Jeden zawodnik już przed spotkaniem zapowiadał, że będzie miał dodatkową motywację do gry. Był nim Sebastian Mila, któremu ostatnio urodziła się córka Michalina. Pomocnik Śląska jak zapowiadał, tak uczynił i zapewnił swojemu klubowi trzy punkty. W sobotę kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Oporowskiej we Wrocławiu byli świadkami prawdziwego Mila show. - To był dla mnie szczególny dzień. Niesamowita historia. Nie mógłbym sobie tego lepiej wymarzyć - mówił po spotkaniu bardzo zadowolony bohater zawodów.
Gospodarze prowadzenie objęli już w 7. minucie. Wtedy to właśnie Mila dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, najwyżej do niej w polu karnym wyskoczył Amir Spahić i umieścił ją w bramce. Po tym golu nie obyło się oczywiście bez tradycyjnej kołyski. Ataki Śląska na bramkę gości sunęły niczym nawałnica. Kwestią czasu wydawały się kolejne gole. Jak natchniony grał nie kto inny jak właśnie szczęśliwy ojciec małej Michaliny.
W 15. minucie sędzia zdecydował się podyktować rzut karny po faulu na Tomaszu Szewczuku. Jak pokazały telewizyjne powtórki, przewinienie miało miejsce jeszcze przed polem karnym. Zawodnicy Odry jednak nie protestowali, lecz uwagi kierowali względem siebie. Pewnym wykonawcą jedenastki okazał się... Sebastian Mila.
Nie minęło kolejne dziesięć minut, a było już 3:0. W 27. minucie bardzo ładnym podaniem do Vuka Sotirovicia popisał się Mila. Serbski napastnik wpadł w pole karne i ładnym strzałem umieścił piłkę w bramce. Wodzisławianie wydawali się być zagubieni. Sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli co się dzieje na boisku. - To był blamaż. W pierwszej połowie grała tylko jedna drużyna - komentował po meczu Marcin Dymkowski, obrońca drużyny z Wodzisławia Śląskiego. Jeszcze ostrzejszy w swoich komentarzach był Jan Woś. - Powiem szczerze, że wstyd mi było występować na boisku. Ta pierwsza połowa wyglądała tragicznie w naszym wykonaniu - stwierdził piłkarz Odry.
Chwilę po strzelonej bramce Sotirović musiał opuścić plac gry w powodu kontuzji. To wielka strata dla Śląska, gdyż Serb jest niezastąpiony. Nikt w ekstraklasie nie może popisać się taką skutecznością. - Trudno będzie, żebym zagrał z Arką Gdynia. Mam nadzieję, że do kolejnego spotkania po Arce wykuruję się i będę zdolny do gry - smucił się napastnik, nawiązując do najbliższej potyczki zielono-biało-czerwonych.
Tuż przed przerwą gospodarze dołożyli kolejnego gola. W pole karne zacentrował Łukasz Madej, tam futbolówkę do Mili zgrał Tomasz Szewczuk, a były reprezentant Polski ulokował ją w siatce.
O drugiej połowie tego widowiska można pisać praktycznie tylko tyle, że... się odbyła. Wrocławianie znacznie spuścili z tonu, a goście nie byli w stanie zdobyć choćby honorowego trafienia. Z tego co działo się po przerwie, warto odnotować praktycznie tylko trzy wydarzenia. W 72. minucie bardzo ładnym technicznym uderzeniem popisał się Łukasz Madej, ale świetną interwencję wykonał debiutujący na boiskach ekstraklasy Michał Buchalik. W odpowiedzi w 77. minucie groźnie zza pola karnego uderzał Marcin Malinowski, ale futbolówka przeleciała obok słupka.
Wodzisławianie kończyli mecz w dziesiątkę, po tym jak w 83. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Jacek Kowalczyk. Pomimo to piłkarze ze stolicy Dolnego Śląska większej ilości bramek już nie zdobyli. Najczęściej powtarzanym słowem w tej relacji było zapewne "Mila". Pomocnik Śląska, były reprezentant Polski, zagrał jednak doskonałe zawody i w pełni należy mu się tytuł najlepszego piłkarza tego widowiska. Po meczu specjalną kołyskę dla niego wykonali nawet dziennikarze, którzy obserwowali pojedynek Śląska z Odrą.
Śląsk Wrocław - Odra Wodzisław 4:0 (4:0)
1:0 - Spahić 7'
2:0 - Mila (k.) 16'
3:0 - Sotirović 27'
4:0 - Mila 44'
Składy:
Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Socha, Celeban, Spahić, Pawelec, Szewczuk, Łukasiewicz, Ulatowski, Mila (77' Klofik), Janusz Gancarczyk (59' Dudek), Sotirović (32' Madej).
Odra Wodzisław: Buchalik - Kuranty, Kowalczyk, Dymkowski, Mójta (46' Słodowy), Jary (31' Kwiek), Malinowski, Woś (62' Bueno), Wodecki, Piechniak, Radzinevicius.
Żółta kartka: Kowalczyk (Odra).
Czerwona kartka: Kowalczyk /za drugą żółtą/ (Odra).
Sędzia: Piotr Siedlecki (Warszawa).
Widzów: 5000 (gości: 40).