Do tej pory o tym nie mówił. Kadrowicz Probierza był ministrantem

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski /  Na zdjęciu: Dominik Marczuk
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Dominik Marczuk

Świeżo upieczony reprezentant Polski podkreśla, że bardzo dużo zawdzięcza wierze w Boga. - Rodzice od dziecka prowadzili mnie do kościoła - wspominał w rozmowie ze sport.tvp.pl Dominik Marczuk.

Już w pierwszoligowej Stali Rzeszów skrzydłowy świetnie się spisywał, ale po przeprowadzce do Jagiellonii Białystok zbiera jeszcze lepsze recenzje. Łącznie w tym sezonie miał udział w zdobyciu 16 bramek na poziomie PKO Ekstraklasy.

Dominik Marczuk w marcu po raz pierwszy został powołany do seniorskiej reprezentacji Polski. W wywiadzie dla portalu sport.tvp.pl sam przyznał, że po telefonie od selekcjonera Michała Probierza wpadł w euforię i wręcz skakał z radości.

20-latek jest niezwykle dojrzały jak na swój wiek. Marczuk nie ukrywa, że jest bardzo religijny. Co ciekawe, przez długi czas był ministrantem.

- Wyniosłem to z domu. Przez osiem lat byłem nawet ministrantem w kościele. Rodzice od dziecka prowadzili mnie do kościoła. Tworzymy rodzinę religijną. Bardzo dużo zawdzięczam Bogu. Wierzę, że ma mnie w swojej opiece i wiem, że dzięki niemu również jestem tu, gdzie jestem. Wierzę też, że ma dla mnie wybraną drogę. Tą drogą chcę się kierować - podkreślił.

Kluczowy zawodnik Jagiellonii regularnie chodzi do kościoła. Marczuk przywiązuje dużą wagę do wartości religijnych.

- Czasami trudno pogodzić chodzenie do kościoła z rozgrywkami ekstraklasy, ale jeśli mecz jest w niedzielę, to chodzę albo w sobotę, albo w poniedziałek. Raz w tygodniu w kościele muszę być - dodał.

Czytaj więcej:
Pracował z Mourinho, teraz pogrążył Lecha. "Chciałbym wrócić do Serie A"
Pech nie opuszcza Korony Kielce. Kolejny piłkarz zerwał więzadła

Komentarze (1)
avatar
zbihaj
14.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lepiej wierz w siebie i Probierza bo Bóg ci nie załatwi powołania i wyjazdu na ME.Chyba że wymodlisz żeby pół reprezentacji połamało nogi.