"Zieloni" pokonali Stal Mielec aż 5:2, a Słowak skompletował hat-tricka, demonstrując kapitalną formę, mimo że jeszcze niedawno wracał do zdrowia po długotrwałej kontuzji.
- Argentyna bez Lionela Messiego nie byłaby mistrzem świata, dla nas takim Messim jest Adam Zrelak. Kto wie, może zdobędzie jeszcze ze dwa hat-tricki w tym sezonie i dzięki nim pojedzie na Euro - powiedział Dawid Szulczek.
Warta wygrała arcyważne spotkanie, zwłaszcza że jej rywale z dolnych rejonów tabeli także w 29. kolejce punktowali. - Jesteśmy zadowoleni z tego, jak wyglądał mecz i z tego, ile udało nam się zrobić. Byliśmy pazerni na gole, pokazaliśmy ogromną chęć zwycięstwa. W tyłach trochę zaburzyłem sytuację, zamieniając wahadłowych, lecz to dało wymierne korzyści z przodu, bo zarówno Konrad Matuszewski, jak i Mohamed Mezghrani mieli duży udział przy bramkach - przyznał Szulczek.
Przełom nadszedł jednak dopiero po przerwie. Na półmetku było bowiem 2:2. - W szatni mówiliśmy sobie, żeby jak najszybciej strzelić gola na 3:2. Chcieliśmy też poprawić dośrodkowania i bić je trochę mocniej. Kolejną rzeczą do poprawki było lepsze powstrzymywanie Macieja Domańskiego, który w pierwszej części sprawiał nam trochę problemów. Ogólnie oddaliśmy w tym spotkaniu mniej strzałów niż przeciwko ŁKS czy Lechowi, a wpadło pięć bramek. Los trochę oddał to, co wtedy nam zabrał - oznajmił szkoleniowiec poznaniaków.
Trener Stali Kamil Kiereś był zszokowany wynikiem, zwłaszcza że dotąd wiosną defensywa jego drużyny grała o wiele lepiej. - To był bardzo ważny mecz dla obu zespołów. Warta znajdowała się w tabeli niżej, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że o ile na początku wiosny punktowaliśmy świetnie, to ostatnio nasza droga była naznaczona remisami. Brakuje nam jednego zwycięstwa, żeby ostatecznie zapewnić sobie spokój. Do tego doszły problemy ze strzelaniem bramek w ostatnich kolejkach. Patrząc na sam wynik, to był blamaż w naszym wykonaniu, choć głównie w drugiej połowie - ocenił.
- W pierwszej części oba zespoły miały swoje momenty, oba też popełniały błędy. Dwa razy odrobiliśmy straty, przełamał się Ilja Szkurin i mogliśmy wtedy myśleć nawet o pełnej puli. Niestety zaraz po wyjściu na boisko straciliśmy następnego gola, a potem wpadł jeszcze jeden i zrobiło się 4:2. Nie byliśmy już w stanie unieść tego mentalnie, zwłaszcza że we wcześniejszych spotkaniach nasza obrona funkcjonowała bardzo dobrze, czego teraz zabrakło - dodał Kiereś.
ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski