Najważniejsza kobieta w świecie futbolu. Dzięki niej syn zarobił setki milionów euro

Getty Images / Na zdjęciu: Fayza Lamari
Getty Images / Na zdjęciu: Fayza Lamari

Ponoć Gaby Schuster zrujnowała reprezentacyjną karierę męża Bernda. Ponoć Veronique Rabiot jest najbardziej znienawidzoną matką we francuskiej piłce. I już bez ponoć Fayza Lamari, matka Kyliana Mbappe, znakomicie potrafi liczyć pieniądze syna.

[b]

[/b]

Pani Lamari dba o interesy syna, ale jej ambicje sięgają wyżej. Chciałaby mieć stajnię zawodowych piłkarzy. Próbowała w zeszłym roku czynić podchody pod Achrafa Hakimiego, co wywołało furię agencji opiekującej się Marokańczykiem.

- Jesteśmy bardzo zaskoczeni, że wyłącznie fakt, że ta pani jest matką bardzo ważnego piłkarza, upoważnia ją do mieszania na rynku menedżerskim - "AS" cytował agenta Hakimiego, Alejandro Camano. - Interesy Achrafa od dawna reprezentowane są przez firmę Footfeel i zawodnik jest z tej współpracy zadowolony. Próba przechwycenia go oznacza brak zrozumienia rynku. Bycie matką Mbappe to za mało, a dla mnie to brak szacunku.

ZOBACZ WIDEO: Syn Messiego strzelił gola i się zaczęło. To nagranie to hit

Sami przyjdziecie

Pochodząca z algierskiej Kabylii Fayza Lamari ma 50 lat i jest byłą piłkarką ręczną AS Bondy, eksgwiazdą tego klubu słynącą z wojowniczego charakteru. Potem skończyła studia pedagogiczne i skupiła się na Kylianie. "Die Welt" poświęcił jej duży tekst przedrukowywany również w Polsce (Onet). Wiadomo, że z synem łączą ją szczególnie bliskie więzi. Rodzice Mbappe nie mieszkają razem, lecz wspólny biznes ich łączy.

Pani Lamari zarządza spółką KEWJF, której nazwa pochodzi od pierwszych liter imion - Kyliana, Ethana (brat gracza PSG), Wilfrieda (ojciec), Jiresa (adoptowany brat Kyliana) i oczywiście samej Fayzy. Lamari w tej spółce jest najważniejsza - dba o wizerunek, komunikację, kontrakty.

Na X obserwuje ją 35 tysięcy fanów Kyliana, który jeszcze jako 12-nastolatek trafił na testy do akademii Chelsea. - Na początku rozmawiałem z jego ojcem, ale szybko zrozumiałem, że to matka rządzi tym biznesem - opowiadał Daniel Boga (skaut CFC i brat Jeremiego) w The Athletic.

To z tego okresu pochodzi historia, kiedy szef londyńskiej akademii zgłosił kilka zastrzeżeń do małego Kyliana, poprosił o wyeliminowanie defektów i ponowne spotkanie w przyszłości. Od pani Lamari usłyszał, że albo podpisuje umowę teraz albo za pięć lat sam przyjedzie po Kyliana, ale już mając 50 mln funtów przy sobie.

Bo mama dbała o syna od zawsze. Trzymała go z dala od podejrzanych kolegów z podparyskiego Bondy. Wysłała do szkoły muzycznej, przymuszała do gry na flecie, wychowywała w szacunku do pracy i pieniędzy. Ponoć sam czyścił swoje korki w AS Monaco, ponoć wciąż porusza się bez karty kredytowej i pliku banknotów.

- Mieliśmy syndrom biedaka - tłumaczyła w "Le Parisien". To ona zadecydowała, że jedna trzecia pensji syna trafia do fundacji pomagającej dzieciakom, a premia za mistrzostwo świata w Rosji (500 tys. euro) w całości powędrowała na cele charytatywne.

Wciąż też podkreśla, że dla syna pieniądze nie są najważniejsze, co jednak nie przeszkodziło jej tak umiejętnie rozgrywać głośnej epopei z Realem Madryt i PSG w rolach głównych, że skończyło się to kosmicznym kontraktem dla syna i de facto ograniem dwóch potężnych klubów. Setki milionów euro wpłynęły na konto Mbappe zgodnie z nietypowo skonstruowanym kontraktem, zgodnie z którym to piłkarz trzyma wszystkie sznurki w rękach.

