Od wtorku w finale Ligi Mistrzów czeka rewelacja edycji Borussia Dortmund. Aktualnie dopiero piąta siła Bundesligi dostała się do decydującego o trofeum meczu po 11 latach. W obu meczach półfinałowych z Paris Saint-Germain strzeliła po jednym golu i nie pozwoliła sobie na stratę bramki. Często szczęśliwie, skoro paryżanie oddali przez 180 minut sześć strzałów w poprzeczkę albo słupek. Rywalizacja w pierwszym półfinale przechodzi do historii, a w środę zostanie wyłoniony przeciwnik dla Borussii.
Kiedy klub z Dortmundu poprzednio był w finale Ligi Mistrzów, jego przeciwnikiem był Bayern Monachium. Stosunkowo niewiele brakuje już do zorganizowania powtórki na londyńskim Wembley w 2024 roku. Bayern może doprowadzić do Der Klassikera, o ile poradzi sobie w rewanżu z Realem Madryt, do którego przystąpi po remisie 2:2 w Monachium.
Drużyny przeżyły huśtawkę emocji w meczu rozegranym osiem dni temu. Sytuacja na boisku zmieniła się kilkakrotnie i choć oba kluby były na prowadzeniu, to nie udało się go utrzymać najpierw Realowi, a następnie Bayernowi. Podopieczni Thomasa Tuchela na pewno pokazali, że mogą być niebezpieczni dla Królewskich, ale atut własnego boiska przechodzi na stronę Realu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- Wygranie na Santiago Bernabeu jest niezwykle trudnym zadaniem, ale nie jest niemożliwe. Zagraliśmy dobrze na naszym stadionie, ale niestety nie udało się zwyciężyć. Biorąc pod uwagę, że Real zagra teraz u siebie, być może jego szansa na awans wynosi 51 procent. Real jest jednym z największych klubów na świecie, ale przecież Bayern również jest wielkim klubem. Chcemy finału, chcemy pojechać na Wembley, nic więcej - zapowiada na konferencji prasowej Thomas Tuchel.
W razie powodzenia na Santiago Bernabeu, Thomas Tuchel będzie pierwszym w historii trenerem, który wprowadzi trzy różne kluby do finału Ligi Mistrzów. Byłoby to duże osiągnięcie, biorąc pod uwagę, z jak głośną krytyką zmagał się przez cały sezon i jak blisko mu do odejścia z ławki Bayernu. Liga Mistrzów to jedyne rozgrywki, w których Bayern może jeszcze zdobyć trofeum po kompromitującym odpadnięciu z Pucharu Niemiec i oddaniu mistrzostwa Niemiec piłkarzom Bayeru 04 Leverkusen.
W weekend Real został koronowany na mistrza Hiszpanii, więc nie pozostało mu w tym sezonie nic innego, niż spróbować dołożyć europejski puchar do kolekcji. Po wyeliminowaniu w ćwierćfinale Manchesteru City, właśnie Królewscy zostali faworytami rozgrywek. Real nie przegrał u siebie z Bayernem od 2001 roku. W 2017 roku było co prawda 1:2 po 90 minutach, ale rozegrano jeszcze dogrywkę, w której klub z La Ligi odwrócił wynik na 4:2.
- Chcemy bardziej intensywnego rewanżu niż pierwszy mecz. Nie brakuje nam motywacji, a zdobycie mistrzostwa Hiszpanii, nic w tym temacie nie zmienia. Po krótkim świętowaniu, zaczęliśmy martwić się meczem przeciwko Bayernowi. Dla takich pojedynków warto żyć. Być może Real i Bayern to najbardziej niebezpieczne zespoły tego sezonu w Europie, więc ich kolejne spotkanie będzie pasjonujące - zapewnia Carlo Ancelotti na konferencji prasowej.
Półfinał Ligi Mistrzów:
Real Madryt - Bayern Monachium / śr. 08.05.2024 godz. 21:00
Pierwszy mecz: 2:2.
Czytaj także: UEFA wymierzyła kary gigantom. Największa dla PSG
Czytaj także: Reforma Ligi Mistrzów. UEFA uzgodniła detale