[h2]
Takie widoki to ewenement nie tylko na polskich, ale i światowych boiskach. Kibice oglądający mecz Puszczy Niepołomice z Radomiakiem Radom w Lany Poniedziałek (1:1) zobaczyli bramkę, po której przecierali oczy ze zdumienia. Bramkarza Puszczy Oliwiera Zycha pokonał... golkiper Radomiaka Gabriel Kobylak. W dodatku zrobił to niewiarygodnym kopnięciem z drugiego końca boiska.[/h2]
W internecie od razu zaroiło się od haseł o "piłkarskich jajach" na Wielkanoc, czy o futbolowym Prima Aprilis. Gol Kobylaka podbił błyskawicznie nie tylko polskie portale i stał się viralem w mediach społecznościowych.
- Internet nie śpi. Tydzień temu cię wyzywają, jadą z tobą, że jesteś najgorszy, a teraz będzie, że bohater - podsumował kąśliwie Gabriel Kobylak w rozmowie z nami.
ZOBACZ WIDEO: Michał Probierz zdradza, co pomyślał po obronionym przez Szczęsnego karnym
Kobylak "wyciął numer" byłemu klubowi
Zapytaliśmy po meczu bramkarza Radomiaka, czy ładnie to tak byłemu klubowi zrobić takiego psikusa w Prima Aprilis? Kobylak występował w Puszczy od sierpnia 2020 do czerwca 2022 roku.
- Pewnie nieładnie - uśmiechał się golkiper Radomiaka. - Tak naprawdę nie chciałem tak tej bramki zdobyć, ale tak się to wszystko ułożyło. Wywalczyliśmy jeden punkt i na pewno go szanujemy.
Kobylak nie ukrywał, że coś takiego przytrafiło mu się pierwszy raz w karierze. - To jest moja pierwsza zdobyta bramka na poziomie seniorskim - przyznał. - Taki gol nie jest spotykany codziennie - dodawał. Więcej o tej bramce: TUTAJ.
22-latek przypomniał, że w Ekstraklasie ostatnim bramkarzem, który trafił do siatki rywali był Adrian Lis, ale to miało miejsce w innych okolicznościach, po rzucie rożnym. Natomiast taki wyczyn, jak Kobylaka, można porównać do bramki strzelonej Tomaszowi Kuszczakowi przez Luisa Martineza w meczu Polska – Kolumbia na Stadionie Śląskim w 2006 roku.
Kobylak pociesza Zycha
Co bramkarz Puszczy Oliwier Zych powinien był zrobić inaczej w tej sytuacji, gdy dał się tak przelobować? - Nie chcę oceniać zachowania Zycha, nie jestem trenerem bramkarzy Puszczy Niepołomice. Na pewno był to błąd rzadko spotykany, ale ja też popełniałem błędy. I w następnym meczu się podnosiłem - pocieszał kolegę po fachu Kobylak.
Bramka 22-latka przytrafiła się Radomiakowi w idealnym momencie, bo chwilę wcześniej z czerwoną kartką boisko opuścił Vagner.
- Ten gol stał się impulsem dla całego zespołu. Ruszyliśmy na Puszczę, nie podcięło nam skrzydeł po tej czerwonej kartce. Choć Puszcza w końcówce też stworzyła groźne sytuacje, jedną z nich miał Hubert Tomalski - przypomniał Kobylak.
Po uderzeniu Tomalskiego bramkarz Radomiaka popisał się świetną interwencją, ratując swój zespół przed utratą drugiego gola i być może przed porażką. Udowodnił, że był niekwestionowanym bohaterem tego spotkania. - Bohaterami jest cała drużyna i sztab, nie tylko ja - skromnie ucinał Kobylak.
Czy takie uderzenia, jak to z meczu Puszcza - Radomiak w ogóle się czasem ćwiczy na treningach?
- Ćwiczymy podania za linię obrony. Natomiast takich strzałów na bramkę rywala jako bramkarze nie trenujemy - zaznaczał Kobylak. - Zwłaszcza że zdarza się coś takiego raz na nie wiem ile przypadków.
Co z Kobylakiem po sezonie?
Kobylak jest obecnie wypożyczony do Radomiaka z Legii Warszawa. Co po sezonie? Powrót do Legii i próba przebicia się do składu? - Za szybko jeszcze na podejmowanie decyzji, bo mamy jeszcze przed sobą trochę spotkań do końca sezonu. Zrobimy wszystko, by z Radomiakiem być na jak najwyższym miejscu w Ekstraklasie. O przyszłości będę myślał po ostatnim meczu - ucinał Kobylak.
Golkiper trafił na obecne wypożyczenie do Radomiaka zimą, wcześniej próbował walczyć o skład w drużynie "Wojskowych". Jak sam przyznaje, pozytywnie wspomina przygodę z Legią w europejskich pucharach, choć oglądał te mecze z ławki rezerwowych. - To było fajne przeżycie, można było zobaczyć z bliska, jak funkcjonuje gra w Europie - zaznacza 22-latek.
Kobylak przyznał też w rozmowie z nami, że - choć odebrał w poniedziałkowym starciu Puszczy dwa punkty - życzy im pozostania w Ekstraklasie: - Grałem w Puszczy dwa lata i życzę im tego, by się utrzymali. Ja w to ich utrzymanie wierzę.
Justyna Krupa, dziennikarka WP SportoweFakty
Bramkarz bohaterem Radomiaka. Komentarzom nie ma końca