"Lewy" brutalnie szczery po awansie. "Wszystko było na nie"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki /  Na zdjęciu: Robert Lewandowski
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

- Na boisku czuło się, że zespół Walii nam nie zagrozi. Było trochę chaosu, niemniej mieliśmy spotkanie pod kontrolą. Na Euro nie muszę już nic udowadniać. Zmieniły się moje priorytety - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Robert Lewandowski.

[b]

Z Cardiff - Dariusz Faron, Mateusz Puka, WP SportoweFakty
[/b]

We wtorek reprezentacja Polski w dramatycznych okolicznościach awansowała na Euro 2024, ogrywając Walię w rzutach karnych 5:4. Po spotkaniu na Cardiff City Stadium spotkaliśmy się w hotelu Polaków z Robertem Lewandowskim.

- To mój najtrudniejszy awans na duży turniej [...] Od pierwszego meczu eliminacyjnego wszystko było na nie. Szło nam bardzo ciężko. To duży pozytyw, że na ostatnich zgrupowaniach coś ruszyło - stwierdził 35-letni napastnik.

"Lewy" otworzył konkurs jedenastek pewnym trafieniem. Przed rzutem karnym targały nim wielkie emocje. - Droga ze środka boiska do piłki jest bardzo długa. Trwa wieczność - opowiada lider Biało-Czerwonych.


Dariusz Faron, Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Emocje już opadły, czy wciąż są ogromne?

Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski: Jeszcze trzymają, tak szybko nie opadną. Tym bardziej że eliminacje wyglądały słabo. Z każdym kolejnym zgrupowaniem wracaliśmy jednak na właściwe tory. Do tego, co było dobre. Zamknęliśmy poprzedni etap. Play-offy były nowym rozdaniem. Jesteśmy na kolejnym wielkim turnieju. Mam nadzieję, że 2,5-miesięczna przerwa między barażami i ME spowoduje, że forma będzie rosła i pokażemy to na mistrzostwach. Zdajemy sobie sprawę, jak trudną mamy grupę, w jakiej jesteśmy pozycji (Austria, Francja, Holandia, przyp. red.). Możemy tu jedynie wygrać.

Mecz z Walią przebiegał tak, jak się pan spodziewał?

Tak. Brakowało jedynie kropki nad "i" w postaci bramki. Szybsze zagranie, odpowiedni timing, wrzutka - to elementy do poprawy. Na boisku czuło się jednak, że zespół Walii nam nie zagrozi. Oczywiście było trochę chaosu czy ten minimalny spalony (Ben Davies trafił do siatki, ale Daniel Orsato nie uznał gola, przyp. red.). Niemniej mieliśmy spotkanie pod kontrolą. W ofensywie zabrakło przyspieszającego podania. Ale cóż, sukces rodzi się w bólach.

To pana najważniejszy awans na wielki turniej?

Najtrudniejszy. W przeszłości uzyskiwaliśmy awans w listopadzie czy październiku i następowało siedem miesięcy przerwy między meczami o stawkę. Tu jej nie będzie i to może nam wyjść na dobre. Z każdym kolejnym zgrupowaniem się rozwijamy, więc możemy pozytywnie patrzeć w przyszłość.

Jedyny naprawdę dobry moment tych eliminacji to chyba karny obroniony przez Szczęsnego?

Wskazałbym na mecze w play-off. Pamiętam, jak wygraliśmy w Cardiff 1:0 (w Lidze Narodów, przyp. red.). To nie był tak dobry mecz jak we wtorek. Z przebiegu spotkania Walia zagrażała nam wtedy bardziej niż teraz. Przed zgrupowaniem byłem spokojny, mówiłem już o tym na konferencji. Wierzyłem w awans. Graliśmy na naprawdę trudnym terenie. Walia radziła tu sobie z wieloma rywalami, a przeciwko nam nie potrafiła znaleźć odpowiedniego rytmu. Czasami takie mecze budują drużynę na dłuższy okres.

Rok 2023 jest dla reprezentacji Polski do zapomnienia.

Od pierwszego meczu eliminacyjnego wszystko było na nie. Szło nam bardzo ciężko. To duży pozytyw, że na ostatnich trzech zgrupowaniach coś ruszyło.

Po meczu barażowym o awans na mundial - ze Szwecją na Stadionie Śląskim - mówił pan, że przy rzucie karnym bardzo się pan denerwował. Teraz baraż, konkurs jedenastek. Jakie odczuwał pan emocje?

