Liga Mistrzów to są same delicje - takie wnioski można wyciągnąć po wtorkowych i środowych półfinałach. Co mecz to "ciacho". I w ten przyjemny schemat wpisało się także starcie PSG - Barcelona. Prawdziwa parada największych gwiazd piłki, ofensywny futbol, mnóstwo piłkarskiej jakości. No i świetna Barcelona! Dawno nie patrzyło się na tę ekipę tak przyjemnie.
Drużyna Xaviego pojechała do Paryża jako zespół, który nie przegrał w 11 ostatnich spotkaniach. I od początku spotkania na Parc des Princes czuło się tę pewność siebie, siłę, dynamikę, płynność prowadzonych akcji. Co ważne mózgiem i serduchem FC Barcelony był Robert Lewandowski. Co prawda skończył mecz bez gola, ale ewidentnie był ojcem zwycięstwa w Paryżu (3:2).
Już po mowie ciała, po luzie z jakim "Lewy" poruszał się po boisku widać było, że jest dobrze. To był taki Robert w formie z najlepszych czasów, choć różnicą jest to, że teraz nie strzela bramek. Ale za to haruje dla drużyny. Z dobrym skutkiem.
ZOBACZ WIDEO: "Nie wyobrażam sobie tego". Lewandowski wprost o polskim szkoleniu
Przeciwko PSG Polak cofał się do środka boiska, zawiązywał akcję w okolicach koła środkowego i biegł pod bramkę finalizować akcję. Od razu dało się zauważyć, że "Lewy" świetnie się czuje fizycznie i chętnie korzysta ze swojej siły. No i cała warstwa mentalna też na duży plus. To już nie jest ten zagubiony Robert, którego dotknęła klątwa niemocy przywieziona jeszcze z mundialu w Katarze. Przykro się patrzyło przez długie miesiące, jak "Lewemu" odskakuje piłka, jak się myli, jak podejmuje złe decyzje, jak biega z zaciągniętym hamulcem ręcznym.
Na szczęście mamy to już za sobą. Kapitan reprezentacji Polski odżył. Pomogła mu seria meczów bez porażki, pomogło efektowne zwycięstwo 3:0 z Atletico na trudnym terenie w Madrycie. Nie mam wątpliwości, że Robertowi pomógł też awans z kadrą do Euro 2024. Zewsząd płynie do niego pozytywna energia i widać, że on tę energię oddaje na boisku.
W Paryżu losy meczu zmieniały się jak w kalejdoskopie. Przy pierwszym golu "Lewy" - w swoim stylu - zabrał się z piłką w kole środkowym z taką lekkością i gracją, jakby nie wymagało to żadnego wysiłku. Akcje golem skończył Raphinha, ale pewnie nawet nie dotarłaby do niego piłka od Lamina Yamala, gdyby nie Lewandowski, który szybkim sprintem włączył się w akcję w polu karnym paryżan i "związał" swoją osobą dwóch obrońców rywali.
Najbliżej gola "Lewy" był wówczas, gdy po jego uderzeniu głową piłkę z linii bramkowej wybili rywale. Dominacja Barcelony przed przerwą nie przełożyła się na kolejne gole w pierwszej połowie. Głównie dlatego, że 17-letniemu młodzieńcowi Laminowi Yamalowi brakuje dojrzałości i zimnej krwi pod bramką rywala.
Tuż po przerwie wydawało się, że za tę niefrasobliwość "Barca" zapłaci najwyższą cenę, a termin "frajerstwo" - choć niezbyt elegancki - przylgnie do niej na dłużej. Barcelona zaczęła drugą połowę tak, jakby chciała udowodnić całemu światu, że zna najlepsze przepisy na przegranie wygranego meczu. Takiego, w którym wszystko się od początku dobrze układa, w którym prowadzi, ma przewagę i okazje na kolejne gole. Ale ich nie strzela. Zamiast tego strzelają je rywale.
Gdy PSG szybko wbiło dwie bramki na początku drugiej połowy, kamery pokazały "Lewego". Nie był zły, nie był przybity. Wyglądał na kogoś, kto chce szybko zacząć grę od środka, bo wierzy, że straty da się odrobić. I tak właśnie się stało. Znów błysnął Raphinha, a kompletnie dobił paryżan Adndreas Christensen, strzelając gola głową po rzucie rożnym.
Robert Lewandowski zagrał w swojej klubowej drużynie – w bardzo trudnym meczu, z wymagającym rywalem - podobnie jak w spotkaniu kadry Walia - Polska w barażach. Gdzie też bardziej liczył się cel nadrzędny drużyny niż indywidualne popisy. Być może właśnie jesteśmy świadkami chwili, w której Robert wypracował na siebie nową formułę na resztę swojej kariery. Gra dalej od bramki, cofa się, rozgrywa, ale dużo bardziej pomaga zespołowi niż wówczas, gdy był tylko egzekutorem.
Takiego Lewandowskiego chcemy oglądać, a będą ku temu dobre okazje.
Za niecały tydzień rewanż u siebie z PSG, a za półtora tygodnia El Clasico z Realem w Madrycie. To dopiero będzie wielka piłkarska uczta, to będzie starcie wagi ciężkiej!
Dariusz Tuzimek
Zobacz także:
Polak doceniony po świetnym meczu. Wymarzone wyróżnienie
Doniesienia o Lewandowskim już dotarły do Ukrainy, wywołując reakcję