z niebezpiecznej odległości, natomiast w przekroju całego spotkania trudno się do czegoś przyczepić. Wybierał proste środki i to okazało się słuszne.
Studio WP SportoweFakty po meczu Walia - Polska:
Jakub Kiwior (6). Zdarzyły mu się momenty dekoncentracji i złego ustawienia, ale z całego bloku obronnego wyglądał najlepiej. Solidna gra z tyłu, był też blisko strzelenia gola po rzucie rożnym, ale nie trafił czysto w piłkę.
Przemysław Frankowski (6). W defensywie miał trudne zadanie, bo grał na piekielnie szybkiego Neco Williamsa, ale dał radę. Nie włączał się często do akcji ofensywnych, ale kiedyś już to robił, to stwarzał zagrożenie. Przy rzucie karnym też nie zadrżała mu noga.
Bartosz Slisz (6). Pierwsza połowa? Do zapomnienia. Jego podania nie przyspieszały akcji Polaków, wręcz przeciwnie. Później jednak się zrehabilitował. Był waleczny, nieustępliwy. Idealnie wpasował się w charakterystykę tego meczu, gdzie liczyło się przede wszystkim wybieganie i wspomniana waleczność.
Piotr Zieliński (5). W pierwszej połowie mało go było w grze ofensywnej. W dodatku nie pomagał w tyłach. Po przerwie trochę częściej brał na siebie ciężar rozgrywania akcji, zaprezentował kilka nieszablonowych podań.
Jakub Piotrowski (6). Parę razy rzucały się braki w tzw. wyszkoleniu technicznym, ale jako jeden z niewielu nie bał się ruszyć na Walijczyków. Co istotne, oddawał strzały z dystansu. Wprawdzie z gorszym skutkiem niż przeciwko Estonii, ale przynajmniej coś działo się w okolicach pola karnego przeciwnika. Inna sprawa, że w dogrywce mógł zostać bohaterem, uderzył pięknie, lecz tuż obok bramki. Niestety i on nie ustrzegł się pomyłek. Zarobił kartkę w bardzo głupi sposób, bo musiał faulować po swoim indywidualnym błędzie.
Nicola Zalewski (7). Ma niesamowity luz. I nawet jeśli raz czy dwa zachował się źle w defensywie, to nadrabiał wszystko przebojowością na połowie przeciwnika. Przeprowadził kilka dynamicznych akcji, robił przewagę, dużo widział. W drugiej połowie trochę zgasł, ale wrócił na dogrywkę. No i pewnie wykonał swój rzut karny.
Karol Świderski (4). Średnio. Jego współpraca z Lewandowskim nie wyglądała najlepiej, nie potrafił utrzymać się przy piłce. Walijczycy dość łatwo wyłączyli go z gry.
Robert Lewandowski (5). Od zawodnika tej klasy trzeba wymagać więcej. W końcówce podstawowego czasu oddał groźny strzał zza pola karnego, po którym piłka przeleciała nieznacznie obok bramki. No trochę mało. Na plus spokojnie wykonany rzut karny.
Rezerwowi:
Bartosz Salamon (6). Wszedł na boisko i dał to, czego nie dawał Bednarek, czyli spokój. Nie panikował z piłką przy nodze, miał parę ważnych odbiorów.
Krzysztof Piątek (4). Jego zmiana nic nie wniosła do gry, ale w konkursie "jedenastek" zrobił swoje.
Sebastian Szymański (5). Był blisko gola po dośrodkowaniu Frankowskiego. Może gdyby strzelał lewą nogą, a nie głową, to efekt byłby lepszy. Jeśli można się do czegoś przyczepić, to niezbyt dobrze wyglądały dośrodkowania (zarówno z gry, jak i ze stałych fragmentów). U niego też nie zawiodło wykonanie rzutu karnego.
Taras Romanczuk (5). Pokazał to, z czego jest znany w Jagiellonii. Czyli bezpieczna gra, zebranie tzw. drugiej piłki. Ze swojej roli się wywiązał. Przecież nie wchodził, żeby czarować dryblingami.