"Lewy", co z tobą? W tę informację trudno uwierzyć

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Zbigniew Boniek oddał Robertowi Lewandowskiemu tytuł "Bello di notte", bo ten potrafi błyszczeć na wielkiej scenie w świetle jupiterów. "Lewy" wciąż jednak czeka na bramkę w najważniejszym meczu na świecie - ligowym El Clasico.

Dla Der Klassikera, czyli rywalizacji Bayernu z Borussią - najważniejszej we współczesnym fussballu - Robert Lewandowski znaczył tyle, ile Leo Messi dla El Clasico. W 40 występach w niemieckim klasyku strzelił 32 gole, co jest oczywiście najlepszym wynikiem w historii. Poprzedniego rekordzistę, Gerda Muellera (15), zdublował.

Jako gracz BV ucierał nosa Bawarczykom, a potem jako jeden z nich był bezlitosnym katem Borussii, z jakim klub z Dortmundu nigdy nie miał do czynienia. Nie bez przyczyny Niemcy nazywali go "Mr. Klassiker".

Polak jest też trzecim najlepszym strzelcem w historii Ligi Mistrzów. W najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie zdobył już 94 bramki. Skuteczniejsi od niego w Champions League byli jedynie Leo Messi (129) i Cristiano Ronaldo (140), czyli herosi dyscypliny.

ZOBACZ WIDEO: To będzie robił Neymar po zakończeniu kariery? Ależ forma

Najwięcej bramek w tych rozgrywkach zdobył w meczach z Benficą (7), RB Salzburg (6) i Realem (6). W ośmiu występach przeciwko Królewskim strzelił łącznie sześć goli, w tym cztery w pamiętnym meczu półfinału Ligi Mistrzów 2012/13. Jose Mourinho nie dowierzał w to, co wyprawiał Polak, Sergio Ramos chował twarz w dłonie, ujęcia Lewandowskiego liczącego na palcach swoje gole zapisały się w historii futbolu, a Zbigniew Boniek oddał rodakowi tytuł "bello di notte", czyli piłkarza grającego wybitnie w najważniejszych meczach.

Tym spektakularnym występem Lewandowski kupił sobie bilet wstępu na piłkarski czarny szlak. Dziś już wiemy, że wszedł nim na sam szczyt i wetknął na nim swoją flagę obok chorągwi Messiego i Ronaldo. Do dziś jest jedynym piłkarzem, który strzelił cztery gole w jednym meczu na poziomie półfinału Ligi Mistrzów. Pozostaje też jedynym, który w taki sposób upokorzył obronę Realu w Champions League.

Dlatego, gdy latem 2022 roku przeniósł się do Barcelony, kibice Realu drżeli na samą myśl o Polaku, a fani Dumy Katalonii widzieli oczyma wyobraźni powtórkę z historii. Rzeczywistość na razie jednak rozczarowuje. "Lewy" nie wypełnił pustki powstałej po odejściu Messiego i Ronaldo.

Owszem, ma na koncie trafienia (2) w El Clasico, ale tym rozegranym w ramach Superpucharu Hiszpanii. W ligowym, czyli tym najbardziej prestiżowym, na które zwrócone są oczy całego piłkarskiego świata, wciąż jest bez trafienia.

A miał już trzy okazje na to, by wpisać się na listę strzelców w El Clasico w LaLidze. Jego niemoc w ligowym klasyku trwa łącznie 209 minut. Nie jest specjalnie długa, ale dla kogoś, kto w Der Klassikerze urządzał teatr jednego aktora i kto kiedyś potrafił wbić Realowi cztery gole w jednym meczu, za długa.

Warto jednak w tym miejscu wspomnieć, że choć Lewandowski jest najważniejszą postacią w historii Der Klassikera, to nie od razu odgrywał w nim główną rolę. Na pierwszą bramkę czekał do czwartego w nim występu. A gdy już zaczął, to był jak w powiedzeniu o napastniku i butelce z keczupem. W 37 kolejnych strzelił 32 gole.

Czy w Hiszpanii przełamie się już w najbliższym El Clasico? Mecz Real Madryt - FC Barcelona w niedzielę o godz. 21. Transmisja w Eleven Sports 1, dostępnym na platformie Pilot WP. Relacja NA ŻYWO na WP SportoweFakty).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty