W ostatnim czasie kibice FC Barcelony przeżywali trudne chwile. Ich zespół w fatalnym stylu odpadł z tegorocznej edycji Ligi Mistrzów po porażce w ćwierćfinale przeciwko Paris Saint-Germain. Kilka dni później, Blaugrana meczem z Realem Madryt (2:3), praktycznie pogrzebała swoje szanse na mistrzostwo.
Wydawało się, że przygoda Xaviego w klubie dobiegła końca. Sam szkoleniowiec na początku roku ogłosił przecież odejście wraz z zakończeniem sezonu 2023/2024. Doszło jednak do zaskakującego zwrotu akcji, ponieważ podczas czwartkowej konferencji prasowej poinformowano, iż 44-latek wypełni umowę, która wygaśnie w 2025 roku.
Ikona klubu pełni aktualną funkcję od 2,5 roku i ma obowiązujący kontrakt do końca przyszłych rozgrywek. Xavi nadmienił, że względy finansowe nie miały absolutnie żadnego wpływu na zmianę decyzji dotyczącej jego przyszłości.
ZOBACZ WIDEO: Jakie jest największe osiągnięcie "Lewego"? "Nigdy o tym nie marzyłem"
[b]
[/b]- To nie była łatwa decyzja. Zawodnicy również wierzą w projekt i zmieniłem zdanie. Musieliśmy wszystko sprostować. Powodów było mnóstwo. Jeśli ktoś mówi, że nie chciałem zrezygnować z pieniędzy za ostatni rok kontraktu, to działa na szkodę. Zawsze mówiłem, że moja pensja powinna pójść na nowego trenera. Ludzie, którzy tak mówią, po prostu mnie nie znają - oświadczył Xavi.
Jak dowiedziały się hiszpańskie media, Joan Laporta użył skutecznego sposobu, aby przekonać Xaviego. Chodzi o duże transfery, które prezydent FC Barcelony obiecał trenerowi.
"Chodzi sprowadzenie defensywnego pomocnika, a także lewego skrzydłowego. To byłyby dwa priorytety, ale oczywiście nie jedyne, ponieważ brakuje również lewego obrońcy" - podkreśla dziennik "Sport".
Jednym z kandydatów do gry w stolicy Katalonii jest Bernardo Silva.
Zobacz także:
Polak z jasnym przekazem do Probierza. "Chcę grać"
Zarząd Barcelony chciał dokonać zmian w sztabie. Xavi nie dał na to zgody
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)