Pani Lamari świetnie czuje się za kulisami, kiedy trzeba siada jednak do stołu negocjacyjnego z otwartą przyłbicą mając u boku znaną prawniczkę Delphine Verheyden, która reprezentuje wielu znanych francuskich sportowców. Sama Lamari uchodzi za twardą negocjatorkę - bezkompromisową, nieugiętą, sprytną, nie odstępującą na centymetr zgodnie z wrodzoną cechą Kabylów.

Znają ją w klubach, znają we francuskiej federacji. Po meczach Les Bleus kadrowicze witają się z nią sympatycznie. Wiedzą, że jest więcej niż matką ich kapitana. - Ta rodzina zawsze broniła swego i nigdy nie pozwalała się uciszyć, gdy trzeba było chronić Kyliana - jednego z dziennikarzy będących blisko Monaco cytują autorzy książki "Mbappe. Nie do zatrzymania".

Starcie na stadionie

Nie do zatrzymania na pewno jest pani Lamari. Nawet kiedy napotyka na swojej drodze przeciwnika wagi ciężkiej. Na przykład Veronique Rabiot - matkę i agentkę w jednej osobie Adriena, pomocnika Juventusu i Tricolores.

Do konfrontacji doszło po meczu ze Szwajcarią na Euro 2020. Kosztowny błąd popełnił wówczas Paul Pogba, z kolei Mbapppe przestrzelił jedenastkę w serii rzutów karnych i Francja pożegnała się z marzeniami o awansie do dalszych gier.

Pani Rabiot nie czekała na bardziej kameralną sposobność, tylko jeszcze na stadionie wyjaśniła familiom Pogby i Mbappe, co myśli o Paulu i Kylianie. Tym ostatnim poradziła, by zrobili coś, by ich pupil był mniej arogancki. - To żenujące jak on uderzył piłkę - wypaliła. Trafiła jednak kosa na kamień. Kłótnia Veronique z Fayzą trwała dobre 20 minut wprawiając w osłupienie licznych świadków.

Spodziewany letni transfer Rabiota nie będzie nawet w ćwierci tak spektakularny i ekscytujący jak wyjazd z Paryża Mbappe, ale z pewnością będzie o nim głośno. 42-krotny reprezentant trójkolorowych z końcem czerwca będzie mógł za darmo opuścić Turyn. Propozycji mu nie zabraknie.

Wybierze tę, którą wskaże mama, a przynajmniej razem ją skonsultują. Dawno temu zabrała młodziutkiego Adriena z akademii Manchesteru City, mając zastrzeżenia do jej szefostwa. W Paryżu mieli jej serdecznie dość, wręcz z ulgą pożegnali pomocnika.

Zwłaszcza patrzeć na nią nie mógł Laurent Blanc, którego krewka Veronique chciała ponoć obić. Czekała wściekła na trenera na klubowym parkingu, aż wezwano ochronę, by ją usunąć. Nieustannie domagała się prywatnych audiencji u Nassera Al-Khelaifiego.

Kiedy syn został zesłany do rezerw (tuż przed transferem do Juve), matka krzyczała z łamów "L'Equipe": - Adrien jest traktowany jak więzień. Jest zakładnikiem klubu. Wkrótce dostanie suchy chleb, wodę i będzie siedział w lochu!

Gdy już transfer do Juventusu stał się faktem, poleciała do Turynu z synem. Widząc na płycie lotniska włoskich żurnalistów, zażądała ich usunięcia, nie pozwalając opuścić pokładu samolotu pasażerom przez co najmniej 10 minut. Selekcjonera Didiera Deschampsa nazwała dyletantem, że ośmielił się umieścić syna na liście rezerwowej powołanych na mundial w 2018 roku, a Adrienowi skutecznie doradziła zbojkotowanie takiego "powołania".

Veronique Rabiot / fot. Getty Images
Veronique Rabiot / fot. Getty Images

- Tak, jestem zaborcza, mam osobowość autorytarną. Nie rozdzielam roli matki z rolą doradcy. Mieszkamy z Adrienem razem w Turynie. Zawsze mieszkaliśmy razem, to naturalny układ. Mamy do siebie całkowite zaufanie. Jeśli rozmawiamy o piłce nożnej, to w rodzinnej atmosferze z domieszką profesjonalizmu. Nie tłumaczę mu, jak kopać piłkę, ponieważ jest w tym świetny. Kiedy był dzieckiem czy nastolatkiem, na moją głowę spadało dużo więcej obowiązków, ale teraz wciąż czuwam nad jego wygodą, podróżami, przeprowadzkami, codzienną logistyką - opowiadała w rozmowie z "Ouest-France".

