Trzeba wyjść na boisko i zapier... - rozmowa z Robertem Moskalem, trenerem Odry Wodzisław Śląski

- Wiem, że zima będzie bardzo gorącym i ważnym okresem dla Odry Wodzisław - powiedział trener wodzisławian, którzy plasują się na ostatnim miejscu w tabeli ekstraklasy i zgromadzili jak na razie tylko dziewięć punktów. - Trzeba wyjść na boisko i po prostu zapier... - dodał szkoleniowiec. Robert Moskal w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedział o sytuacji w klubie, błędach zawodników i o najbliższych celach drużyny z Wodzisławia Śląskiego.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Panie trenerze, proste pytanie - co się dzieje z Odrą Wodzisław Śląski? Ta drużyna zawsze grała bardzo ambitnie, walecznie, a teraz w pierwszej połowie meczu ze Śląskiem Wrocław dostaje cztery gole.

Robert Moskal: Sam pan odpowiada na to pytanie. Do tej pory Odra zawsze była walecznym zespołem, a my w pierwszej połówce oddaliśmy zupełnie plac. Byliśmy za daleko, graliśmy za miękko. Mamy trzy mecze przed sobą i trzeba zrobić wszystko, żeby w tych najbliższych spotkaniach zmobilizować drużynę i próbować zdobywać punkty. Gramy dwa mecze u siebie. Wiem, że ten zespół lepiej wygląda w spotkaniach na własnym stadionie. Regularnie my już do 10 minuty mamy 0:1 - przy mnie też. Indywidualne błędy, które nam się zdarzają, nie są na poziomie ekstraklasy. Muszę dziś za to świecić oczami i odpowiadać, ale to są błędy indywidualne. My w meczu ze Śląskiem Wrocław przy pierwszej bramce, która padła po zagraniu na krótki słupek, dobrze wiedzieliśmy, że piłka będzie tak zagrana. Przestrzegamy przed tym, że trzeba wyjść do piłki po czym zawodnik czeka, że mu spadnie na głowę i dostajemy bramkę. Przy drugim golu trzech ludzi daje się nabrać na jeden zwód i jeszcze robi rzut karny? Ludzie kochani...

Skąd się to bierze? Skoro piłkarze wiedzą co mają grać, a jest zupełnie inaczej. Kwestia psychiki?

- Pewnie po części już teraz tak. Grając w piłkę nożną nie można się bać w nią grać. Najlepszy przykład jest z naszym młodym zawodnikiem, prawym obrońcą z rocznika 1991, Mateuszem Słodowym. Młody chłopak wszedł bez kompleksów i wypadł jak jeden z najlepszych zawodników. Może jest to kierunek? Co mam dziś powiedzieć...

A ci starsi piłkarze? Nie zauważył pan może, że odpuszczają, poddają się?

- Wie pan, sytuacja Odry ciągnie się od początku. Coś tam bez przerwy się dzieje i dzieje. To wszystko gdzieś przenika do szatni. Nawet teraz w tym okresie tych dwóch tygodni nie mogliśmy normalnie popracować, bo przeszkodziła nam grypa i położyła dwunastu ludzi. Moim zadaniem było, aby doprowadzić ich fizycznie do tego, żeby jako tako wyglądali w meczu ze Śląskiem, a nie popracować i skupić się konkretnie na tym graniu. Mamy kolejny przykład - jeden z najlepszych zawodników - Adam Stachowiak - łapie kontuzję. O rezerwowym bramkarzu Michale Buchaliku nie mogę powiedzieć jednak złego słowa, bo przy bramkach, które padły, nie można winić golkipera. Wiem, że zima będzie bardzo gorącym i ważnym okresem dla Odry Wodzisław.

Te wszystkie zmiany, które zachodzą w klubie, te problemy, ma na to wpływ na postawę drużyny?

- Muszę panu powiedzieć, że powolutku to się wszystko klaruje. Zaczynają się dogadywać ci sponsorzy, znajdują się pieniądze. Na obecną chwilę nie ma usprawiedliwień. Zawodnicy mają wypłacane wszystko regularnie. Trzeba wyjść na boisko i po prostu zapier... - tak brzydko powiem, ale tak to ma wyglądać. Śląsk Wrocław u siebie właśnie tak gra. Bardzo twardo, dynamicznie i my o tym wiedzieliśmy i powiedzieliśmy sobie, że jeśli nie przeciwstawimy się tym samym to mecz przegramy. I tak było.