Karne w reprezentacji są inne [niż w klubie]. Droga ze środka boiska do piłki jest bardzo długa. Trwa wieczność. Strzelaliśmy na bramkę, za którą siedzieli kibice Walii, więc nie mieliśmy łatwego zadania. Do tego dołóżmy stres, całą gamę emocji. Na chwilę trzeba je wyłączyć, co jest wielkim wyzwaniem. Byłem skupiony na bramkarzu i tym, czy sędzia już odgwizdał. Wykonywaliśmy karne bardzo dobrze. Czekałem, aż Wojtek Szczęsny pokaże swoje umiejętności. On z kolei czekał do piątego karnego. Liczyłem, że obroni wcześniej. W końcu pomyślałem: "Dobra, Wojtek. Dam ci pole manewru. Może się deprymujesz, jak patrzę, więc ostatniego rzutu karnego nie będę oglądał". Odwróciłem się. Spojrzałem na kibiców. Kolejna myśl: "kurde, jak fajnie byłoby teraz zobaczyć radość naszych fanów". I tak się stało. Obróciłem głowę i już wiedziałem, że jesteśmy na kolejnym wielkim turnieju.

Wojciech Szczęsny przedłużył sobie reprezentacyjną karierę. Zapowiadał, że Euro to jego ostatni duży turniej.

Wojtek kończy karierę w kadrze od lat! Tak przynajmniej mówi przy stoliku. Dla nas to nic nowego. A mówiąc poważnie, jest świetnym facetem i znakomitym bramkarzem. Po to go mamy w bramce, żeby nam pomagał. Jak dobrego masz bramkarza, tak dobrą masz drużynę.

U pana jest myśl, że Euro będzie pana ostatnim turniejem w reprezentacji?

Nie zastanawiałem się nad tym. Fizycznie czuję się naprawdę dobrze. Zaraz będę miał 36 lat, ale moim zdaniem mam jeszcze dwa, trzy lata gry na wysokim poziomie. Moja perspektywa w ostatnim czasie się zmieniła. To Euro nie pomoże mi w tym, by kariera jeszcze nabrała rozpędu. Nie zmienię już klubu. Natomiast wiem, ile ten turniej znaczy dla chłopaków. Chce im pomóc. Być z nimi, dać z siebie jak najwięcej.

Selekcjoner Michał Probierz podkreślił po meczu, że poświęcał się pan dla zespołu.

W ostatnim czasie przyjeżdżam na zgrupowania z większym spokojem i uśmiechem na twarzy. Doceniam każdy kolejny mecz w reprezentacji. Nie muszę już sobie nic udowadniać. Moje indywidualne osiągnięcia zeszły na dalszy plan. Oczywiście nadal mam swoje ambicje, jednak są momenty, gdy trzeba poświęcić siebie, myśleć o drużynie. Tylko jako zespół mogliśmy awansować na te mistrzostwa. Co z tego, gdybym zagrał super mecz i strzelił piękną bramkę, gdybyśmy się nie zakwalifikowali? Wielokrotnie musiałem się cofać, rozgrywać. Na pewnym etapie życia priorytety nieco się zmieniają. Jako kapitan jestem dumny z tej drużyny. Tworzymy jedność. Widzę, że to idzie w dobrym kierunku. Dziękuję wszystkim piłkarzom i sztabowi. Zasłużyliśmy na ten awans.

Możliwe, że na następne zgrupowanie reprezentacji przyjedzie pan jako triumfator Ligi Mistrzów? 

Jest na to szansa. Mamy trudny mecz z PSG, ale w Barcelonie coś w ostatnim czasie "przeskoczyło". W piłce nożnej nie możesz być niczego pewnym. Mieliśmy ciężki okres, nie wyglądało to wszystko jak powinno. To się zmieniło. Dwóch, trzech piłkarzy wróci po kontuzji i będziemy jeszcze silniejsi. W okresie po kadrze nieraz trochę spada forma u drużyn, które dobrze szło i odwrotnie - te, które miały gorszy czas, zaczynają radzić sobie lepiej. Wierzę, że możemy zajść daleko i powalczyć o coś więcej.

Zobacz także: 
Polacy oszukali przeznaczenie. W końcu opadła nam "szczena"
Kosmos. Gigantyczne premie dla Polaków za awans

Źródło artykułu: WP SportoweFakty