Wychowywała dzieci praktycznie sama odkąd mąż Michel w 2007 roku uległ wypadkowi i został sparaliżowany silnym udarem. Nim zmarł w 2019 roku, mógł porozumiewać się z otoczeniem tylko mruganiem powiek.

Jest milionerką. Ale jak każda milionerka i milioner ma ochotę posiadać więcej. Transfer Adriena do Manchesteru United rozbił się o prowizję. Matka oczekiwała 10 mln euro za podpis. Nie zgodziła się na 8. Żądała też licznych bonusów dla syna prócz pensji w wysokości 10 mln euro za sezon. Temat upadł. Juventus nie zarobił 20 mln, na które liczył. United sięgnęli po Casemiro.

Italia pilnuje Fritza

O lepszym lub gorszym wpływie ojców piłkarzy na swoich synów (Neymar senior, Messi senior et consortes) napisano już wiele, o kobietach jest znacznie ciszej, choć we Francji mają rzecz jasna inne odczucia. Niemcy ze zjawiskiem pań stojących za sukcesami lub porażkami swoich mężów zetknęli się dawno temu. Pierwszą była Italia Walter, żona wielkiego Fritza, matka wszystkich niemieckich "spielerfrauen".

Oto fragment tekstu Macieja Iwanowa w „PN” sprzed kilku lat: "Italia Bortoluzzi urodziła się we Włoszech, a dorastała we Francji. Do Niemiec trafiła jako tłumaczka francuskich żołnierzy. Od początku nie pasowała do wizerunku typowej niemieckiej żony. Farbowane włosy, czerwone buty, polakierowane paznokcie. Fakt, że była cudzoziemką dodatkowo wszystko utrudniał. Ale zakochany po uszy Walter nie zwracał uwagi na krytyczne opinie.

Całkowicie jej ufał. Pociągała za sznurki jego kariery tak samo, jak pociągnęła kable do ich domu, gdy mąż przebywał na którymś ze zgrupowań. W 1951 roku Walter dostał niesamowitą ofertę z Atletico Madryt. Dwuletni kontrakt z ogromną, jak na tamte czasy, pensją - pół miliona marek do ręki za sam podpis, dom, auto i wiele różnych przywilejów. Zapytał żonę co ma zrobić.

- Tu jest twój Betzenberg, twoje FCK, twój szef i drużyna narodowa - odpowiedziała. Żona zadbała o to, by mąż został pierwszą niemiecką supergwiazdą. Razem z selekcjonerem wywalczyła lukratywny kontrakt z adidasem. Załatwiła mu też umowy z Hipp czy Neckermannem i pomagała prowadzić kino oraz pralnię".

Gaby Schuster w pewnym momencie była równie popularna w świecie niemieckiego futbolu jak jej mąż Bernd. Jeden z najlepszych pomocników świata lat 80. nie zrobił kariery jaką powinien. Przede wszystkim wiecznie obrażony na reprezentację, do której wszedł wspaniale zostając mistrzem Europy, przygodę z nią zakończył na dobre w bardzo młodym wieku.

Wszystko zaczęło się psuć w 1981 roku. Po towarzyskim meczu z Brazylią w Stuttgarcie Schuster zamiast udać się z całą drużyną i sztabem trenerskim na parapetówkę w nowej willi Hansi Muellera, pojechał do hotelu, by wyspać się przed czekającym go lotem powrotnym do Barcelony.

W środku nocy zadzwonił wściekły selekcjoner Jupp Derwall. Odebrała zaspana Gaby. Usłyszała, że ma zły wpływ na męża, który nie musi fatygować się na kolejny mecz kadry. - To Derwall. Jest pijany - powiedziała przekazując Berndowi słuchawkę.

Dajcie milion

Z wykształcenia kosmetyczka, sześć lat starsza od męża – trochę zahukanego, wyciszonego, którego media nazywały pantoflarzem. Słuchał jej we wszystkim. Podczas Euro 1980 jako jedyna z partnerek piłkarzy mieszkała w tym samym hotelu co drużyna RFN. Kiedy media wymusiły niemal zgodę między Schusterem a reprezentacją szykującą się do występu w finałach mistrzostw świata w 1986 roku, do powrotu pomocnika było naprawdę blisko.