Zimą Odra może się osłabić czy wzmocnić?

- Ona musi się wzmocnić. Wiem, że wszyscy będą robić wszystko, żeby ten zespół został wzmocniony. Mamy najbliższe trzy spotkania i ci zawodnicy muszą udowadniać - jeśli chcą być w tym zespole - swoją przydatność.

Tacy piłkarze jak Piotr Piechniak, Adam Stachowiak nie noszą się z zamiarem opuszczenia ostatniej drużyny w tabeli?

- Na razie to mają kontrakty - to jest pierwsza sprawa. Druga sprawa, Piotrek Piechniak w spotkaniu ze Śląskiem nic wielkiego też nie zagrał. Początek miał niezły. Można powiedzieć, że przychodząc tutaj był wiodącą postacią. Dalej uważam, że jest to taka postać w naszym zespole, ale ze Śląskiem zagrał słabo.

Czy ma już pan jakieś ewentualne plany transferowe? Zastanawiał się pan gdzie, kogo i na jaką pozycję potrzeba?

- Powiem tak - najpierw rozegrajmy te trzy spotkania, bo my musimy z tymi ludźmi starać się zrobić wszystko, aby nam ten dół nie odjechał i żebyśmy mogli w zimie sensownie myśleć nad utrzymaniem. Na obecną chwilę jest nawet tak, że jesteśmy aktualnie co prawda ostatnim zespołem, ale zwycięstwo w jednym spotkaniu przesuwa nas od razu nad kreskę. Wbrew pozorom w tym marazmie, gdzie dziś wyglądamy słabo, nie jest jeszcze tragicznie. Trzeba zrobić wszystko, aby po tych trzech spotkaniach nie stracić dystansu do grupy, która będzie bronić się przed spadkiem.

No tak, ale w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław pana piłkarze już w pierwszej połowie stracili cztery gole, a następny mecz stoczycie z mistrzem Polski, Wisłą Kraków, która we Wrocławiu wygrała 3:1.

- U siebie w tych meczach - przynajmniej te, które ja poprowadziłem - odnieśliśmy zwycięstwo z Cracovią Kraków, a z Zagłębiem Lubin nie powinniśmy przegrać. Mieliśmy naprawdę sporo sytuacji. Na wyjedzie ta drużyna wygląda o 90 procent inaczej. Nie wiem... My do 10 minuty już zawsze przegrywamy na wyjeździe. Robimy tak proste błędy indywidualne, które w ekstraklasie się nie powinny zdarzać.

Pan będzie przygotowywał Odrę w przerwie zimowej i poprowadzi drużynę w pierwszym spotkaniu na wiosnę?

- To nie jest już pytanie do mnie. Mam podpisany kontrakt, robię wszystko, żeby ten zespół trochę lepiej wyglądał. Mogę powiedzieć, że fizycznie troszeczkę się poprawiło. Wyglądamy trochę lepiej. W drugiej połowie meczu ze Śląskiem byliśmy w stanie biegać tak samo jak przeciwnik. Wiem, że tu trzeba patrzeć pod kątem tego, że Śląsk się cofnął, choć ja nie zauważyłem, żeby oni zmienili sposób gry. Oni grali do samego końca bardzo twardo, agresywnie. Tym się charakteryzują i tym robią punkty.

Nie obawia się pan, że straci pan posadę?

- Praca trenera jest taka, że co tydzień ją można stracić. Pracuję, staram się, wiem co chcę robić, wiem co bym chciał zmienić w tym zespole.

Widzi pan szansę na to, że klub, który w ekstraklasie jest od ponad trzynastu lat będzie w stanie się w niej utrzymać?

- Ale dlaczego nie? Przed chwilą dałem przykład. Jak byśmy na przykład wygrali ze Śląskiem Wrocław to wyprzedzilibyśmy inne drużyny. Cały czas jesteśmy jeszcze w takim miejscu, gdzie trzy punkty dają nam wyjście nad kreskę. Wiem, że nasza gra nie powala i wygląda obecnie słabo, ale to się w każdej chwili może odmienić.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×