Po odejściu z reprezentacji Portugalii kariera Fernando Santosa nie idzie do przodu. Wiele wskazuje na to, że raczej będzie się powoli kończyła. Doświadczony szkoleniowiec ma coraz większe problemy z pracowaniem przez dłuższy czas w jednym miejscu.
Jego przygoda w polskiej kadrze potrwała 8 miesięcy i była pasmem niepowodzeń. Prowadził Biało-Czerwonych w 6 meczach. Wygrał z Albanią (1:0) i Wyspami Owczymi (2:0) w el. Euro 2024 oraz towarzysko z Niemcami (1:0), a w walce o awans do ME przegrał z Czechami (1:3), Mołdawią (2:3) i Albanią (0:2).
Potem przez kilka miesięcy Portugalczyk był bez pracy, ale na początku 2024 roku trafił do tureckiego giganta, czyli Besiktasu Stambuł.
Tam na początku szło mu całkiem dobrze, ale obecnie jest na niesamowicie gorącym stołku. Prowadzona przez niego drużyna w sobotę kolejny raz straciła punkty, tym razem zaledwie remisując na swoim obiekcie z Samsunsporem (1:1).
ZOBACZ WIDEO: Karne z Walią w Cardiff. "Lewy" opowiedział, co działo się w jego głowie
Po tym spotkaniu kibice Besiktasu kierowali w stronę trenera okrzyki, które bynajmniej nie były dla niego zbyt miłe. Sam 69-latek na konferencji pomeczowej mówił, że nie zamierza podawać się do dymisji. Natomiast inne podejście do tematu miały władze klubu.
Lokalne media informowały, że po meczu odbyło się spotkanie władz klubu i teraz już wiemy, że zapadła na nim decyzja o rozstaniu z Portugalczykiem. Besiktas poinformował o tym fakcie w komunikacie wydanym poprzez media społecznościowe.
Czytaj też:
Trener Lecha skomentował kompromitację
Lech ośmieszony przez beniaminka!