- Obrońca Lechii uderzył najgorzej, jak mógł. Na szczęście złapałem futbolówkę i dzięki temu mamy trzy punkty. Jesteśmy z tego dumni - mówił po meczu golkiper bełchatowian.
Sapela bramkę ostatni raz puścił 18 września w meczu z KGHM Zagłębiem Lubin. Czyste konto zachował jak na razie przez siedem meczów. - Staram się o tych minutach nie myśleć. Wiadomo jednak, że passa cieszy. Kiedyś jak człowiek skończy przygodę z piłką, to fajnie będzie spojrzeć w statystyki, że było się jednym z najlepszych bramkarzy.
Drużyna z Bełchatowa początek sezonu miała niemrawy, ale z meczu na mecz grała coraz lepiej. Obecnie na swoim koncie ma siedem zwycięstw z rzędu. - Jakby każdy trener miał receptę na ciągłe zwycięstwa, to wszyscy byliby mistrzami. Recepty na to nie ma, jak na pieczenie bułek, czy ciasta. Nasz szkoleniowiec konsekwentnie stawia na jeden skład. Na początku przegrywaliśmy i remisowaliśmy, a teraz wygrywamy i jesteśmy z tego zadowoleni.
Jest szansa na wyśrubowanie nowego rekordu klubu. Zadanie to będzie jednak bardzo trudne, bo GKS w następnej kolejce zmierzy się z Legią Warszawą. - Staramy w każdym meczu grać ładnie dla oka. Walczymy zawsze o trzy punkty i zobaczymy co los nam przyniesie w ostatnich spotkaniach tej rundy - zakończył Łukasz Sapela.
- Udało się strzelić bramkę, ale najważniejsze jest zwycięstwo drużyny - podsumował sobotni pojedynek Dawid Nowak, który po kontuzji gra coraz lepiej. Tydzień temu również zdobył gola wchodząc z ławki rezerwowych. - Nie zadowala mnie wchodzenie do gry w drugiej połowie. Wolałbym grać od pierwszej minuty, bo ze zdrowiem jest wszystko w porządku. W każdym meczu gramy bardzo dobrze i trener nie zmienia składu. Duża konkurencja robi swoje.
Tomasz Kafarski wiosną tego roku zaliczył debiut w roli pierwszego trenera biało-zielonych właśnie w meczu z GKS-em Bełchatów. - Z Lechią zawsze gra się trudno, choć pół roku temu też tu wygraliśmy. Fajnie, że znów udało mi się strzelić bramkę - cieszył się napastnik bełchatowian.