Co prawda Juventus FC przegrał z Lazio Rzym 1:2, ale awansował do finału Pucharu Włoch dzięki zaliczce z pierwszego meczu. U siebie ekipa z Turynu wygrała 2:0. Gol strzelony przez Arkadiusza Milika w Rzymie wystarczył, by cieszyć się z dalszej gry w krajowym pucharze.
Tym samym Juventus zrealizował dwa cele: awansował do finału tych rozgrywek i zapewnił sobie grę w kolejnej edycji Superpucharu Włoch. Milik został okrzyknięty bohaterem i choć znów zaczął mecz jako rezerwowy, to zaliczył prawdziwe wejście smoka.
Polak wszedł z ławki i po minucie przebywania na boisku zdobył bramkę. Po meczu napastnik zaskoczył swoją wypowiedzią, ale jednocześnie zwrócił uwagę na formę, jaką prezentuje on i jego drużyna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Prawdziwie mistrzowska feta. Nigdy tego nie zapomną
- Mecz szedł źle, cierpieliśmy w starciu z dobrą drużyną. Jesteśmy jednak szczęśliwi, że pokonaliśmy w dwumeczu Lazio i za kilka tygodni wrócimy do Rzymu, aby zagrać w finale Pucharu Włoch - powiedział Polak w rozmowie ze Sport Mediaset.
- Wiemy, że możemy i musimy spisywać się lepiej, ale jesteśmy szczęśliwy, że awansowaliśmy do finału. Kolejnym naszym celem było zakwalifikowanie się do Superpucharu Włoch - dodał.
Milik w ostatnich tygodniach leczył kontuzję i teraz powoli wraca do gry. - Wróciłem po kontuzji i mogłem zagrać kilka minut. Timothy Weah dał mi dobre podanie. To był najważniejszy mecz dla nas i mamy nadzieję, że sprawimy kibicom trochę radości - zakończył Milik.
Czytaj także:
Kibice patrzyli na Londyn. Nokaut
Arkadiusz Milik bohaterem Juventusu. Wystarczyła mu minuta!