Franz Beckenbauer nie z takimi konfliktami dawał sobie radę. Potrafił doprowadzić do pojednania, tym bardziej że Schuster był mu potrzebny, bo w środku pola nie miał takiego artysty. Wszystko zatem szło nieźle do momentu, w którym Frau Gaby zażądała od DFB miliona marek za to, by mąż ponownie założył koszulkę reprezentacji. Historia zszokowała wszystkich, mimo to związek namówił sponsorów i uzbierał 300 tys. - Za mało - odparła kobieta.

Gaby Schuster z mężem Berndem / fot. Getty Images
Gaby Schuster z mężem Berndem / fot. Getty Images

Jeszcze jeden fragment wspomnianego tekstu: "Gaby Schuster wbrew obiegowej opinii nie myślała, że poradzi sobie z wszystkim i wie wszystko najlepiej. Otaczała się wyspecjalizowanymi doradcami. Zatrudniała renomowaną kancelarię prawną. Była zbyt profesjonalna, by popełniać błędy… W pewnym okresie zatrudniła nawet Hansa Reskiego, szefa działu sportowego kolońskiego Expressu, a potem Bilda, aby doradzał rodzinie w kwestiach medialnych..."

- Są tacy, którzy twierdzą, że w małżeństwie spodnie musi nosić mężczyzna. W moim przypadku jest zupełnie odwrotnie, ale mi to nie przeszkadza - powiedziała Gaby. W 2011 roku Bernd przyznał w magazynie "11 Freunde": - Członkowie zarządu klubu lubili negocjować z kobietą, a potem narzekać, że ich "oszukała".

To ona, nie zważając na okoliczności, przeprowadzała męża z Barcelony do Realu i z Realu do Atletico, wzbudzając furię wściekłych kibiców nie mogących pogodzić się z kolejnymi zdradami blondwłosego artysty.

– Gaby Schuster wyrzekła się rzekomej kobiecej broni: uroku, aktorstwa i wywracania oczami. Nigdy nie była paniusią na wysokich obcasach. Od tamtej pory nie spotkałem kogoś takiego jak ona - opiniował słynny menedżer Bayeru Reiner Calmund. Z kolei Udo Lattek napisał kiedyś w felietonie w "Die Welt": "Nie wszystkie żony piłkarzy są tak inteligentne jak Gaby Schuster".

Zickler też chce

Angela Haessler dbała o Thomasa nie mniej gorliwie i krytykowano ją nie mniej zażarcie od Gaby. Znana z nieustępliwych negocjacji doczekała się przydomku Netto-Angie. To ona zadbała o dobry kontrakt Icke z Juventusem.

Z kolei Bianca Illgner negocjowała umowę Bodo z 1. FC Koeln. Robiła to tak skutecznie, że doprowadziła do zapisu 4 mln marek jako kwoty odstępnego w przypadku transferu zagranicznego męża. Dzięki temu bramkarz trafił z czasem do Realu Madryt. I to w okolicznościach, które zdumiały zarząd kolońskiego klubu.

Bianca załatwiła wszystko w ciągu kilku godzin, gdy niemiecki klub niczego się nie spodziewał. Zapominając o wynegocjowanej wcześniej klauzuli liczył na zarobek rzędu 10 milionów marek.

Stefan Effenberg uchodził za skandalistę, ale jego żona Martina cieszyła się lepszą opinią. W swojej książce "Niepokorny" Effe opisywał, że żona była powszechnie szanowana, lubiana i doceniana za szczerość oraz prostolinijność.

- Martinie mogłem ufać w stu procentach. Nie musieliśmy biegać po adwokatach i notariuszach, żeby podpisać umowę. Wiedziałem, że Martina zawsze będzie myśleć o interesach rodziny. Ustalaliśmy wspólnie, czego chcemy i Martina zasiadała do negocjacji. Została szybko zaakceptowana i każdy czuł przed nią respekt. Gdy gazety zaczęły pisać, że wraz z Sammerem i Moellerem przekroczyliśmy granicę 5 milionów marek rocznie dochodu, inni piłkarze, jak chociażby Alex Zickler, zaczęli się dopytywać, czy Martina może także ich reprezentować. Było to jednak niemożliwe, bo przecież nie miała licencji menedżerskiej.

Angelę Haessler zapytano jakiś czas temu dlaczego dzisiaj tak mało jest zawodników reprezentowanych przez żony. - Może dlatego, że kobiety zawodników mają dość roboty z prowadzeniem kont na Instagramie - odpowiedziała.

Zbigniew Mucha, "Piłka Nożna"

Komentarze (0)