Na Allianz Arena Thomas Tuchel pojawił się w newralgicznym momencie poprzedniego sezonu. Porażka 1:2 z Bayerem 04 Leverkusen wywołała poważne obawy wśród lokalnych kibiców, chociaż była to jedna z nielicznych wpadek Juliana Nagelsmanna. Kierownictwo klubu uznało, że drużynie potrzebny jest nowy impuls.
Początek kadencji następcy Nagelsmanna był naprawdę obiecujący. W jego debiucie Bayern Monachium odniósł przecież efektowne zwycięstwo 4:2 w Der Klassikerze z Borussią Dortmund. W kolejnych tygodniach zespół odpadł z Ligi Mistrzów, Pucharu Niemiec, natomiast zdołał obronić mistrzostwo kraju, co było największym priorytetem.
Odkąd Tuchel odpowiada za wyniki monachijczyków, sygnałów alarmowych pojawia się jeszcze więcej niż za czasów Nagelsmanna. Przyszłość szkoleniowca jest przesądzona. 50-latek najzwyczajniej nie potrafi poradzić sobie z narastającym kryzysem.
Wywiesił białą flagę
W lutym ekipa ze stolicy Bawarii poniosła trzy istotne porażki z rzędu. W związku z tym klub podjął radykalne kroki i poinformował, że wraz z końcem obecnych rozgrywek zakończy współpracę z 50-latkiem. Wydawało się, że działacze osiągnęli zamierzony efekt, bowiem w kolejnych tygodniach pojawiło się niewielkie światełko w tunelu.
ZOBACZ WIDEO: Czy Lewandowski zostanie prezesem PZPN? Mamy odpowiedź
Do pewnego momentu Bayern przekonująco wygrywał mecze w Bundeslidze. Udowodnił też swoją wyższość nad Lazio Rzym w rewanżowym spotkaniu w ramach 1/8 finału Ligi Mistrzów (3:0). Kolejne tąpnięcie wywołała Borussia.
Dortmundczycy pokonali 2:0 Bayern w Monachium. Po końcowym gwizdku trener swoimi słowami wywołał prawdziwą burzę - pogratulował zdobycia tytułu Bayerowi 04 Leverkusen. Wszyscy mieli świadomość, że trudno będzie odrobić straty do lidera, ale Tuchel wywieszając białą flagę, naraził się na ogromną krytykę ze strony kibiców.
Bayern znalazł się w kompletnej rozsypce, a doskonałym potwierdzeniem tej tezy jest przebieg meczu z FC Heidenheim. Goście mieli dwubramkową przewagę po pierwszej połowie, żeby w ostatecznym rozrachunku przegrać 2:3 z przeciwnikiem z niższej półki.
Frustracja była wyrysowana na twarzy Tuchela. Bayer 04 Leverkusen ma już 16-punktową przewagę nad wiceliderem i wszystko wskazuje na to, że po 12 latach niemiecki hegemon zostanie zdetronizowany.
Konflikty to jego specjalność
Wbrew słowom Tuchela, niemieckie media przekonują, że atmosfera wewnątrz szatni jest daleka od ideału. Relacje pomiędzy czołowymi postaciami wywierają wpływ na wyniki. Choćby Joshua Kimmich, który był ulubieńcem Nagelsmanna, jest otwarcie skonfliktowany z aktualnym trenerem, a także asystentem Zsolt Loewem (więcej TUTAJ).
W kolejnym miejscu otoczenie przekonuje się, że Tuchel ma łagodnie rzecz ujmując niełatwy charakter. To nie jest typ trenera kochanym przez działaczy czy dziennikarzy. W latach 2015-2017 był zatrudniony w Borussii Dortmund i jak powszechnie wiadomo, konflikt z dyrektorem Hansem-Joachimem Watzke bezpośrednio doprowadził do zwolnienia szkoleniowca.
Największe sukcesy w dotychczasowej karierze, pomijając europejskie puchary, odnosił w Paris Saint-Germain. Tam również dał popalić swoim zwierzchnikom. Tuchel nie mógł znaleźć wspólnego języka dyrektorem sportowym Leonardo. Obaj potrafili publicznie wypowiadać się niepochlebnie na swój temat. Niemiec przegrał tę próbę sił.
Kibice Chelsea nigdy nie zapomną Tuchelowi, że ten poprowadził zespół do sensacyjnego triumfu w Lidze Mistrzów. Sensacyjnego, bo w 2021 roku prawie nikt nie wymieniał "The Blues" jako faworytów. Podczas swojego pobytu na Stamford Bridge menadżer nie mógł zapanować między innymi nad Romelu Lukaku i Marcosem Alonso. Jak spekulowano, jednym z powodów zwolnienia poza rozczarowującymi rezultatami był fakt, że Tuchel wprost stracił szacunek piłkarzy.
Najgorszy od ponad 30 lat
Teraz Tuchel nie udźwignął presji narzuconej przez kibiców Bayernu. Kilkukrotnie dawał wyraz swojej frustracji, spierając się z dziennikarzami na konferencjach prasowych. Wymowne jest, że w tym sezonie przegrał 25,5 proc. meczów - to najgorszy wynik trenera tej utytułowanej drużyny od rozgrywek 1991/92.
Jeżeli Bayern zaliczy potknięcie na poziomie Ligi Mistrzów, to nie dość, że zwolnienie trenera może nastąpić szybciej niż pierwotnie zakładał zarząd, ale dodatkowo reputacja Tuchela zostanie mocno nadwyrężona.
- Nie, nie myślałem o zwolnieniu. Nie zawsze problemy leży po stronie trenera. Czy Tuchel zostanie do końca sezonu? Nie mogę teraz odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie - mówił na gorąco po wpadce z Heidenheim Max Eberl na antenie "Sky Sport".
Decydująca faza Ligi Mistrzów jest więc ostatnią deską ratunku dla Tuchela. Opiekun Bawarczyków musi udowodnić, że w dalszym ciągu zasługuje na miano trenera ze ścisłego europejskiego topu. Pierwszy ćwierćfinał pomiędzy Bayernem a Arsenalem rozpocznie się we wtorek na Emirates Stadium o godz. 21:00.
Czytaj więcej:
Kolejna kompromitacja Bayernu Monachium
"Historyczny blamaż". Media nie mają litości dla Bayernu