Czy Motor ma szanse na utrzymanie?

Dziesięć punktów w dziewiętnastu meczach, przedostanie miejsce w tabeli I ligi i fatalna sytuacja finansowa oraz organizacyjna klubu - tak wygląda oblicze Motoru Lublin po zakończeniu tegorocznych rozgrywek. Czy podopiecznych Mirosława Kosowskiego zdoła coś uratować przed spadkiem do drugiej ligi? W Lublinie nie tracą nadziei.

W tym artykule dowiesz się o:

Motor w bieżącym sezonie prezentuje się bardzo słabo. Zdołał odnieść tylko jedno zwycięstwo z MKS Kluczbork i siedmiokrotnie zremisować. Dziesięciopunktowy dorobek z pewnością nie może budzić optymizmu przed rundą wiosenną. W tej chwili lublinianie mają tyle samo oczek straty do miejsc pozwalających uniknąć degradacji . - Jest to duża strata punktowa i ciężko ją będzie odrobić, ale w sporcie wszystko jest możliwe - nie załamuje się trener Mirosław Kosowski, który stara się nawet doszukiwać pozytywów w zakończonych niedawno tegorocznych rozgrywkach. - Biorąc pod uwagę sytuację klubu, to dziesięć punktów należy w pewien sposób docenić.

Można zgodzić się ze szkoleniowcem Motoru, bowiem rzeczywiście nie dysponuje on najsilniejszą kadrą. Jedynym zawodnikiem o znanej marce w Polsce jest bramkarz Robert Mioduszewski, ale to zdecydowanie za mało, aby myśleć o przyzwoitych wynikach. Większość piłkarzy ma niewiele ponad 20 lat, dlatego Kosowski stara się wziąć poprawkę na wywalczone punkty. - Biorąc pod uwagę, że mamy bardzo młody zespół, nasza jakość gry wygląda przyzwoicie. Można się cieszyć z czynionych postępów, ale mamy za mało punktów, a o kolejne będzie ciężko. Nie składamy jednak broni i walczymy dalej, aby było lepiej - mówi trener lublinian. Ubogi skład personalny da się również zauważyć w sztabie szkoleniowym. - Przydałoby się więcej osób - nie ukrywa Kosowski.

Największym zmartwieniem jest jednak sytuacja finansowa klubu. Brakuje środków na utrzymanie drużyny, choć młody prezes Grzegorz Szkutnik robi wszystko, aby wydostać klub z dołka. - Prezes prężnie działa i robi wszystko, aby uratować klub. Nie ukrywam, że są u nas ogromne kłopoty z pensjami i premiami. Jeżeli to się nie poprawi, będziemy zjeżdżać po równi pochyłej nie do drugiej, ale do czwartej ligi. W mieście o tym wiedzą, ale Urząd Miejski bardzo powoli czyni pomocne kroki. Myślę, że Lublin zasługuje na pierwszą ligę, ale boję się, że może skończyć się na czwartej - dodaje Kosowski. Mimo sporych problemów zawodnicy nie narzekają i robią wszystko, żeby prezentować się jak najlepiej na boisku. - Pieniędzy nie ma, ale piłkarze chcą grać i trzeba ich za to szanować, bo obecnie występują za przysłowiowe frytki - chwali swoich podopiecznych trener Motoru.

Ciężka sytuacja w tabeli nie może dawać zbyt wielkich nadziei na utrzymanie nawet sporym optymistom. W lubelskim klubie entuzjazmu jednak nie brakuje. Warto przypomnieć, że w zeszłym sezonie drużyna prowadzona wtedy przez Ryszarda Kuźmę nie zdołała wywalczyć na boisku utrzymania, ale dzięki nie przyznaniu licencji GKS Jastrzębie, Motor zachował miejsce w pierwszej lidze. Dlatego teraz podopieczni Kosowskiego również mają walczyć do końca o jak największą liczbę punktów. - Zawsze trzeba grać do końca. Póki się rozgrywki nie skończą, jest szansa na utrzymanie. Nawet jeżeli zajmiemy miejsce spadkowe to wszystko się może zdarzyć. W tym roku byliśmy już w drugiej lidze, ale ktoś nie dostał licencji i nie spadliśmy - kontynuuje młody szkoleniowiec.

Jego zdaniem jeśli Motor utrzymałby się w lidze, to w następnym sezonie prezentowałby się o wiele lepiej. - Mamy młody i perspektywiczny skład, który dopiero uczy się grać na tym poziomie, więc w kolejnym sezonie nasza gra wyglądałaby lepiej i punktów byłoby znacznie więcej. Na dzień dzisiejszy walczymy i staramy się zdobywać trzy punkty w każdym meczu, ale nawet gdy się nie udaję jestem dumny z chłopaków - zakończył Mirosław Kosowski.

Ambicji i zapału nikomu w Lublinie nie brakuje, ale wiele wskazuje na to, że to nie wystarczy do utrzymania Motoru, który jest na drodze do spadku z pierwszej ligi. Jedynie pojawienie się sponsora, który wyłożyłby pieniądze na normalne funkcjonowanie klubu oraz małe wzmocnienia, mogłoby uratować Motor przed klęską.

Źródło artykułu: